Świat pełen liczb. Recenzja mangi Plunderer - Froszti - 16 maja 2019

Świat pełen liczb. Recenzja mangi Plunderer

Rok 305 według kalendarza alcjańskiego. Kraj, w którym liczby odgrywają znaczącą rolę. Każdy mieszkaniec posiada na swoim ciele licznik, pokazujący konkretną wartość, mającą wymierny wpływ na jego „szczęście” i dostatnie życie. Żaden system nie może jednak istnieć wiecznie, już niebawem krainą tą zaczną targać dość poważne perturbacje. Witamy w tajemniczej krainie stworzonym przez Minazuki Suu.

Już na samym początku manga wrzuca nas w wir dość traumatycznych wydarzeń. Mała dziewczynka jest świadkiem „śmierci” swojej matki, która powierza jej istotne zadanie – musi ona odnaleźć enigmatycznego „Czerwonego Barona”.  Mija pięć lat, Hina (imię głównej bohaterki) staje się uroczą panną (bardzo szybki proces dorastania), która przez cały ten czas podróżowała po świecie w celu odnalezienie wspomnianego „Barona”. W jej życiu wszystko się zmienia w momencie, kiedy dociera ona do jednego z krajów (w którym rządzą wspominane we wstępie liczby). Splot dość dziwnych zdarzeń pozwala jej poznać Nane (właścicielkę obwoźnego baru) i dziwacznego Rihito. Będzie to koniec jej długiej tułaczki i zarazem początek czegoś większego.

W zasadzie to tyle ile można napisać na temat fabuły, aby nie zdradzić zbyt wiele z historii. Chociaż i tak, te kilka zdań zdradza sporą część pierwszego tomiku. Nie ma co ukrywać, że początek (pierwszy tomik) mangi Plunderer, to tak naprawdę zalążek do ciekawie zapowiadającej się opowieści. Można potraktować go jako swoistego rodzaju aperitif, który ma wzbudzić w czytelniku chęć do sięgnięcia po kolejne tomy. Pomimo braku zbyt obfitej treści, już teraz można stwierdzić, że tytuł będzie doskonałym przedstawicielem gatunku shonen. Znajdziemy tutaj wszystko to, co powinno znaleźć się w dobrej mandze tego typu. Jest świetnie zapowiadający się wymyślony świat, w którym liczby odgrywają znaczącą rolę, a „gwiezdne pojedynki” często decydują o życiu i śmierci. Jeśli chodzi o sam pomysł, Autor nie powiela sprawdzonych schematów (przynajmniej nie robi tego w sposób oczywisty), serwując miłośnikom mang, naprawdę coś nowego. Jest nutka tajemniczości, pobudzająca zarówno wyobraźnię, jak i ciekawość czytelnika.   Są wyraziści bohaterowie, których umiejętności znacząco przewyższają potencjał zwykłego śmiertelnika. Do tego wszystkiego dochodzi szczypta specyficznego humoru, który doskonale wpasowuje się w klimat tytułu. Nie mogło zabraknąć miejsca również dla momentów z wyraźnym „podtekstem”.

Rysunki postaci są wyraziste i wpadające w oko. Damskie postacie (zarówno pierwszo, jak i drugoplanowe) są posiadaczkami zjawiskowej urody z dość mocno wyeksponowanymi „walorami” (taka jest wizja artysty, do której należy przywyknąć).   Mocno skupienie się na płci pięknej, na całe szczęście nie przełożyło się negatywnie na rysunki męskich postaci – które prezentują się równie dobrze. Jeśli chodzi o tła, wypadają one poprawnie, nie ma szaleństwa  a twórca bardziej wolał się skupić rysunkach osób, kilkukrotnie nawet całkowicie rezygnując z rysowania drugiego planu. Jego prawdziwy kunszt i talent widać jednak dopiero w dynamicznych kadrach, zajmujących niejednokrotnie dwie strony. 

Rodzime wydanie jest bardzo dobre. Brak błędów językowych czy dziwnych tłumaczeń, zastosowane czcionki są duże i wyraźne. Okazale prezentuje się również grafika umieszczona na obwolucie, która przyciąga wzrok i może zachęcić niezdecydowanych do kupna tomiku.

Plunderer zapowiada się na dynamiczną i ciekawą historię, która powinna zainteresować spore grono czytelnicze. Na pewno będzie to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto lubuje się w mangach szeroko pojętego gatunku shonen i nie przeszkadza mu odrobina rubasznego poczucia humoru.

Radosław „Froszti” Frosztęga


 

Autor: Minazuki Suu

Tłumaczenie: Agnieszka Zychma

Oprawa: miękka z obwolutą

Papier: offset

Gatunek: Shonen, Przygodowa, Akcja, Fantasy

Wymiary: 13,5x19,5 cm


 

Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.

Froszti
16 maja 2019 - 11:19