Przeglądając zasoby HBO Go i Netfliksa w poszukiwaniu czegoś nieznanego, europejskiego i ciekawie brzmiącego trafiłem na film Podzielony (w oryginale QEDA). To dosyć świeża produkcja rodem z Danii, która fabułę zbudowała wokół motywu podróży w czasie, ale potraktowała ją bardzo nie po hollywoodzku. Efekt końcowy okazał się co najmniej intrygujący, więc teraz pragnę zwrócić Waszą uwagę na ten film.
Podzielony jest, w zależności od nastawienia i wrażliwości osoby oglądającej: nudny lub wnikliwy, oryginalny lub głupi, skromny w przemyślany sposób albo po prostu bardzo niskobudżetowy. No i jeszcze na dodatek ma silny przekaz "eko", tak modny (i ważny) w dzisiejszych czasach.
Akcja filmu zaczyna się w roku 2095. Poziom wód podniósł się na tyle wysoko, że wiele terenów zostało zalanych, a na dodatek silne zasolenie przedostało się do wód gruntowych, więc słodka woda jest w deficycie, ludzie cierpią na tzw. chorobę solną, roślin, warzyw i zwierząt prawie nie ma. Podróże w czasie zostały już wymyślone, ale z czasem uznano je za zbyt groźne i zostały zdelegalizowane. Pani Minister Od Ważnych Spraw postanawia jednak wykorzystać technologię ostatni raz, by wydobyć z przeszłości naukową formułę z przedwcześnie przerwanego eksperymentu, co pozwoli "osłodzić" wody w obecnej, ponurej przyszłości. Mechanizm polega na istnieniu dwóch identycznych osób, które są połączone wspólną świadomością oddzieloną o 80 lat. Agent w 2015 roku widzi rzeczy i to samo "odbiera" jego odpowiednik w 2095.
Podzielony to film, który z jednej strony traktuje cały motyw podróży w czasie jako tło i pretekst do rozmyślania nad wolną wolą i poświęcaniu się dla dobra większości (podobnie, jak np. Druga Ziemia to był dramat o traumie, a dopiero potem film sci-fi). Z drugiej zaś samo podróżowanie jest niezwykle istotne i po jakimś czasie okazuje się, że fabuła znowu kładzie na mechanikę time travel większy akcent. Tyle, że robi to w nieoczywisty, pozostawiający trochę niedosytu, sposób. Budżet filmu jest skromny, co dodatkowo sprawia, że ta fantastyka naukowa jest dosyć umowna, ale trochę rzeczy ładnych udało się pokazać (z bardzo ciekawym momentem samego skoku w czasie).
Twarze duńskich aktorów były mi nieznane, ale wszscy wywiązali się z postawionego przed nimi zadania śpiewająco. Najwięcej uwagi kradnie oczywiście, główny bohater o twarzy Carstena Bjørnlunda - jest go dwóch, i choć teoretycznie są tacy sami, to z czasem wyłapujemy drobne różnice. Scenariusz pozwala aktorowi rozwinąć skrzydła (szczególnie pod koniec) i to jego emocje w duże mierze sprzedają tę historię.
Podzielony to ciekawe, niebanalne kino. Skromne, z pomysłem, rzetelnie nakręcone (ładne zdjęcia, niezły soundtrack), któremu jednak sporo brakuje, by stać się klasykiem. I dlatego zapewne dowiadujecie się o tym filmie dopiero teraz, czytając ten tekst. Ja zostałem pozytywnie zaskoczony, ale też oczekiwania miałem małe. Adekwatne do poziomu rozmachu filmu i czasu trwania (zaledwie 80 minut z małym hakiem).