5 bardzo dobrych filmowych remake'ów z okazji premiery Króla lwa - fsm - 19 lipca 2019

5 bardzo dobrych filmowych remake'ów z okazji premiery Króla lwa

Disney, jako niekwestionowana firma-szef hollywoodzkiej machiny, może bez lęku testować na widowni różne pomysły na zarabianie pieniędzy. Używanie sprawdzonych historii nadaje się do tego celu wyśmienicie, co udowodniła aktorska wersja Aladyna. Film niezbyt dobrze oceniony przez krytyków zebrał już niemal miliard dolarów. Teraz to samo czeka Króla lwa - perfekcyjnie wyrenderowane zwierzęta podobno mają wielki problem, by przekazać widzom te same emocje, które wszyscy zapamiętali na lata po seansie oryginalnej animacji, ale ostatecznie kasa będzie się zgadzać. Remake'i działają na różnych poziomach niezależnie od ich faktycznej jakości.

Ale przecież świat filmu zna przykłady bardzo dobrych remake'ów. Nowe wersje hitów sprzed lat często bywają równie dobre, co oryginały. A nawet jeśli nie, to nie są dużo gorsze, a to też można uznać za sukces. Z okazji kinowego debiutu nowego Króla lwa zapraszam do zapoznania się z małą listą remake'ów, które uważam za dobre.

Ringu
/ The Ring

Zacznę od tej nowej wersji, która przeskoczyła oryginał pod wieloma względami. Na przełomie tysiącleci moda na azjatyckie straszenie w kinie była niezwykle silna. Nikogo zatem nie zdziwiła decyzja, by bardzo udany, choć może nieco zbyt egzotyczny, horror Hideo Nakaty o nawiedzonej kasecie video, przełożyć na trochę bardziej efektowną, bardziej zrozumiałą formę zachodniego strasznego filmu. Reżyser Gore Verbinski wyszedł z tego starcia z tarczą, a jego Ring do dziś uważam za najstraszniejszy film, jaki kiedykolwiek widziałem.

Låt den rätte komma in
/ Let Me In (Pozwól mi wejść)

Straszymy dalej, choć w innej formie. Tutaj remake musi uznać wyższość oryginału, ale w moim odczuciu różnica nie jest duża. Szwedzki Pozwól mi wejść to niezwykły film o przyjaźni, która skrywa w sobie prawdziwy mrok. Najlepiej byłoby oglądać ten film bez jakiejkolwiek wiedzy na temat fabuły - zaskoczenie gwarantowane. Amerykanie dali światu swoją wersję zaledwie 2 lata po oryginale, wpompowali trochę więcej budżetu, co zaowocowało efektowniejszymi scenami, ale serce fabuły - chłód, izolacja, krew i dziecięca niewinność - pozostało bez zmian.

Perfetti sconosciuti (Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie)
/ Le jeu (Nic do ukrycia)

Para filmowa numer 3 nie wyjeżdża poza teren Europy. Niezwykle udany włoski komediodramat Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie to jeden z większych hitów z tego kraju w ostatnich latach. Producenci postanowili przekuć sukces na jeszcze większy sukces i sprzedali prawa do stworzenia kilku remake'ów, z których ja miałem okazję obejrzeć jeden, ten francuski. Nic do ukrycia kopiuje wszystko bez żenady, ale efekt końcowy okazuje się być bardzo wdzięczny i pozwala dobrze się bawić przez półtorej godziny, a potem zastanawiać się "a jak ja zrobiłbym w podobnej sytuacji".

Funny Games
/ Funny Games U.S.

Funny Games to naprawdę wyjątkowy przykład - mamy tu bowiem do czynienia nie tyle z remake'iem, co wierną kopią stworzoną przez reżysera oryginału. Michael Haneke dał światu niemieckojęzyczne Funny Games w 1997 roku, a dosyć ograniczona liczba widzów poczuła się dosyć nieswojo patrząc na tę pełną przemocy filmową prowokację. Po 10 latach Haneke postanowił sprawdzić, czy język angielski i znane twarze sprawia, że więcej osób pozna jego dzieło. Remake jest nakręcony w identyczny sposób i tak samo mocno rozsiada się człowiekowi w duszy.

Mou gaan dou (Infernal Affairs)
/ The Departed (Infiltracja)

Na koniec zostawiłem dwie różne wersje tego samego motywu fabularnego - policja ma w swoich szeregach wtykę, która szpieguje dla mafii, więc odbija piłeczkę i umieszcza w przestępczym światku jednego ze swoich. Kto kogo odkryje i w jakim momencie to się stanie? Zarówno Infernal Affairs ("made in Hong Kong") jak i amerykańska Infiltracja mistrzowsko prezentują na ekranie pełną emocji zabawę w kotka i myszkę. Martin Scorsese zaoferował widzom świetną obsadę i rozbudowany scenariusz, podczas gdy krótszy o 40 minut oryginał dziarsko pędzi do mety, bez poczucia rozciągnięcia historii.

A co Wy byście wrzucili na taką listę?

fsm
19 lipca 2019 - 14:05