Shiki #9 - krwawej walki ciąg dalszy. - Froszti - 18 lipca 2019

Shiki #9 - krwawej walki ciąg dalszy.

Na rodzimym rynku pojawił się już 9 tom serii, do końca historii pozostały już tylko dwa wydania. Historia coraz bardziej się zagęszcza, wkraczając w decydującą fazę. Najbliższe wydarzenia zadecydują o przyszłości wioski Sotoba i jej mieszkańców. 


Zachęcam do przeczytania recenzji wcześniejszych tomów.


 

Nosferatu (lub jak kto woli Shiki) poczynają sobie coraz śmielej, zabijając i przemieniając coraz większą ilość mieszkańców spokojnej do tej pory osady. Ostatnią deską ratunku dla mieszkańców może okazać się doktor Okazaki oraz przemieniony Natsuno, który jeszcze jakoś opiera się rosnącej żądzy krwi i swoją wściekłość ukierunkowuje na domowników posiadłości Kirishikich. Mieszkańcy nadal wolą żyć w błogiej nieświadomości niż przyznać, że w ich okolicy dzieje się coś „nadprzyrodzonego”. W końcu jednak muszą stanąć przed faktem dokonanym i dopuścić do siebie przerażającą prawdę. Przywództwo nad nimi przejmuje Okazaki, którego celem jest unicestwienie wszystkich istot nadprzyrodzonych. Zarówno ludzie, jak i druga strona zadaje sobie sprawę z tego, że nadchodzi pora ostatecznej rozgrywki. Wojny, w której będzie wiele ofiar i w której może być tylko jeden zwycięzca. Cześć mieszkańców nadal odrzuca od siebie prawdę, nie chcąc brać udziału w mordowaniu swoich bliskich (nawet jeśli stali się potworami). Inni, podobnie jak doktor, całkowicie zatracili resztki człowieczeństwa i pozwolili się pochłonąć krwawej chęci zemsty.

Już wcześniejsze tomy obfitowały w wiele krwawych momentów, ale to, co zobaczymy w dziewiątej części, jest istną krwawą łaźnią. Z rysunków Ryu Fujisaki wylewa się jeszcze więcej mroku (który towarzyszy serii od samego początku) i niepokoju, który udziela się czytelnikowi. O ile projekty postaci są dość specyficzne i nie każdemu muszą one przypaść do gustu, to już każdy będzie musiał przyznać, że Ryu nie ma sobie równych w kwestii cieniowania, które nadaje kolejnym kadra przerażającej głębi. Równie świetnie wypadają rysunki oczu, zawsze mówiło się, że oczy są zwierciadłem, w którym widać ludzkie emocje. To, co można zobaczyć w serii Shiki, jest tego potwierdzaniem. W oczach postaci (ludzkich) widać tutaj strach, wściekłość, smutek, rezygnację. Wzrok wampirów jest zaś kompletnie pusty, przerażający i mocno hipnotyzujący.

Tak jak we wcześniejszych częściach pod płaszczykiem krwawej przemocy i akcji, znajdziemy głębszą analizę „człowieczeństwa”. Z jednej strony krwiożercę i głodne wampiry, pośród których znajdują się jednostki walczące z łaknieniem i zachowujące resztki ludzkiej duszy. Z drugiej mieszkańcy Sotoby, w większości przerażeni i niedopuszczający do siebie prawdy, pośród których pojawiają się jednostki, w których uwidacznia się (do tej pory gdzieś głęboko ukryta) chęć mordu i dokonywania czynów nieludzkich czynów, wszystko to pod pretekstem walki o przetrwanie. Nic nie jest tutaj białe lub czarne, dobre lub złe. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, kto tutaj tak naprawdę jest prawdziwym potworem: ludzie czy wampiry?

Nieprzerwanie od pierwszego tomu cała historia prowadzona jest w taki sposób, że seria może trafić w różne gusta. Mowa tutaj zarówno o miłośnikach krwawych i dynamicznych mang z wampirami w roli głównej, jak i tych, którzy poszukują tytułu, którego fabułę można dogłębnie analizować i doszukiwać się w niej wielowymiarowego znaczenia. Oczywiście scenariusz mangi nie jest wybitny, ale trzyma ona cały czas równy i dobry poziom (zarówno pod względem historii, jak i rysunków). Pewna doza infantylności może być zarzucona nawet kultowemu dziś dziełu Brama Stokera. Patrząc na Shiki z tej perspektywy, można śmiało napisać, że ma się do czynienia z naprawdę bardzo dobrym tytułem, tym bardziej dziwi jego słaba popularność w naszym kraju.

Z mojej stronie pozostaje tylko nieustannie przypominać o tej mandze i cały czas polecać ją każdemu, kto szuka wartkiego tytułu, posiadającego o wiele głębszą fabułę niż wydaje się to na pierwszy rzut oka.

Radosław "Froszti" Frosztęga



Za udostępnienie mangi do recenzji dziękuję wydawnictwu Waneko.


Froszti
18 lipca 2019 - 12:03