Muszę przyznać się, że serię Gears of War ograłem stosunkowo niedawno, ale było warto, a Gears 5, czyli nowa odsłona żołnierzy Gears jest równie świetna, jak poprzednie odsłony. Jeśli mi nie wierzycie, sprawdźcie tę recenzję dla wersji Xbox One.
Uwaga: Tekst nie zawiera żadnego akapitu nawiązującego do trybu dla wielu graczy. Jedynie, co tutaj przeczytacie to osobiste odczucia po sprawdzeniu kampanii jednoosobowej, ale nie wykluczam aktualizacji tekstu (lub oddzielnego materiału).
Już od samego początku rozgrywki było widać, że developer postawił sobie za cel odświeżenie formuły, którą znamy z poprzednich odsłon serii, ale i również pokazać, że jest to ich najbardziej ambitna oraz największa produkcja w świecie kół zębatych.
W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że ekipie The Coalition, to przedsięwzięcie się udało do tego stopnia, że nie zdziwię się, jeśli będziemy za jakiś czas mówić o Gears 5, jako o najlepszej grze tego roku, jeśli chodzi o produkty ze stajni zielonych.
Kolejną nowością, która mnie pozytywnie zaskoczyła to fakt, że tym razem (od pewnego momentu rozgrywki) gramy kobietą i to nie byle jaką, ponieważ jej historia zaczęła się już podczas zabawy w Gears of War 4, więc jest to świetne połączenie z poprzednią odsłoną, ale i czymś nowym, ponieważ na przestrzeni serii graliśmy tylko facetami z jednostki Gears.
Jednak warto tutaj zaznaczyć, że bez gry w poprzednie odsłony będziecie mogli spokojnie grać w nową część serii, jednak dla szerszego obrazu wydarzeń oraz powiązań istniejącymi pomiędzy postaciami, jest to jak najbardziej wskazane, co pomaga jeszcze bardziej wciągnąć się w już i tak wybuchową fabułę.
Ci, którzy grali w poprzednią odsłownę, wiedzą, że mówię tutaj o Kait, jednak zanim będziemy podziwiać zniszczony wojną świat, będziemy musieli trochę pobiegać jako JD, syn Markusa Fenixa, który wydaje się prawie tak wieczny, jak cała seria gier.
Fabuła Gears 5 jest pełna wielu ciekawych wątków, które stopniowo ściągają nas na swoje tory, co sprawia, że skupienie na innej bohaterce z serii nie jest męczące na dłuższą metę, a wręcz przeciwnie. Pokazuje, że zabieg, który zastosowali tutaj twórcy, jest tylko początkiem naprawdę wciągającej przygody, a nowości jeszcze nie raz nas zaskoczą.
Wielką zmianę w całej produkcji otrzymała narracja, która w porównaniu z innymi odsłonami pokazuje, że można to wszystko zrobić jeszcze bardziej mrocznie niż dotychczas, co w moim przekonaniu było dobrym posunięciem, ponieważ gra staje się o wiele żywsza, niż miało to miejsce dla przykładu w Gears of War 2 czy Gears of war 4.
Nie ma chyba chwili spokoju w całej rozgrywce, a narracja cały czas sprawia wrażenie, jakby chciała nam wszystko pokazać od razu, ale specjalnie się ogranicza. Cały ten efekt potęgują rozmowy między postaciami podczas zadań, ale i również świat, który nas otacza. Mimo tego, że momentami wydaje się, jakby był martwy, w istocie skrywa historię, która wręcz krzyczy, że twórcy fabuły nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Ludzie z kanadyjskiego The Coalition pokazali, że jeśli chodzi o poziom narracji, to są oni równie dobrzy, jak ludzie z Santa Monica czy The Naughty Dog. Aspirowali do poziomu mistrzowskich narracji i w moim osobistym przekonaniu, osiągnęli ten poziom bez trudu.
Nie ukryję, że to jak przedstawiona była historia, było wręcz magiczne. Każda scena wydawała się dopracowana do najmniejszego detalu, a co za tym idzie, mieliśmy przed sobą produkcję, zrealizowaną wręcz bajecznie, a emocje, których w fabularnym wątku nie brakuje to, coś tak poruszającego, że miałem wrażenie jakby to, co przeżywali bohaterowie, było również moją historią.
Gears 5 to gra z otwartym światem, ale również znajdą się tam elementy klasycznej piaskownicy. Znajdziemy tam poziomy, gdzie na małej przestrzeni będziemy mieli do wykonania wiele zadań, by przejść dalej, ale na tym zabawa się nie kończy, ponieważ obok tego mamy jeszcze kilka pomniejszych aktywności, ale są one mniejsze i o wiele krótsze byśmy nie stracili przyjemności z rozgrywki, która uwierzcie mi, jest naprawdę wciągająca. Sam w pewnym momencie musiałem się odrywać, by za szybko nie skończyć swojej zabawy.
Dodatkową nowością jest fakt, że podczas potyczek, których w nowych Gears 5 nie jest mało, to do naszej dyspozycji zostaje oddany robot, który wcześniej zajmował się drobnymi rzeczami jak otwarcie drzwi czy ściąganie danych w kluczowych momentach rozgrywki.
Tym razem jednak jego rola jest o wiele większa, ponieważ jest on naszym asem w rękawie, jeśli chodzi o zmianę rozkładów sił podczas walki czy też bardziej pomaga nam, używając określonych dźwigni czy przynosząc amunicję. Jednak to nie jest jego jedyna funkcja, ale więcej na jego temat odkryjecie samemu, bo nie chcę wam psuć niespodzianki.
Zapomniałbym napisać paru słów na temat, jak strzela się w Gears 5. W poprzednich odsłonach serii to był element, który zdawał się robić wrażenie, jakby to właśnie był ten najważniejszy diament, którym producenci chcą się pochwalić.
Tutaj również mamy system poprawnego przeładowywania, co podczas bitwy potrafi pomóc, ale i też przeszkodzić, jeśli nieodpowiednio będziemy obchodzić się z naszym ekwipunkiem, więc stracimy cenne sekundy, które na wyższych poziomach trudności oznaczają życie albo śmierć.
Dla mnie zawsze ten system był czymś, co sprawiało niezmierną frajdę, ponieważ było to takie drobne utrudnienie, które dodawało smaku, bo nie ma nic gorszego od zacinającej się broni, zarówno w świecie gry, ale, jak i realnie.
W wypadku nowej odsłony weszli oni na kolejny poziom i płynność potyczek, ich konstrukcja oraz intensywność pokazują, że The Coalition nie odpuszczą żadnemu elementowi i wymiana ognia jest dla nich równie ważna, jak pokazanie swoich ambicji, że będzie to ich najlepsze dzieło dotychczas.
Ta produkcja jest tak dobrze dopracowana, że znalezienie w niej jakiegokolwiek błędu naprawdę graniczy z cudem lub jego znalezienie będzie trwało o wiele, wiele dłużej niż przejście wątku fabularnego. (Ja zamknąłem się w mniej więcej 12 godzinach, ale gdybym szukał wszystkiego, co trzeba tam znaleźć to mogło by to równie dobrze trwać powyżej 20, jednak nie miałem cierpliwości do znajdziek, a ich tutaj multum.)
Warto również opowiedzieć trochę o oprawie wizualnej, która wielokrotnie sprawiła, że oglądanie każdej lokalizacji czy świata, jaki nas otaczał to czysta przyjemność dla oczu niezależnie od wersji konsoli. Lokacje są piękne, świetnie oświetlone i widać po stopniu ich przygotowania, że poświęcono im naprawdę sporo czasu, ale i również planowania, zanim zaczęto je tworzyć. (Zwykły Xbox One wyciskał z produkcji 30 klatek na sekundę, a jego mocniejsza siostra robiła to w ilości 60 klatek. Pomimo tej różnicy widać, że całość wyciska z urządzenia, ile się da).
Jest to kolejny element, który udowadnia, że ekipa z The Coalition nie zamierzała odpuścić, ponieważ świat, jaki stworzyli, jest naprawdę piękny, jeśli chodzi o widok dla oczu gracza niezależnie czy jest to zniszczony kompleks badawczy, czy gniazdo szarańczy, które oczywiście będziemy musieli zniszczyć.
Grę możecie spokojnie nazwać stabilną, przynajmniej ja nie spotkałem żadnego spadku klatek czy innego rodzaju błędów, niezależnie od tego, w jakiej lokacji się znajdowałem. Twórcy widać przyłożyli się by, była to produkcja idealna.
O nowej odsłonie serii Gears of War nie można powiedzieć, że jest bez wad, ale na pewno jest ich o wiele, wiele mniej niż w przypadku innych produkcji takiego kalibru, a jej rozmach jest naprawdę spory, wręcz niemożliwy do przełożenia na słowa.
Nowe dziecko ekipy z kraju syropu klonowego jest czymś, co na pewno zapadnie nam na wiele lat w pamięci jako dzieło sztuki growej.
Ocena: 9.5/10.