Cios z Ukrainy! Recenzja albumu Jinjer - Macro - fsm - 2 listopada 2019

Cios z Ukrainy! Recenzja albumu Jinjer - Macro

Ukraiński kwartet Jinjer działa na muzycznym rynku od dekady, ale dopiero ostatnie dwa lata muzycy mogą uznać za swego rodzaju eksplozję popularności. Tatiana i koledzy grają coś z pogranicza groove-, alternative- i heavymetalu z domieszką metalcore'u. Jakkolwiek by ich nie zaszufladkować, to i tak hałas będzie taki sam, a nierealny instrument wokalny liderki pozostanie równie niesamowity. Jinjer właśnie wydali świeżutki album zatytułowany Macro - sprawdźmy, o co w tym chodzi.

Ja Jinjer odkryłem ledwie rok temu, gdy za pomocą jednego kliknięcia zrealizowałem stereotyp męskiego samca - zobaczyłem foto zespołu z bardzo ładną dziewczyną i się zainteresowałem. Później okazało się, że YouTube oszalał na punkcie utworu Pisces z plyty King of Everything (swoją droga świetny numer, świetna płyta) - pojawiły się dziesiątki "reaction videos", w których profesjonaliści i amatorzy tak samo reagowali na głos Tatiany z łatwością przechodzący z pięknego śpiewu w demoniczne rejony. Teraz o zaskoczenie już trudno, więc Jinjer musieli udowodnić, że na swojej robocie znają się bardzo dobrze bez użycia sztuczek.

Macro to kontynuacja wydanej na początku roku EPki Micro. Tam dostaliśmy 5 utworów, teraz mamy do poznania 9 kompozycji składających się na nieco ponad 40 minut jazgotu. Album otwierają trzy numery będące singlami. On the Top to taki "anty-Pisces". Zaczyna się muzycznym ciosem, a pojawiający się szybko wokal trudno dopasować do filigranowej brunetki. Szatan później ustępuje miejsca melodyjnemu zaśpiewowi, a sekcja rytmiczna zawstydza starsze i bardziej utytułowane grupy. Pit of Consciousnes kontynuuje ten piękny wątek zmasowanego ataku przeplatanego łagodniejszymi motywami, zaś Judgement (& Punishment) wplata do metalowej machiny reggae'owe motywy, dzięki czemu utwór nabiera niezwykłej lekkości. I tak jak reggae nie lubię, to w otoczeniu mocnego grania robi się zaskakująco smaczne.

Jedziemy dalej. Retrospection zwodzi słuchacza łagodnym wstępem, w trakcie którego Tatiana śpiewa w rodzimym języku (a w zasadzie wszystkie utwory Jinjer są anglojęzyczne), ale metalheadzi bez wątpienia rozpłyną się podczas barażu poczwórnej stopy w drugiej połowie utworu, która zresztą wraca jeszcze kilkakrotnie w czasie całego albumu (np. w kolejnym Pausing Death, który z czasem ewoluuje w cudownie wyluzowany, nastrojowy utwór, by szybko wrócić do technicznej maestrii operowania metalowym instrumentarium). Wszystko podąża podobną ścieżką, ale Jinjer cały czas udowadniają, że taka ściana dźwięku wymaga potwornych umiejętności, dzięki którym płyta nie staje się monotonna.

Jedyny naprawdę inny moment Macro znajduje się na samym końcu - lainnereP to nastrojowe, ambientowe pięciominutowe outro będące dobrym bratem "złego" Perennial z EPki Micro. W takich momentach staje się jasne, że Jinjer mogą robić, co im się podoba i nie zejdą poniżej wysokiego poziomu jakości prezentowanego przez cały czas. Panowie Vlad (perkusja), Roman (gitara) i Eugene (bas) to prawdziwi młodzi wirtuozi i pasjonaci metalowego grania, co widać podczas każdego wywiadu, jaki miał miejsce w trakcie promocji nwoego albumu. Dodajmy do tego teksty tatiany, która stara się swój ryk uczynić interesującym także pod kątem lirycznym (mroczna wersja historii Noego, gorzka prawda o współczesnej Ukrainie w Home Back czy prosta obserwacja, że na osoby z pełnią władzy niekoniecznie są szczęśliwe).

Macro na początku przytłacza, a instrumentalna masakra brzmi podobnie z utworu na utwór. Z czasem jednak zaczyna się dostrzegać niuanse, różnice, fajne motywy i album staje się dużo ciekawszy, pełniejszy. Co prawda nie wszystkie utwory robią tak samo dobre wrażenie - pierwsza połowa albumu wydaje mi sie lepsza, ale fani tego typu grania bez wątpienia znajdą tu dla siebie dużo dobra. King of Everything jest albumem lepszym, ale Macro nie ma się czego wstydzić. Solidny ukraiński cios!

fsm
2 listopada 2019 - 17:27