Zaledwie kilka miesięcy po debiucie serii Shadow Raptors na rynku pojawia się kolejny tom całkiem dobrze zapowiadającej się powieści sci-fi. Szybko pragnę uspokoić wszystkich zaniepokojonych ekspresowym postępem prac, które mogły odbić się na jakości dzieła – nadal jest dobrze. Autor najwyraźniej ma nieograniczone pokłady wyobraźni i czuwa nad nim muza (niewykluczone, że w postaci kota), odpowiedzialna za powieści z gatunku space opera.
Początkowa część książki to dwutorowa akcja, dziejąca się zarówno w Układzie Epsilon Eridani, jak i naszej części kosmosu. Zależnie od tego, którego z nich dotyczy dany rozdział, da się wyczuć zupełnie inne emocje towarzyszące poszczególnym postaciom. Po drugiej stronie Fałdy wyraźnie panuje rozluźnienie napiętej atmosfery i spora radość po zniszczeniu okrętu Oumuamua. Jednostki wojskowe zajmują się teraz gównie eliminacją zagrożenia ze strony niebezpiecznych kawałków obcego statku a ich załogi myślą już o odpoczynku i relaksie. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w okolicach naszego słońca. Głównodowodzący jednostkami bojowymi chce jak najszybciej przedostać się do swojego układu i rozpocząć walkę z wrogiem. Zarówno on, jak i jego załoga nie wie, że główne niebezpieczeństwo zostało już po części zażegnane. Zżera ich potężny stres i obawa o to, czy będą mieli jeszcze do czegoś wracać. Zderza się on jednak z nieubłaganą ziemską biurokracją, która nie potrafi samodzielnie myśleć i opiera się tylko na sztywnych wytycznych i rozkazach. Z jednej strony stara się on trzymać w ryzach nerwy swoich podwładnych, aby nikt nie zrobił czego głupiego, z drugiej sam już jest na granicy wytrzymałości i jest nie tylko gotowy wywołać kryzys dyplomatyczny co nawet doprowadzić do bratobójczej walki. Kosmicznych bitew jest tutaj tyle, co na lekarstwo nie oznacza to jednak, że czytelnik będzie odczuwał nudę. Powieść jest napisana w taki sposób, że emocje towarzyszące poszczególnym postaciom, udzielają się czytającemu i trzymają go w napięciu podczas pochłaniania kolejnych rozdziałów.
Ciekawie rozwija się również fabuła wokół rasy obcych, którzy stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo dla ludzi. Zniszczenie okrętu Oumuamua zwiastuje przynajmniej chwilowy spokój. Szybko jednak okazuje się, że wrak wykazuje nadal niepokojącą aktywność a siły Skunów zaczynają podejmować akcje zaczepne. Każdy kolejny rozdział to nowa tajemnica wskazujące jednoznacznie na to, że przeciwnik ma wobec ludzi jakiś plan, który dopiero zaczął się realizować. Fabuła gęstnieje, oferując czytelnikowi sporo pytań i mało odpowiedzi. Sytuacji specjalnie nie poprawia nawet udane przedostanie się przez Fałdę sił admirała Krawczenko. Szybkie oględziny sytuacji jasno pokazują, że czeka ich jeszcze sporo wysiłku, zanim sytuacja w regionie należycie się ustabilizuje. Siły Zjednoczonej Floty układu Epsilon Eridani muszą nie tylko zająć się wrakiem obcego statku, który może być nieocenionym źródłem technologii, ale również nadal stanowić spore zagrożenie, ale również przeciwstawić się jednostkom obcej rasy i rozwiązać tajemnicę zaginionej ekspedycji górniczej, która może być kluczem do wyjaśnienia całej sprawy.
Autor w przemyślany sposób zróżnicował bohaterów swojego dzieła, którzy stanowią o jego sile. Głównodowodzących wyraźnie przygniata brzemię odpowiedzialności za losy żołnierzy, jak i milionów cywili. Każdy z nich jednak zupełnie inaczej pochodzi do obecnej sytuacji i stara się działać nie tylko w ramach określonych zasad, ale zgodnie z własnymi przekonaniami. Do tego dochodzą jeszcze postacie, które odgrywały znaczącą rolę w pierwszej części serii, dzięki którym powiódł się plan zniszczenia Oumuamua. Teraz ich rola w fabule jest odrobinę mniejsza (przynajmniej w początkowej fazie książki), ale nie oznacza to, że nagle stali się oni mało istotni, wręcz przeciwnie ich działania jasno pokazują, że w kolejnej części będą oni głównym ogniwem napędzającym historię.
Po lekturze tomu drugiego zatytułowanego Sygnał nadal potrzebuje swoje stwierdzenie, że seria Shadow Raptors to obiecująca pozycja, która nie pokazała jeszcze swojej prawdziwej siły. Pod woalem czarnego i bezkresnego kosmosu, autor nadal skrywa gorące i oślepiające wnętrze swojego dzieła, które dopiero będzie przed czytelnikami stopniowo odkrywane.
Radosław Frosztęga
Książkę do recenzji udostępniło wydawnictwo Drageus Publishing House.