Recenzja: Fire Force #2 - Froszti - 6 maja 2020

Recenzja: Fire Force #2

Pierwszy tomik nowej „ogniowej” sagi od wydawnictwa Waneko epatował intrygującym zarysem historii i sporą dawką wartkiej akcji. Pora więc sprawdzić, czy w części drugiej strażacy są w równie dobrej formie i czy przygotowali dla czytelnika coś nowego i zaskakującego.

Część nowego nabytku „ósemki” ma już pierwszy chcesz ogniowy za sobą. Dobry strażak musi być jednak świetnie wyszkolony, dlatego też nowe rekruci poszczególnych jednostek muszą jeszcze trochę potrenować. Zawody SSP przerywa jednak atak tajemniczego przeciwnika, który najwyraźniej wie coś o przeszłości Shinra. Czy zdarzenie, w którym zginęła rodzina chłopaka, naprawdę było spowodowane z jego winy, czy może ktoś inny maczał w tym palce? Czy SSP ukrywają prawdę na temat „samozapłonów”? Dziesiątki pytań, na które na odpowiedzi będzie musiał znaleźć chłopak, pod warunkiem, że uda mu się zostać prawdziwym bohaterem. Jakby tego wszystkiego było mało, to coraz częściej dochodzi do pewnych „nieporozumień” pomiędzy niektórymi jednostkami, których członkowie nie pałają do siebie zbyt wielką przyjaźnią. Kryje się takim jakaś większa tajemnica, która musi zostać odkryta.

Fire Force bez cienia najmniejszej wątpliwości, można zaliczyć do grona bardzo dobrych shounenów. Znajdziemy tutaj wszystko to, co powinno znaleźć się w komiksie tego typu, dodatkowo podane w idealnych wręcz proporcjach. Zaczynając od świetnie wykreowanych różnorodnych postaci, ciekawie prezentującym się świecie pełnym technologii i magii, intrygującej fabule skrywającej sporo tajemnic, wartkiej i widowiskowej akcji na doskonale dopasowanej warstwie humorystycznej (z delikatnym podtekstem) kończąc.

Co ciekawe Atsushi Ōkubo podczas tworzenia swojego dzieła nie wzorował się zbytnio na swoich wcześniejszych mangowych doświadczeniach (szczególnie serii Soul Eater). Jeśli można do czegoś porównać konstrukcję FF, to chyba tylko do innego wydawanego przez Waneko tytułu - Ao no Exorcist. Oczywiście mówimy tutaj tylko o podobieństwie na poziomie szkieletu konstrukcyjnego scenariusza, w pozostałych elementach autor dołożył sporo swojej własnej autorskiej pracy.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną tomiku, to nie można napisać na jej temat nic innego jak tylko – „doskonała”. Stosunkowo prosta kreska kontrastuje z rewelacyjnie narysowanymi dynamicznymi scenami walk, w których ogień odgrywa znaczącą rolę. Bardzo dobrze prezentują się również projekty postaci, w których twórca dbał o każdy najdrobniejszy szczegół ich wyglądu i stroju. Troszkę gorzej jest, jeśli chodzi o tła, raczej króluje tutaj biel, jeśli jednak się już pojawiają, to potrafią przykuwać uwagę odbiorcy.

W przypadku rodzimego wydania nie ma się zbytnio do czego przyczepić, jest ono poprawne, czyli dokładnie takie jak powinno być. Jedyne co może przeszkadzać to wielkość czcionki przy niektórych kadrach. Jednak biorąc pod uwagę standardową wielkość tomiku i dużą ilość tekstów w wybranych miejscach, to potrzebne były pewne ustępstwa jakościowe.

Pojawia się więc najważniejsze pytanie – czy warto na bieżąco śledzić losy dziennych „strażaków”? Odpowiedz może być tylko jedna: tak, tak i jeszcze raz tak. Jeśli lubujesz się w dynamicznych tytułach, których głównym zadaniem jest dostarczenie solidnej, acz pod wieloma względami prostej rozrywki, to Fire Force z miejsca znajdzie się na twojej liście must have.



Egzemplarz do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.

Froszti
6 maja 2020 - 10:26