Recenzja: Murcielago #15 - Froszti - 12 maja 2020

Recenzja: Murcielago #15

Po krótkiej przerwie, w moje ręce ponownie wpada nowy tomik serii Murcielago. Pora więc sprawdzić, czy tym razem wymyśliły szalone bohaterki i z jakimi ciężkimi sprawami przyjdzie im się zmierzyć.

Sprawa krwawego mordercy z kanałów zostaje ostateczne rozwiązana. Kuroko jak zawsze spisała się na medal, zasługuje więc na chwilę należytego relaksu. Doskonale wiadomo, że po skończonej sprawie nie ma dla niej nic lepszego niż chwila sypialnianych przyjemności (oczywiście o ile nie dowie się o nich Chiyo). Należyta dawka rozrywki należy się również reszcie towarzystwa, dlatego dziewczyny nie mogę zmarnować okazji odwiedzenia Cyrku Buggshashi, który powraca do miasta po ponad dziesięcioletniej przerwie. Słonie, pokazy iluzjonistycznych sztuczek, podniebne akrobacje na trapezie i cała masa innych atrakcji, dzięki którym zarówno Hinako, jak i reszta bohaterek promieniej ze szczęścia. Nic jednak nie trwa wiecznie i szybko trzeba powrócić do smutnej, szarej i chwilami brutalnej rzeczywistości. Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach jeden pracowników cyrku rani poważanie swoją koleżankę, po czym kompletnie nie jest świadomy swojego czynu. Sprawa okazuje się o wiele głębsza i bardziej skomplikowana niż policja początkowo sądziła. Wszystko skazuje na to, że cyk jest w jakiś sposób powiązany z tajemniczymi wydarzeniami, w których uczestniczą zwykli ludzie pozbawienie całkowicie samoświadomości. Sprawcą może być przestępca skrywający się pod pseudonimem „Comedy Writer”, który działał już dekadę wcześniej, ale nagle zaprzestał swoich zbrodni. Czy Kuroko i reszta ferajny rozwikła zagadkę i ponownie ochroni miasto przed krwawymi konsekwencjami?

Seria od samego początku opiera się na stosunkowo prostym, ale świetnie tutaj dopracowanym schemacie. Pojawia się sprawia kryminalna, z którą policja nie może sobie zbytnio poradzić, wtedy na scenę wkracza była zabójczyni i jej towarzyszki, które przy wykorzystaniu dziesiątek niestandardowych metod „śledczych” pozbywają się problemu. Do tego wszystkiego dochodzi naprawdę spora dawka akcji, jeszcze większa specyficznego humoru i wyraźna nutka „pikanterii”. Nie ma co ukrywać, że tytuł kierowany jest raczej do męskiego odbiorcy, który liczy na prostą dynamiczną chwilę relaksu. Pod tymi względami tytuł nieprzerwanie od piętnastu tomów stoi na naprawdę przyzwoitym poziomie, dodatkowo w tle dostarczając bardziej zagadkowej treści fabularnej.

Jeśli jednak mam oceniać sam zaserwowany tutaj wątek kryminalny, szczególnie w porównaniu z wcześniejszymi sprawami, to prezentuje się on niestety dość przeciętnie. Nie znajdziemy tutaj widowiskowej akcji, która ustępuje miejsca licznym dialogom i powolnym prezentowaniu całego śledztwa. Na całe szczęście nie zabrakło pozostałych kluczowych elementów (humoru i pikanterii), chociaż i tak jest ich mniej niż zawsze. Pozostaje mieć nadzieje, że w kolejnej części śledztwo zdecydowanie bardziej się rozwinie i powróci na utarte dynamiczne tory.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to jest ona dokładnie taka sama jak wcześniej, pod tym względem nic się nie zmienia. Nadal mamy do czynienia z mieszanką prostoty, humorystycznych kadrów z bardziej wyszukanymi i dokładniejszymi rysunkami. Całość jest urokliwa, klimatyczna i momentami odrobinę infantylna (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).

Trudno już teraz wyrokować czy twórca postanowił coś pozmieniać w swoim dziele, czy nastąpiła tylko chwilowa „zadyszka”. Przekonać się o tym będzie można dopiero po pojawieniu się na rynku kilku kolejnych części. Na chwilę obecną seria jako całość nadal jedna stanowi bardzo ciekawy mangowy kąsek, którym powinien zainteresować się każdy miłośnik prostych, acz dynamicznych tytułów.

Nadal solidna pozycja, zaliczająca jednak chwilę zadyszki.

Radosław Frosztęga


Mangę do recenzji udostępniło wydawnictwo Waneko.

 

Froszti
12 maja 2020 - 10:59