Recenzja mangi Magi #28-#30 - Froszti - 26 października 2020

Recenzja mangi Magi #28-#30

Seria Magi coraz szybciej zbliża się do swojego końca. Zanim jednak to nastąpi, warto sprawdzić co autorka przygotowała dla swoich fanów w tomikach #28-#30. Czy ten „magiczny” shōnen, dalej utrzymuje swój wysoki poziom jakościowy i zapewnia czytelnikowi nadal taką samą pokaźną dawkę frajdy?

Część dwudziesta ósma to kontynuacja opowieści o cesarstwie Kou, gdzie na tronie zasiadł nowy władca. Zdobycie przez jego tronu i dalekosiężne plany rozwoju państwa i chęć doprowadzenia do światowego „pokoju”, nie mogły nie zwrócić uwagi jego przeciwników. Wojna domowa rozgorzała więc z wielką siłą, gdzie armie wschodu i zachodu, postawiły wszystko na jedną kartę. Szala zwycięstwa wydaje się po stronie Kouen'a i jego armii, która ma przewagę liczebną i więcej „magicznych” naczyń. Hakuryu nie ma jednak zamiary tak łatwo odpuścić i ma on potężnego „asa” w rękawie, który może zakończyć cały konflikt. Jego użycie wiele zmieni na arenie mocarstw, wprowadzając całkiem nowy porządek świata. Czy lepszy? To już pytanie dość otwarte.

Akcja tomików 29-30 przenosi czytelnika w nieodległą przyszłość, gdzie cały dotychczasowy świat uległ ogromnej przemianie. Odbiorca będzie naprawdę mocno zaskoczony, gdyż nic nie jest już takie, jakie było na początku całej serii. Obie części w głównej mierze skupiają się na losach jednego z najważniejszych dla tytułu bohaterów. Nic więcej na temat fabuły owych części nie można napisać, aby unikać niepotrzebnych spojlerów. Można jedynie dodać, że autorka przygotowała dla fanów serii sporą dawkę niespodzianek i treści gdzie zobaczymy znane postacie w nowych dla siebie „rolach”.

Seria Magi uległa na przestrzeni kolejnych wydawanych tomików, naprawdę wielkiej przemianie. Wszystko zaczęło się od prostej, ale przyjemnej opowieści przygodowej, później przerodziło się w tytuł pełen akcji i świetnego humoru. Teraz im bliżej końca jesteśmy, to wyraźnie widać jak seria skręca w stronę coraz to poważniejszych tematów. Można byłoby napisać, że historia stopniowo dorastała, serwują powoli coraz to trudniejsze treści, które powinni przypodobać się dojrzalszemu odbiorcy. Wesoła przygoda, prosta widowiskowa akcja i cała masa humoru z podtekstem, przemieniła się w tematykę wojen, knowań politycznych, cierpienia, zemsty, wielki ekonomii na tematyce teologicznej kończąc. Autorka nie boi się teraz poruszać naprawdę różnorodnych i mocno poważnych tematów, zasypując jednocześnie odbiorcę gargantuiczną ilością tekstu. Zmiany te w mojej ocenie są jak najbardziej na plus, doskonale jednak zdaje sobie sprawę z tego, że profil serii mocno się przemienił i młodsi czytelnicy, którzy do tej pory byli fanami tytułu, mogą nie dotrwać do ostatniego tomiku. Oczywiście obok poważnego scenariusza nadal znajdziemy tutaj solidną dawkę widowiskowej treści, nie jest ona już tak ważna, jak we wcześniejszych częściach. Dość marginalnie potraktowany jest „niestety” teraz specyficzny humor serii, który swoją pewną doza infantylności i pikanterii, zjednał sobie spore grono fanów. Ten element zmian można uznać za wadę, szczególnie że odrobina głupich żartów wcale nie przeszkadzałaby poważniej historii, wręcz jeszcze mocniej uwypuklałaby niektóre jej fragmenty.

Ewolucyjnym zmianom formy oparła się za to szata graficzna, która od samego początku wyglądała świetnie i nie wymagała żadnej poprawy/przemiany. Artystka swoim rysunkowym przepychem pozwala nacieszyć oczy odbiorcy świetnie przygotowanymi planszami (genialne wyglądające postacie, dopracowane tła i widowiskowe sceny dynamicznej akcji). Są jednak chwile, kiedy duża szczegółowość rysunku, małe kadrowanie i duża ilość pojawiające się tekstu sprawia, że nie wszystko jest tak czytelne, jak powinno być. Na całe szczęście dużo utrudnienia z tego powodu są dość marginalne.

Nie ma sensu więcej rozpisywać się na temat recenzowanych tomików. Zarówno one, jak i cała seria są po prostu wyśmienitego i zdecydowanie warto po nie sięgnąć. Tytuł tak jak zostało to już wspomniane, powinien teraz ukontentować bardziej dojrzałego czytelnika, który wymaga on pozycji czegoś więcej niż tylko widowiskowości.

Magiczna doskonałość, która po pewnych przemianach zaczyna być coraz poważniejsza.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
26 października 2020 - 10:40