Recenzja komiksu Posiadłość #1 - Froszti - 28 października 2020

Recenzja komiksu Posiadłość #1

Zbliża się okres ten okres roku, kiedy to wszelkiej maści horrory, będą święcić swoje mniejsze i większe triumfy. Jeśli jednak ktoś nie lubi filmów, a pragnie poczuć dreszczyk emocji, powinien zainteresować się nowym tytułem wydawnictwa Lost In Time.

Początek tytułu pokazuje czytelnikowi postać Charlesa Blaine’a – człowieka, który ma piękną żonę, cudowne dzieci, świetnie prosperującą firmę i ogromny majątek. Cała jego szczęśliwość zostaje zakończona, kiedy wraz z żoną giną w makabrycznych okolicznościach. Dwójka jego osieroconych dzieci trafia pod opiekę najbliższego krewnego, którym jest jego brat Chase. Człowiek ten od bardzo dawna uważany jest za zakałę rodziny i kogoś, kto nigdy nic nie osiągnie. Teraz jednak musi zebrać się w sobie i zapewnić dzieciom, chociaż namiastkę normalności i stabilizacji. Wraz z nimi przeprowadza się od do miasteczka Cape Augusta, gdzie znajduje się tytułowa Posiadłość rodu Blaine’ów. Wielki stary dom, którego otaczają ponure i przerażające bagna, skrywa wiele tajemnic rodzinnych, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Nie jest również miejsce, gdzie można czuć się bezpiecznie, o czym bohater będzie miał okazję szybko się przekonać.

Komiks Posiadłość otrzymany z księgarni TaniaKsiazka.pl, od samego początku epatuje pewnym mocno wyczuwalnym klimatem rodem z dzieł Stephena Kinga czy Johna Carpentera. Można więc rzec, że twórcy wzięli sobie na cel idealne wzorce, aby stworzyć naprawdę ciekawe dzieło. Scenarzyści Michael Moreci i Tim Daniel, starają się w tym tytule jednak nie tylko powielać niektóre sprawdzone schematy, ale dodać do nich pewną porcję własnych pomysłów. Stworzona przez nich opowieść łączy w sobie cechy dobrego budżetowego horroru klasy B (co nie jest wcale cechą negatywną) z pewnymi wątkami sensacyjnymi i obyczajowymi. Taka mieszanka nadaje pozycji pewnej dramaturgii i wielowątkowości. Przez większość albumu doskonale się to sprawdza, pojawiają się jednak tutaj również pewne wyczuwalne zgrzyty. W niektórych scenach wyczuwalna jest próba zbyt sztucznego wytworzenia atmosfery „horroru”, na czym cierpi fabularny aspekt komiksu. Pewne dość mocne problemy twórcy mają tutaj również z operowaniem czasem. Jedne sceny są kompletnie niepotrzebnie zbyt długie, inne zaś te próbujące nadać dziełowi pewnej emocjonalności, traktowane są po macoszemu. Być może pewna niekonsekwencja w budowaniu scenariusza wynika z pewnego braku doświadczenia twórców.

Jeżeli zaś chodzi o warstwę wizualną tytułu, to… niekoniecznie każdy będzie zachwycony stylistyką prac Joshuy Hixsona. Dość „brudna” kreska artysty sprawia, że kadry nie zawsze są dobrze czytelne. Na pewno nie można jednak odmówić rysownikowi próby nadania postaciom mocnej emocjonalności i ekspresyjności, która ma za zadanie mocniejsze uwypuklenie bohaterów. Na uwagę zasługuje również zastosowana tutaj paleta barw, która zdominowana jest przez mocno przygaszone kolory z wyraźnymi akcentami fioletu/zieleni. Moim zdaniem doskonale podsyca ona klimat i świetnie wizualizuje niektóre aspekty ponurego bagna otaczającego posiadłość.

Biorąc pod uwagę wszystkie wady i zalety komiksu, można stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z dziełem „poprawnym” mającym pewien potencjał na przyszłość, które jednak przez pewne wpadki jakościowe nie osiągnęło pełni swoich możliwości. Jeśli jednak spragniony jest ktoś komiksowego horroru i jest wstanie przymknąć oczy na pewne „niedoskonałości”, to zdecydowanie powinien zainteresować się tą pozycją. Warto sprawdzić również inne komiksy i bestsellery w księgarni Taniaksiazka.pl

Jest poprawnie - mogło być jednak lepiej.
Froszti
28 października 2020 - 13:44