Recenzja mangi Requiem Króla Róż #1-#5 - Froszti - 19 kwietnia 2021

Recenzja mangi Requiem Króla Róż #1-#5

Jeżeli kiedykolwiek jakimś cudem w waszych głowach urodziło się pytanie, co mogłoby powstać z połączenia twórczości Szekspira i motywu "gender bender", to tytuł Requiem Króla Róż powinien was mocno zainteresować. Pozycja wydawana na naszym rynku przez wydawnictwo Waneko łączy bowiem Szekspirowską teatralność historii z licznymi typowo mangowymi elementami, tworząc tym samym mocno nietuzinkową pozycję.

Autorka mangi Aya Kanno w procesie tworzenia swojego tytułu czerpała inspirację z dwóch dramatów Szekspira „Ryszard III” i „Henryk VI”, starając się przenieść pewne założenia tych dzieł na poletko komiksowe/mangowe. Oczywiście nie ma tutaj mowy o przełożeniu historii 1:1. Tytuł zachowuje swoją mangową formę, gdzie bujna wyobraźnia autorki odgrywa znaczącą rolę, jednocześnie implementuje ona w stworzony przez siebie scenariusz pewne wątki, dialogi czy postacie występujące we wspomnianych sztukach.

Akcja przenosi więc czytelnika do XIII wiecznej Anglii, gdzie dwa zwaśnione rody Lancasterów i Yorków, toczą ze sobą nieustającą wojnę o wpływy i władze. Każda ze stron nie ma zamiaru odpuścić i zrobi dosłownie wszystko, aby to ich przedstawiciel złożył na głowę królewską koronę. Fabuła skupia się tutaj na postaci Ryszarda (syna księcia Yorku), który od momentu urodzenia był naznaczony przez „diabła”. Potomek potężnego rodu urodził się bowiem z pewną przypadłością, przez którą został odrzucony przez matkę i mocno znienawidzony przez członków swojej rodziny. Brak wsparcia rodzicielki rekompensował on sobie wielką miłością do ojca (jednostronną), który stał się dla niego prawdziwym wzorcem do naśladowania. Jest on przekonany, że tylko wojna pozwoli jego rodowi osiągnąć upragnioną władzę. Nie spodziewał się on jednak, że w wyniku militarnej zawieruchy pozna on Henryka VI, który stanie się dla niego nowym obiektem uwielbienia. Na dodatek jego syn Edward zaczyna się interesować bohaterem, święcie będąc przekonanym, że jest on dziewczyną. Później przedstawiona wydarzenia dosłownie galopują, za każdym razem dostarczając czytelnikowi nowych wrażeń. Yorkowie w końcu zdobywają "wpływy", jednak ich szczęcie nie trwa nazbyt długo. Muszą oni zmierzyć się z kolejnym przeciwnikiem, którego armia będzie zagrażać ich dominacji. Jakby tego wszystkiego było mało, to w całość opowieści wpleciona jest jeszcze Joanna D'arc (a dokładniej jej duch), który nieustannie przygląda się władcom Anglii, którzy zostali przez nią przeklęci.

Jest to zaledwie malutki zarys samego początku dość złożonej historii, która wypełniona jest nieprzewidywalna, dynamiczna i szalona. Nie wspominając już tutaj o licznych przeskokach czasowych czy wątkach jasno dających do zrozumienia, że mamy tutaj bardziej do czynienia z tytułem fantasy niż dziełem historycznym. Na całe szczęście pomimo mknącej do przodu fabuły, autora zachowuje jej spójność, nie wywołując tym samym u czytelnika poczucia zagubienia.

Tak jak zostało to już wspomniane, tytuł obfituje w liczne wątki mocno odbiegające od prawdziwej historii czy twórczości Szekspira. Zresztą opis na tylnej obwolucie jasno daje do zrozumienia, że jest to mangowa porcja „mrocznej fantastyki”. Nie jest to więc dzieło dla ortodoksyjnych miłośników angielskiego poety (zresztą nie sądzę, aby oni interesowali się w ogóle mangą). Dość ostrożnie do tytułu muszą również podchodzić miłośnicy wartkiego fantasy. Autorka co prawda dobrze oddaje klimat tego gatunku, o wiele bardziej jednak skupiając się na postaciach i zachodzących pomiędzy nimi relacjach. Miłość, nienawiść, pożądanie, smutek, brak akceptacji, niemożność odnalezienia prawdziwego siebie. Tego rodzaju tematyka jest tutaj dość powszechna i napędzająca treści kolejnych części. Pod względem tematyki nie jest źle, jednak nie każdemu ona przypadnie do gustu.

W kwestiach wizualnych manga prezentuje się za to znakomicie i nikt nie powinien tutaj jej niczego zarzucić. Projekty postaci są ładne, mimika ich twarzy potrafi oddawać liczne emocje, a tła poszczególnych kardów stanowią idealne uzupełnienie konkretnej sceny. Wiele dobrego należy również napisać na temat grafik zastosowanych na obwolutach poszczególnych tomików. Wizualny przepych początkowo może wydawać się przytłaczający, ale doskonale pasuje on do całej historii i niewątpliwie mocno przykuwa wzrok potencjalnego odbiorcy. Co do samej jakości rodzimego wydania, nie prezentuje się ono bardzo dobrze i nic więcej nie trzeba dodawać.

Requiem Króla Róż jest więc tytułem mocno intrygującym, który może porwać czytelnika w swój iście fantazyjny świat. Przedstawiona tutaj historia może niekoniecznie jest „rewolucyjna”, na pewno jednak podaje sprawdzone schematy w ciekawej odmienionej formie.

Szekspirowska mroczna fantastyka z całą masą typowo mangowych elementów, które potrafią zaciekawić czytelnika.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
19 kwietnia 2021 - 09:29