Recenzja mangi Wielka Wojna Zodiaku #04 - Froszti - 2 maja 2021

Recenzja mangi Wielka Wojna Zodiaku #04

Wszystko ma swój początek i koniec. Nawet największa „wojna” musi kiedyś się skończyć, wyłaniając tym samym ostatecznego zwycięzcę. Pytanie jest kto z grona „morderczych zodiaków”, zdołał przetrwać do samego końca?

Trzy wcześniejsze części mangi stawiały przede wszystkim na widowiskowość i mocną „akcję”. Niczego innego nie można było się również spodziewać po ostatnim tomie serii. Biorąc w ręce tomik Wielka Wojna Zodiaku #04 otrzymany z Taniejksiazki.pl, byłem pewien, że jego wnętrze skrywa szaloną, krwistą i mocno odjechaną treść. Jeśli tylko kogoś nie zarażają tego rodzaju elementy i jest wstanie zaakceptować naprawdę sporą dawkę mocnej przemocy, to tytuł jest dla niego jak znalazł. Już pierwsze strony czwartego tomu pokazują, że finał „wojny” będzie widowiskowy. Chwilowy sojusz wojownika „Byka i Tygrysa” mający na celu pozbycie się zagrożenia w postaci zabójczego „królika” to tylko przedsmak tego, co można znaleźć na kolejnych stronach. Masa krwawej jatki staje się doskonałym pretekstem dla autora, aby przedstawić jednocześnie pewne ważne fakty z przeszłości wspomnianych postaci. Ukazane tutaj retrospekcje mają za zadanie wyjaśnić czytelnikowi sens działań niektórych wojowników, którzy od samego początku „wojny” kierowali się pewnymi nie do końca jasnymi celami. Gdzieś z tła całej historii przebija się również odrobinę większa głębia fabuły, niespecjalnie jednak jest czas i chęć, aby się nad nią zbyt długo zastanawiać, kiedy kolejne plansze wypełnione są szalonymi potyczkami.

Najważniejszym pytaniem jest więc czy mamy tutaj do czynienia z bardzo dobrym zwieńczeniem całej historii? Odpowiedź nie jest taka oczywista. Najprościej można byłoby stwierdzić, że nie. Wiele wątków nie zostało tutaj należycie wyjaśnionych lub ich rozwinięcie było trochę nazbyt absurdalne. Ponadto sam zwycięzca „wojny zodiaków” nie był nadmiernie zaskakujący, pod warunkiem, że zna się trochę mitologię Dalekiego Wschodu. Pomimo tego wszystkiego można ostatni tom serii uznać za satysfakcjonujący i na swój sposób dopełniający krwawą opowieść. Wszystko zamężne jest od tego, czego oczekiwało się po tym tytule.

Prosta, krwawa historia to jedno, najważniejszym i „najlepszym” elementem mangi jest jej oprawa graficzna. Pod tym względem nieróżni się ona od tego, co można było zobaczyć we wcześniejszych odsłonach. Autor stawia na dynamiczny styl, decydując się wielokrotnie wykorzystać twardą i surową kreskę. Jeśli jednak tego wymaga sytuacja, potrafi on kreślić naprawdę szczegółowe kardy, dotyczy to głównie postaci, które prezentują się co najmniej świetnie. Jedyny minus to niektóre większe plansze są jak na mój gust trochę zbyt przeładowane, co utrudnia odbiór całości rysunku.

Nie pozostaje więc nic innego jak tylko kolejny raz potworzyć jak mantrę stwierdzenie, że nie jest to tytuł dla każdego. Jeśli ktoś szuka czegoś prostego, krwawego, nastawionego w 99% na akcję i nie oczekuje porywającej fabuły, to jak najbardziej może ten tytuł sprawdzić. Cała reszta powinna się trzymać od mangi z daleka i poszukać czegoś innego. Polecam sprawdzić również inne warte uwagi komiksy i bestsellery w księgarni TaniaKsiazka.pl.

Krwawy i szalony finał „wojny zodiaku”.
Froszti
2 maja 2021 - 10:36