Recenzja mangi Miecz zabójcy demonów #6 - Froszti - 17 maja 2021

Recenzja mangi Miecz zabójcy demonów #6

Kimetsu no Yaiba to bez cienia wątpliwości jeden z największych hitów ostatnich lat. Pozycja zyskała na całym świecie tak ogromną rzeszę fanów, że bije ona kolejne rekordy sprzedaży. Nie pozostaje więc nic innego jak tylko cieszyć się faktem, że tytuł pojawił się również na naszym rynku i mamy okazję śledzić losy Zabójców Demonów.

Pierwsze pięć części serii było wypełnione całą masą dynamicznej akcji, która zdecydowanie powinna spodobać się każdemu miłośnikowi dobrze napisanych shounenów. Szósta odsłona cyklu znacząco zwalnia tempo, aby czytelnik miał okazję lepiej przyjrzeć się niektórym bohaterom.

Wszystko zaczyna się od zakończonego pojedynku z pajęczym demonem. Pokonanie niebywale groźnego przeciwnika nie oznacza jednak dla bohaterów spokoju. Problemem jest pojawienie się na miejscu kilku potężnych członków organizacji, którzy zatrzymują Tanjirou i jego siostrę. Opieka nad „demonem” (nawet jeśli jest to jego siostra) dla pogromcy jest największą z możliwych zbrodni. Nic więc dziwnego, że musi on stanąć przed dowództwem Korpusu Pogromców Demonów i zostać osądzonym przez jego członków. Wszystko wskazuje na to, że za tego rodzaju zbrodnię jest możliwa tylko jedna kara – śmierć. Niespodziewanie jednak pojawia się ktoś, kto ma inne zdanie na ten temat.

Szósta odsłona mangi oferuje kilka różnych wątków, które w głównej mierze skupiają się na kilku bohaterach. Samej „akcji” tak typowej dla serii jest tutaj mała ilość. Autor większą uwagę poświęca tu dialogom, które mają odkryć przed czytelnikiem niektóre sekrety organizacji i rozjaśnić pewne aspekty fabuły. Na utarte ścieżki historia powraca dopiero pod sam koniec, kiedy to znowu robi się krwawo i widowiskowo. Zmiana tempa akcji nie oznacza jednak, że nagle wykreowane postacie nabiorą „głębi”, a fabuła stanie się nadmiernie intrygująca. Nadal jest to pozycja czerpiąca pełnymi garściami ze standardowych elementów shounenów, która od samego początku miała być prosta i widowiskowa. Nie jest to jej wada, wręcz przeciwnie to właśnie dla tego tytuł stał się tak bardzo popularny.

W kwestiach wizualnych tomik nieróżni się niczym od tego, co można było zobaczyć we wcześniejszych częściach. Prosta, ale dość przyjemna w odbiorze kreska, umiejętnie oddająca dynamikę wydarzeń potrafi w wielu kadrach zachwycić i dobrze współgra z samą fabułą.

Nie pozostaje więc nic innego jak tylko polecić Miecz zabójcy demonów #6 każdemu, kto miał okazję czytać wcześniejsze odsłony i tego rodzaju opowieść przypadła mu do gustu. Jeśli zaś ktoś jakimś cudem nie miał jeszcze styczności z serią a lubi dynamiczne historie, to czym prędzej powinien nadrobić zaległości.

Kolejna całkiem solidna porcja dynamicznej historii, która zachwyciła miliony na całym świecie.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
17 maja 2021 - 23:00