The Promised Neverland to seria, która skradła serca wielu miłośników komiksów na całym świecie. Manga napisana przez Kaiu Shirai i zilustrowana przez Posuke Demizu zaoferowała czytelnikom naprawdę wciągającą historię. Opowieść mocno fascynowała, chociaż miała swoje lepsze i gorsze momenty. Wszystko jednak kiedyś się kończy. Pora więc zobaczyć jak prezentuje się finał tej niesamowitej przygody.
Po klęsce królowej demonów i przywódców poszczególnych „domów”, sytuacja stała się jeszcze bardziej niebezpieczna i nieprzewidywalna. Ratunkiem dla wszystkich może być wskrzeszenie starszyzny przez Sung-joo i Musice. Chaos stara się wykorzystać Peter Ratri, który może być gorszym „potworem” niż wszystkie pokonane do tej pory demony. Ostateczna bitwa, która zdecyduje o przyszłości, rozegra się na znanych terenach Grace Field House.
Część dziewiętnasta serwuje więc czytelnikowi spore spektrum różnorodności. Twórcy wypełnili bowiem kolejne strony tomiku nieprzerwaną i mocną akcją. Pojawia się tutaj kilka wątków fabularnych i wiele brutalnych emocji, które będą wywoływać u czytelnika masę emocji. Nadmiar „widowiskowości” ma tutaj niestety również swoje pewne wady. W niektórych fragmentach opowieść wydaje się nieco za płaska i wręcz prosi się o szersze pokazanie danego wątku. Ograniczona ilość miejsca sprawia jednak, że autor dość szybko mknie do przodu z historią, przeskakując z jednego jej elementu na drugi. Na całe szczęście nie odbiło się to na samych postaciach, które nadal wypadają bardzo dobrze. Prym wiedzie tutaj wspomniany Peter Ratri, którego zachowanie i motywacje są dla czytelnika ciągle jedną wielką tajemnicą. Obok tego wszystkiego autor zapewnił fanom kilka fabularnych zaskoczeń, które naprawdę mogą wywołać mocne zdziwienie (w pozytywnym znaczeniu). W tomie tym Kaiu Shirai pokazuje, że nadal wie jak podtrzymać zawiłości swojej historii i kreować najróżniejszego rodzaju tajemnice. W kilku momentach mógł się on pokusić o coś „głębszego” scenariuszowo, całościowo jednak tomik wypada znakomicie. Tak samo zresztą, jak jego oprawa wizualna. Artysta nadal wykonuje solidną pracę w sekwencjach akcji i projektowaniu postaci. Dużą uwagę w tej części zwraca jego skupienie się na mimice twarzy, które naprawdę nieźle oddają różnego rodzaju emocje (nawet jeśli chodzi o demony). The Promised Neverland Volume #19 pod pewnymi względami mógłby więc być odrobinę lepiej dopracowany, jednak patrząc na wszystkie części składowe oferowanej tutaj treści, nadal prezentuje się ona wyśmienicie i zapewnia czytelnikowi dużą dawkę rozrywki.
Część dwudziesta (i ostatnia) to finałowa walka, w której Emma z przyjaciółmi stawia czoła Peterowie Ratri. Pomimo stoczeniu wielu wcześniej potyczek z potencjalnie groźniejszymi przeciwnikami to właśnie ten „wróg” będzie dla dzieciaków najgroźniejszy. Wiele dzieje się również w samym świecie demonów, który przezywa swoje załamanie i nie wiadomo jak będzie w nim wyglądać przyszłość.
Finał całej wyśmienitej historii najlepiej jest określić mianem „dobrego”. Teoretycznie znalazło się tutaj wszystko to, co powinno być w zakończeniu historii. Zostaje wyjaśniona spora część tajemnic, nie brakuje kilka naprawdę niezłych zaskoczeń, pojawiają się mocno wyraziste emocje i równie ekscytująca akcja. Nie mniej jednak po przeczytaniu ostatniej strony gdzieś w głębi czytelnika, kiełkuje małe rozczarowanie. Po tak wybitnej i mocno wciągającej historii można byłoby się spodziewać zakończenia, które wyrwie nas z przysłowiowych kapci. Wpływ na to mają niektóre postacie, Emma w ostatnich rozdziałach nie błyszczała tak mocno, jak wcześniej, będąc trochę zbyt przewidywalna. Nie wspominając już innych ważnych dla serii bohaterów, którzy nagle przestali się całkowicie liczyć. Twórca moim zdaniem przygotował wygodne i bezpieczne dla siebie zakończenie. Jest ono na tyle „neutralne”, że każdy powinien być nim na swój sposób zadowolony. Niczego odkrywczego nie można napisać natomiast na temat warstwy graficznej. Rysunki są ładne, przykuwają uwagę, doskonale potrafią oddawać emocjonalność niektórych scen. The Promised Neverland #20 jest więc „dobrym” finałem wyśmienitej historii. Jest to zakończenie „słodko-gorzkie”, które z jednej strony zapewnia odbiorcy radość, z drugiej trudno jest nie odczuwać pewnego małego rozczarowania.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mang do recenzji.