Recenzja mangi Magi: Labyrinth of Magic #36-#37 - Froszti - 8 lipca 2021

Recenzja mangi Magi: Labyrinth of Magic #36-#37

Seria Magi po naprawdę długiej obecności na naszym rynku dobiega końca. Pora więc bliżej przyjrzeć się dwóm ostatnim tomikom i zobaczyć co autorka przygotowała na wielki finał.

W tomiku #36 ostateczna potyczka o wygląd przyszłości świata nabiera coraz większej dynamiki i przynosi coraz więcej zaskoczeń. Dar przekonywania Alibaby ma wpływ na zachowanie Sindbada, wszystko mogłoby więc potoczyć się w dobrym kierunku. Niestety, ale w Wielkim Kanionie zaczynają się dziać naprawdę dziwne rzeczy, a święty Pałac zaczyna porażać się w odmętach chaosu. Garstka bohaterów, których ogromna wiara w ludzkość jest niezachwiana, staje więc do potyczki, która zadecyduje o wszystkim. Konsekwencje tej decyzji są doskonale widoczne w ostatnim #37 tomie mangi. Świat pomimo starań bohaterów i ich wielkiego poświęcenia zaczyna coraz szybciej obracać się w nicość. Nadzieja i rozpacz mieszają się tutaj, tworząc wyraziste i silnie odczuwalne przez czytelnika emocje. Najmocniej są one widoczne w walce na śmierć i życie, jaką prowadzą Sindbad i Dawid.

W poprzednich recenzjach wielokrotnie było wspominane, jak bardzo manga na przestrzeni kolejnych numerów nie tyle ewoluowała, co wyraźnie się zmieniała. Śmiało można nawet stwierdzić, że od pewnego momentu mamy do czynienia z dwoma różnymi tytułami. Początek to dynamiczna przygoda, przepełniona świetnym humorem i masą nietuzinkowych postaci. W pewnym momencie autorka poszła w o wiele zaskakującą tematykę, tworząc tym samym dzieło na bardziej wymagające i dojrzalszego odbiorcy. Doskonale obrazują to dwa ostatnie tomy cyklu, które po brzegi wypełnione zostały filozofią, polityką, religią, wielowymiarowością, zwrotami akcji i masą treści, która ma wprowadzić odbiorcę w głębszą zadumę. Oba tomiki mocno skupiają się na zagadnieniu istnienia czegoś takiego jak „wolna wola” i próbie odkrycia czy los definiuje życie człowieka. Obok tego wszystkiego można znaleźć również odpowiednią porcję mocnej i widowiskowej akcji, która jednak nie pełni tu tak ważnej roli, jak na początku cyklu. Jest to więc doskonały finał dla kogoś, kto zaakceptował przemianę tytułu i jego „głębszą” tematykę.

Nie obeszło się tutaj jednak bez pewnych drobnych, ale zauważalnych potknięć/wad. Shinobu Ohtaka w kilku wątkach starała się być moim zdaniem trochę za bardzo „filozoficzna”. Niestety, ale ma to wpływ na odbiór niektórych fragmentów historii. Fabuła staje się w kilku miejscach naprawdę mocno „pokręcona” i bardzo trudno zrozumiała dla czytelnika. Są tutaj momenty, w której próba doszukania się jakiegoś „sensu” jest z góry skazana na niepowodzenie. Na całe szczęście nie ma tego zbyt wiele.

Pewne zmiany w dwóch ostatnich numerach są zauważalne również w oprawie graficznej mangi. Artystka stawia tutaj głównie na małe kadry plansz z bardzo dużą ilością tekstu. „Gadające głowy” nie oddają więc pełni jej kunsztu, który prezentowała we wcześniejszych odsłonach. Lepiej jest w przypadku potyczek, które nadal mocno zachwycają wizualnie.

Niezaprzeczalnie Magi: Labyrinth of Magic jest tytułem wyśmienitym, który powinien zapewnić masę doskonałej rozrywki. Biorąc pod uwagę jednak cały kierunek fabuły, należy najbardziej tą pozycję polecić bardziej wymagającemu czytelnikowi, który obok mocnej i widowiskowej akcji poszukuje również czegoś mocno filozoficznego.

Mocny, „filozoficzny” finał wspaniałej historii, którą najbardziej powinni docenić dojrzalsi odbiorcy.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.

Froszti
8 lipca 2021 - 11:26