Bez zbędnego przedłużania zapraszam do zapoznania się z recenzją dwóch kolejnych tomów mangi Kulinarne pojedynki, która powoli, ale konsekwentnie zbliża się do swojego finałowego momentu.
Tomik dwudziesty szósty w całości skupia się na kolejnej walce „kulinarnych buntowników” z przedstawicielami centrali. Każdy z kucharzy jest zdeterminowany do odniesienia zwycięstwa. Najbardziej widoczne jest to w pojedynku Kugi, który nie może się doczekać do rewanżu na Tsukasie. Żadnego przeciwnika nie można jednak tutaj lekceważyć, bo wystarczy jeden malutki błąd, aby plan obrony „kulinarnego świata” uległ zniweczeniu. Głównym motywem przewodnim tomiku jest więc gotowanie (co nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem). Twórca nie zapomina jednak dodać do tego pewnych wątków fabularnych. Czytelnik ma tutaj więc okazję poznać pewne wycinki przeszłości Kugi czy dowiedzieć się jak Tosuke dołączył do „buntowników”. Fabuła jest więc dość mocno skoncentrowana na postaciach drugoplanowych, spychając tym samym Yokihire i jego przyjaciół do roli dodatku. Krótki odpoczynek od głównych bohaterów nie jest złym pomysłem. Szkoda tylko, że twórca zdecydował się na umieszczenie w tej części historii mało znanych postaci. Stosunkowo niewiele dowiadujemy się tutaj na temat konkurentów „buntowników”, ledwie prześlizgując się po ich złożoności. W kwestiach wizualnych tomik cały czas trzyma wysoki sprawdzony poziom jakościowy. Nie obeszło się jednak bez pewnych drobnych wpadek. Dotyczą one głównie trójki pokazanych tutaj bohaterów, którzy w kadrach skupiających się tylko na twarzy, są do siebie trochę zbyt mocno podobni.
Początek tomiku dwudziestego siódmego to dokończenie walk rozpoczętych w poprzedniej części. Sędziowie przystępują do konsumpcji przygotowanych potraw i oddają się kulinarnej rozkoszy. Do samego końca nie jest powiedziane, kto zostanie zwycięzcą. Wynik tego pojedynku na pewno jednak wpłynie mocno na jedną ze stron i zmotywuje ją do jeszcze intensywniejszej „walki”. Po takim wstępie autor przystępuje do właściwej treści, którą jest a jakże dalsza runda kulinarnego pojedynku. Tym razem na scenę wkraczają pierwszoklasiści (Soma, Megumi, Takumi), naprzeciwko których staje naprawdę wymagający przeciwnik. Obok jakże ważnego gotowania w tomiku pojawiają się również pewne retrospekcje pokazujące między innymi przygotowania Megumi do tej walki pod czujnym i surowym okiem szefa Dojimy i Joichiro. Zaprezentowane tutaj „pojedynki” są interesujące i dobrze przygotowane. Łączą one zarówno dużą widowiskowość, jak i pewną tajemnicę co będzie dalej. Cała fabuła kończy się tu w mocnym kulminacyjnym momencie, wywołując tym samym u czytelnika przemożną chęć sięgnięcia po kolejny tom. Świetnie prezentuje się tutaj również oprawa graficzna. Tym razem nie ma mowy o nawet najdrobniejszych wadach i wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych detalach, aby zachwycać fana serii.
Całą serię Kulinarne pojedynki można uznać za dość powtarzalną, na pewno nie można jednak określić jej mianem nudnej. Kolejne części cyklu są oparte na tych samych schematach, ale i tak zapewniają czytelnikowi masę doskonałej komiksowej rozrywki. Tak też jest w przypadku tomów 26 i 27, które powoli przybliżają nas do ostatecznego wielkiego kulinarnego finału.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie mangi do recenzji.