Recenzja Talentless Nana #1 - Froszti - 1 grudnia 2021

Recenzja Talentless Nana #1

Odludna wyspa, młodzi bohaterowie posiadający niebywałe zdolności, konieczność ratowania świata, tajemnice, spiski i wszechobecna śmierć. Wszystko to można znaleźć w mandze Talentless Nana, która niedawno pojawiła się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Waneko.

Akcja mangi przenosi czytelnika na malowniczą odludną wyspę, gdzie zlokalizowana jest specjalna akademia dla „uzdolnionych” nastolatków. Nie są to jednak jednostki naznaczone niesamowitymi umysłami, a niezwykłymi ponadnaturalnymi zdolnościami. Każdy z uczniów ma jakąś moc, którą wykorzysta do ratowania świata. To właśnie tam trenują oni swoje zdolności, aby móc później walczyć z wrogami ludzkości. Jednym z nich jest Nanao Nakajima nastolatek, który niedawno przeniósł się do tej placówki i od tego momentu jest wyśmiewany i wykorzystywany przez kolegów z klasy. W jego życiu wiele się jednak zmienia, kiedy do szkoły przenosi się dwójka nowych uczniów. Jego uwagę szczególnie zwraca uśmiechnięta i mocno rozgadana dziewczyna. Nie wie on jeszcze, że jest ona zwiastunem zmian, które będą prowadzić do śmierci i nakręcającej się spirali tajemnic.

Historia rozpoczyna się stosunkowo dość spokojnie i pod pewnymi względami nie wydaje się być ona nadmiernie zaskakująca. Obdarzeni mocą nastolatkowie i konieczność ratowania świata, w świecie mangi i anime nie jest to niczym nowym. Pod wierzchnią warstwą sprawdzonych schematów skrywa się tutaj jednak prawdziwa scenariuszowa „bomba”, której tylko trzeba dać czas, aby wybuchła. Punktem zwrotnym dla całej fabuły, jest właśnie pojawienie się tytułowej Nany. Roześmiana i pełna życia nastolatka szybko zjednuje sobie sympatię nowych kolegów i koleżanek. Jej infantylne zachowanie nie zwiastują niczego groźnego. Obserwujemy jej relację z innymi uczniami (szczególnie ze wspomnianym Nanao) i w pewnym momencie manga z prostej fantastyki przemienia się w mroczny thriller, w którym tajemnica goni tajemnice, a śmierć wydaje się czyhać na każdym kroku. Wszystko to powiązane jest z młodą dziewczyną, której jedynym celem jest pozbycie się wszystkich mieszkańców wyspy. Nic w fabule nie jest jednak nazbyt proste. Nie ma tu prostego podziału na biel i czerń. Czytelnik im mocniej będzie się zagłębiał w historię, tym bardziej będzie skołowany, kto tak naprawdę jest tym „dobrym”.

Przedstawiona w pierwszym tomie historia, jest naprawdę dobrze przemyślana. Zaprezentowane tutaj treści tworzą nastrój tajemniczości i niepokoju, co mocno udziela się odbiorcy i zachęca go do dalszego poznawania fabuły. Autor bawi się tutaj mrokiem i makabrą, ale nie przekracza pewnej granicy. Ilość brutalnych scen jest ograniczona, a cała siła mangi opiera się głównie na stopniowym odkrywaniu piętrzących się tutaj sekretów i masy niedopowiedzeń. Całkiem nieźle prezentują się również niektórzy bohaterowie (na czele z Naną), którzy swoją nietuzinkowością przyciągają uwagę czytelnika.

Nieźle manga prezentuje się również od strony wizualnej. Kolejny raz odbiorca zaskakiwany jest mocnymi kontrastami. W jednej scenie uśmiechnięta nastolatka epatująca radością chwilę później mrok wylewający się z każdego kadru i dość przerażające momenty.

Talentless Nana jest więc naprawdę intrygującym początkiem mrocznej historii, której warto dać szansę. Manga może rozwinąć się w coś naprawdę dobrego, co zadowoli wielu miłośników mrocznych thrillerów.

Klimatyczny początek mangowego thrillera, który zaskakuje czytelnika wieloma tajemnicami i świetnie skrojoną dawką makabry.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
1 grudnia 2021 - 10:08