Recenzja Chainsaw man #8 - Froszti - 13 marca 2022

Recenzja Chainsaw man #8

Seria Chainsaw Man już w pierwszych tomikach dość dosadnie pokazała, że nie jest tytułem dla osób o słabych nerwach. Historia nie boi się „sporej” dawki brutalności, która chwilami jest więcej niż przerażająca. Wszystko, z czym czytelnicy mieli jednak do czynienia do tej pory to tylko przystawka przed szaloną i krwawą akcją zaprezentowaną w ósmej odsłonie.

Życie demonicznych zabójców zdecydowanie nie należy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych. Zawsze muszą się oni borykać z jakimiś przerażającymi niebezpieczeństwami. Teraz toczą oni krwawą walkę o Denjiego i są gotowi na największe poświęcenie. Ich determinacja na pewno się przyda, szczególnie że na scenę wkracza „święty Mikołaj”, który postanowił odsłonić swoją prawdziwą tożsamość. Zaczyna się więc ostra jazda bez trzymanki, która zabierze wszystkich wprost do czeluści piekła, z którego nie idzie się łatwo wydostać.

Skrajne szaleństwo i brutalność – tak w dużym uproszczeniu można określić fabularną stronę ósmego tomu serii. Trup ściele się tutaj gęsto, krew leje się hektolitrami, co kilka kadrów odcinane są kończyny lub głowy, a bohaterowie przekraczają kolejne swoje granice. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze naprawdę spore skomplikowanie scenariusza. Kiedy już czytelnikowi wydaje się, że zrozumiał fabularne szaleństwo, to autor zaskakuje go czymś nowym i ponownie pokazuje, że ludzka wyobraźnia nie ma żadnych granic. Należy sobie jednak jasno powiedzieć, że zawiła fabuła mangi nie jest wadą, a gigantyczną zaletą tytułu. Przedstawione tutaj „piekło” naprawdę mocno angażuje odbiorcę i nie pozwala mu się oderwać od komiksu, zanim niezostanie on w całości przeczytany. Twórca nie opiera swojego dzieła jedynie na skrajnej brutalności, która ma szokować. Każda scena jest doskonale przemyślana i potrafi epatować naprawdę różnymi emocjami.

To samo dotyczy prawie wszystkich poznanych bohaterów (nie są to bezmyślne demony nastawione tylko na zabijanie). Niekwestionowaną „gwiazdą” tomiku obok samego głównego bohatera, jest tutaj Makima, którą nadal otacza aura wielkiej tajemniczości, a w głowie czytelnika pojawiają się kolejne pytania (widząc jej „spokój” w obliczu zagrożenia).

Na masę pozytywnych słów zasługuje również oprawa graficzna mangi. Fujimoto bawi się „brutalnością”, wykorzystując ją do kreślenia mocnego horrorowego klimatu dzieła. Jego prace są bardzo surowe i proste (najbardziej widać to w projektach postaci), pomimo tego posiadają one w sobie coś „urokliwego” i przyciągającego wzrok.

Chainsaw Man #8 jest więc najbardziej „szaloną i widowiskową” odsłoną serii, jaka do tej pory się pojawiła. Jeśli końcówka cyklu będzie równie intensywna to fani będą musieli zaparzyć sobie melisy, zanim ponownie wsiąkną w krwawy świat demonów.

Krwawa, widowiskowa, szalona i zachwycająca dawka mangowej popkultury, która powinna zadowolić dojrzałego czytelnika niebojącego się mocnej treści.

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Froszti
13 marca 2022 - 10:42