Recenzja komiksu - Wiedźmin: Ronin #1. - Froszti - 25 października 2022

Recenzja komiksu - Wiedźmin: Ronin #1.

Wiedźmin: Ronin, to jak sugeruje podtytuł komiksu alternatywna historia znanego i lubianego przez wszystkich łowcy potworów Geralta z Rivii. Tym razem zmienia on swoje otoczenie/oblicze i będzie polował na mitologiczne istoty inspirowane folklorem i klasycznymi baśniami Japonii.

Wiedźmin to na tyle popularny cykl, że już wcześniej doczekał się on swojej wersji komiksowej. W przypadku albumu Wiedźmin. Ronin. Tom 1, zamówionego z księgarni TaniaKsiazka.pl, mamy jednak do czynienia z dziełem niepowiązanym w żaden sposób z książkami czy grą. Tytuł wykorzystuje znanego bohatera, wrzucając go w zupełnie odmienne realia. Zanurzamy się tutaj w historii, w której tytułowy Ronin przemierza ziemie KKW, poszukując Yuki Onna (Pani śniegu), przy okazji pomagając ludziom pozbywać się problemów z wszelkiego rodzaju demonami/potworami (Yokai).

Pomysłodawcą i twórcą scenariusza jest Rafał Jaki. Absolwent japonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, współtwórca gry karcianej Gwent, osoba biorąca czynny udział w tworzeniu Wiedźmin 3: Dziki Gon i twórca anime Cyberpunk: Edgerunners. Nie można więc wyobrazić sobie lepszej osoby do napisania historii popularnego i lubianego bohatera w zupełnie odmiennych dla siebie realiach.

Trzeba przyznać, że autorowi udaje się tutaj stworzyć niesamowity, mocno inercyjny i zachwycający klimat orientu. Feudalna Japonia, mityczne stwory z tamtejszych legend, wszystko to jest przemyślane, dobrze przygotowane i powinno zadowolić fanów Kraju Kwitnącej Wiśni.

Niestety troszkę bardziej problematycznie jest, jeśli oczekujemy od komiksu czegoś więcej niż tylko widowiskowości. Twórca stawia tu największy nacisk na akcję (przynajmniej w pierwszym tomie). Zarys głównego wątku fabularnego nabiera znaczenia dopiero gdzieś pod koniec albumu. Wcześniej obserwujemy mniej powiązane ze sobą potyczki z kolejnymi Yokai. Nie należy również oczekiwać nadmiernej „głębi” od głównego bohatera czy reszty postaci (stanowiących tu raczej tylko dodatek). Fani twórczości Sapkowskiego będą więc treścią dość mocno rozczarowani. Albumowi (a co za tym idzie głównemu bohaterowi) bliżej jest bowiem do serialu (stawiającego na widowiskowość) niż do książek czy gry. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że zmieni się to w kolejnej odsłonie serii.

Intrygująco i zarazem problematycznie jest również pod kątem oprawy graficznej. Za wizualną stroną tytułu stoi japońska ilustratorka Hataya, która postawiła tu na pewne połączenie mangowego i komiksowego stylu. Jej prace nie przeważają znacząco na żadną z tych stron (o wiele częściej przypominają tradycyjną japońską sztukę). Świetnie radzi ona sobie z pokazaniem potworów, z którymi walczy bohater. Gorzej prezentują się niestety projekty postaci, którym daleko do „szczegółowości”. Ma to bezpośredni wpływ na niektóre sceny, w których pokazywane emocje mają odgrywać znaczącą rolę. Wizualnie komiks nie jest oczywiście brzydki, ale niekoniecznie będzie musiał on zachwycić każdego.

Trzeba również napisać kilka słów na temat samego wydania. Na końcu albumu obok galerii naprawdę ładnych alternatywnych okładek, można znaleźć również krótki, ale treściwy bestiariusz lepiej przybliżający mniej obeznanemu czytelnikowi potwory, które pojawiały się na łamach komiksu.

Krótko podsumowując, Wiedźmin: Ronin #1 nie jest może dziełem wybitnym, ale na pewno na tyle intrygującym i widowiskowym, że fani Wieśka powinni samemu sprawdzić ten tytuł. Zachęcam również do sprawdzenia innych komiksów i nowości w księgarni Taniaksiazka.pl.

Ciekawy początek „orientalnych” przygód Wiedźmina, z których może powstać coś naprawdę dobrego.
Froszti
25 października 2022 - 10:50