W moje dłonie wpadły dwa kolejne tomy serii Moriarty- czyli opowieści łączącej w sobie typowo Doylowską formę przekazywania treści z mocno zaznaczonymi elementami zaskakującego i momentami mrocznego thrillera. Pora więc sprawdzić co tym razem los przygotował dla nietuzinkowych bohaterów.
Wraz z tomem jedenastym seria ulega pewnej dość zauważalnej przemianie. Pomimo tego, że nadal mamy tu do czynienia z cyklem Moriarty, profesor na łamach mangi nie pojawia się nawet na ułamek sekundy. Pierwszy plan całkowicie zostaje oddany Sherlockowi, który ma teraz okazję zabłysnąć w pełnej okazałości i zaprezentować czytelnikowi geniusz swojego umysłu. Twórca dość swobodnie zabrał się tu za swoją własną interpretację jednej z powieści Doyl’a (Znak Czterech). Do historii zostaje włączona nowa bohaterka i jest nią narzeczona Watsona Mary. Już podczas pierwszego spotkania z kobietą Sherlock zauważa, że skrywa ona jakiś sekret. Z własnej ciekawości i w trosce o przyjaciela postanawia drążyć ten temat. Okazuje się, że młoda dama jest wplątana w pewną sprawę, w której pojawiają się groźby, zwłoki i ukryte skarby. Sherlock wraz ze swoim towarzyszem szybko i sprawnie zajmuje się kolejnymi piętrzącymi się sekretami. Na ich miejsce pojawiają się jednak nowe tajemnice, za którymi kryje się coś naprawdę groźnego.
Brak pojawiania się w opowieści tytułowego bohatera na pewno nie wpływa negatywnie na jakość tomiku. Sherlock ze swoją przebojowością i nietuzinkowym sposobem bycia potrafi bowiem doskonale zastąpić profesora. Narracja jest więc efektowna, angażująca i w wielu momentach naprawdę mocno zaskakująca. Wspomniane już tajemnice są na tyle dobrze napisane, że nie można łatwo przewidzieć dalszych wydarzeń w scenariuszu. Niczego złego nie można również napisać na temat drugoplanowych bohaterów (chociażby wspomnianej Mary), którzy nie stanowią tylko tła, ale również mają czynny udział w rozwoju opowieści.
Tom dwunasty stanowi fabularne dopełnienie poprzedniej odsłony i obie mangi należy traktować jako całość (pewnego zamkniętego wątku). Oznacza to również, że i tym razem Moriarty zdecydowanie nie jest tu główną postacią (chociaż pod koniec opowieści pojawia się już na jej kartach). Wszystkie wydarzenia, których byliśmy świadkami w tomie jedenastym, poprowadziły Sherlocka do odkrycia tożsamości osoby odpowiedzialnej za niebezpieczeństwo czyhające na Mary. Jest nią Milverton, czyli przeciwnik, którego naprawdę żaden sposób nie można lekceważyć. Zarówno on, jak i Watson są jednak mocno zdeterminowani do tego, aby zakończyć całą sprawę.
Autor mangi w naprawdę dość ciekawy sposób pokazuje tutaj znanego magnata prasowego. Z każdym kolejnym przeczytanym kadrem poznajemy prawdziwe oblicze Milvertona. Nie jest on tylko „szantażystą” szukającym haków na innych i wykorzystującym je do napędzania popularności swoich biznesów. Jest on zwykłym psychopatą, który uwielbia upajać się nieszczęściem i cierpieniem innych osób. Jest on również pewny swojej nieomylności i geniuszu, dzięki któremu potrafi przechytrzyć każdego. Zaserwowany tutaj scenariusz jest ciekawy i momentami trochę dramatyczny. Perłą w koronie zwieńczającą świetny wątek jest za to finał wątku, który nie tylko mocno zaskakuje czytelnika, co otwiera przed nim zupełnie nowy etap historii (co sprawia, że z jeszcze większą chęcią chce się sięgnąć po kolejny tomik serii).
Na temat warstwy graficznej oby recenzowanych tomików nie ma sensu zbyt mocno się rozpisywać. Kolejny bowiem raz rysunki prezentują się znakomicie. Uwagę odbiorcy przykuwa nie tylko szczegółowość teł, ale przede wszystkim niesamowite projekty postaci.
Jeżeli więc ktoś jeszcze nie miał okazji sprawdzenia osobiście tomików 11 i 12 serii Moriarty, czym prędzej powinien on nadrobić te zaległości. Jestem pewien, że czas poświęcony na lekturę nie będzie czasem straconym, a błoga popkulturowa radość zagości na niejednej twarzy.
Recenzowane mangi można znaleźć w sklepie wydawnictwa Waneko.