Walkirie kresu dziejów tom 7-8 - Froszti - 6 czerwca 2024

Walkirie kresu dziejów tom 7-8

Epicka walka pomiędzy Bogami i przedstawicielami ludzkości trwa w najlepsze. Jak do tej pory każdy pojedynek zapewniał emocje, które mocno przykuwały uwagę czytelnika. Nie inaczej jest w przypadku Walkirie kresu dziejów tom 7 i 8, gdzie każda strona mangi to widowiskowość podniesiona do granic możliwości.

Czytając serię trzeba przyznać, że jej autor ma niezwykle bujną wyobraźnię. Potrafi on bowiem z pozornie prostej tematyki wycisnąć ostatnie soki i dostarczyć czytelnikowi masę zaskakującej treści. Doskonale o tym świadczy właśnie zawartość siódmego tomu, gdzie obserwujemy dalszą część czwartego pojedynku pomiędzy Kubą Rozpruwaczem i Heraklesem.

Konfrontacja dwóch mocno różniących się od siebie osobowości to nie tylko charakterystyczna dla serii widowiskowość. Autor sporo miejsca poświęca tu na mniej lub bardziej rozbudowaną analizę owych różnic oraz ukazanie przebiegłego charakteru Rozpruwacza, za którym kryje się pewna mroczna przeszłość. Dzięki temu treść pełna jest niespodzianek, a wyniku walki nie można przewidzieć do samego końca.

Kuba Rozpruwacz doskonale planuje tu swoje ruchy, zastawiając na swojego oponenta przeróżne pułapki. Pragnie on nie tylko pokonać herosa, ale również zhańbić jego ideały i pokazać światu jego słabości. Sprawia to, że walka staje się coraz bardziej brutalna, a granica pomiędzy dobrem a złem zaciera się. Zaprezentowane tu wydarzenia potrafią jednak szybko zmienić oblicze pojedynku włącznie z nastawieniem samych bohaterów. Nie brakuje tu więc wyrazistej emocjonalności, która znacząco podsyca „moc” mangi.

Świetnie kolejny raz wypada tu również oprawa graficzna. Ilustracje są pełne detali, a dynamiczne sceny walk zapierają dech w piersiach. Szczególnie imponująco prezentują się sceny przedstawiające ataki Kuby Rozpruwacza, które są mroczne, krwawe i pełne ekspresji.


Kiedy mocno widowiskowa walka Kuby Rozpruwacza i Heraklesa dobiega końca, autor postanawia nieco zwolnić tempo akcji i dać odpocząć zarówno bohaterom, jak i czytelnikom. Początek ósmego tomu to więc odrobinę spokojniejsza treść. Widzimy ludzi i Bogów zdenerwowanych i zaskoczonych wynikiem pojedynku, którzy gorąco dyskutują na jego temat. Walka o przyszłość ludzkości musi jednak trwać. Na scenę wkraczają więc nowe postacie, którymi są Bóg zniszczenia Śiwa i najznamienitszy zapaśnik w dziejach świata Raiden Tameemon.

Zanim jednak arena ponownie spłynie krwią i potem, mamy okazję odrobinę lepiej poznać nowego czempiona ludzi. Będzie to istotne szczególnie dla czytelników mniej obeznanych w kulturze i historii Japonii. Podobnie jak jego poprzednicy on również zalicza się do grona niezwykłych (pod wieloma względami) postaci. Nie można mu również odmówić siły, jednak w walce, którą przyjdzie mu stoczyć, będzie on potrzebował każdego wsparcia (szczególnie ze strony Walkirii).

Sama potyczka szybko przybiera mocno intensywnego oblicza, gdzie przeciwnicy prezentują pełnię swojej muskulatury oraz determinację do pokonania wroga. Jest więc kolejny raz ciekawie i widowiskowo. Nie to tym razem jednak najmocniej przykuwa tu uwagę czytelnika. Za kulisami walki dzieje się bowiem równie wiele. Loki zaskoczony siłą ludzi, zaczyna podejrzewać, że kryje się za tym coś więcej. Prowadzi to do pewnego spięcia pomiędzy Bogami oraz wtrącenia się w to innych postaci (z obu stron barykady). Wszystko wskazuje na to, że konflikt pomiędzy Bogami i ludźmi przybierze intensywniejszego i szerszego oblicza, ale o tym będzie można się przekonać dopiero w późniejszych tomach.

Jeśli chodzi o rysunki, to te nadal są perfekcyjne. W wielu momentach to one stanowią znaczącą siłę mangi, która intensywnie angażuje czytelnika.

Walkirie kresu dziejów tom 7-8 to więc trzymająca w napięciu manga, która zapewnia czytelnikowi dawkę intensywnej rozrywki, od której nie można się łatwo oderwać.


Mangę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.

Froszti
6 czerwca 2024 - 14:15