To były dla nas najbardziej udane targi wszech czasów. Odkładając na bok wewnętrzne czynniki, które to umożliwiły (duża w tym zasługa tekstowej ekipy gry-online.pl i Vermiego, który ogarniał całość organizacyjnie, pozwalając nam skupić się na treści), chciałbym skupić sie na warstwie koncepcyjnej tego, co zrobiliśmy. I wygłosić pewien manifest. Do wydawców, do innych mediów, do wszystkich interesariuszy, którzy mogą twierdzić, że robimy im na złość. Bo istotnie, na targi jeździmy zawsze dla czytelników, a nie dla robienia repu po godzinach.
Wywiady
Robienie wywiadów dla serwisów publikujących filmiki jest jak zapuszczanie długich włosów - większość przez to przechodzi, by ostatecznie stwierdzić, że to bez sensu. Zapadł mi w pamieć świetny tekst Sławka Serafina z gamecornera nt. tego, dlaczego nie publikują oni wywiadów - dokładnie podsumowuje to moje podejście do sprawy. Porozmawianie z designerem czy producentem jakiejś gry byłoby fajne w świecie, w którym nie byliby oni wyuczeni co do słowa tego, co mają mówić, a całość nie odbywałaby się pod kontrolą PR-ów. Bo wywiady w tej formie, którą forsuje się od paru lat na targach, to po prostu notki prasowe, powtarzanie tej samej treści na kilkudziesięciu serwisach na świecie z przekonaniem, że każdy z nich dostaje coś niepowtarzalnego. Vermi zauważył, że "Zachód" od tego odchodzi - racja, popatrzcie na filmy targowe z gametrailers. Mnóstwo kamerek z rozgrywki, zwiastunów, a wywiadów malutko. Po prostu, w obecnej formie nie jest to ciekawe i jest po prostu stratą czasu. Są oczywiście wyjątki. Niezgrani.pl wpadli na bardzo sympatyczny pomysł wywiadów na jedno pytanie i 60 sekund na odpowiedź - spoko. Podobnie, warto rozmawiać z twórcami kultowymi, jak nasz kochany Warren Spector czy Yoshinori Ono (wywiad się pojawi, tylko musimy z tapchanem ogarnąć korespondencyjne zaplanowanie go) - na odpowiednim pułapie, twórcy jest już wszystko jedno. Nie musi on zachwalać swojej gry, nie musi robić press releasa, nie uczy się odpowiedzi na pamięć. Męczy mnie świat, w którym wywiad z projektantem każdej nowej gry uchodzi za coś prestiżowego. Gadałem kiedyś o tym z Bradem i Drew z giantbomb.com i w sumie się zgodziliśmy, chociaż oni twierdzą, że nietypowe pytania pomagają przełamać sztuczność. Racja, ale tylko do pewnego stopnia.
Imprezy
Kiedy 4 lata temu trafiłem wieczorem na jakąś kolację stawianą przez EA, czułem się na szczycie świata. Dookoła znane gęby, profesjonalne rozmowy, a przede wszystkim - żarcie za darmola. Od tego czasu wszyscy (i na tvgry.pl i na gry-online.pl) prowadzimy stopniowy exodus ze środowiska, w którym najważniejsze to się razem najeść i napić. Zaproszenie na jakieś coś mieliśmy codziennie, nie poszliśmy na nic. "Co się tak alienujecie?" - pytał znany figurant polskiego grania. Szkoda czasu - wieczorem powstają w końcu materiały, trzeba zasuwać i postawić kropkę nad "i" całodziennej pracy. Oczywiście, nie każdy musi - telewizje i prasa teoretycznie są z tego obowiązku zwolnione. Wciąż, nie rozumiem takiego podejścia. Nie da sie łechtać swojego vipowskiego ego bez straty dla czytelników, więc pozostaje kwestia priorytetów. Niestety jednak, kochani, na naszym podejściu też dużo się traci. W świecie, kiedy wspólny melanż jest ważniejszy od ciężkiej pracy, jeden z głównych wydawców gier na świecie nie załatwił nam jakichkolwiek pokazów na te targi. Dlaczego? Bo na E3 nie stawiłem się na proszoną kolację i się obrazili. Najśmieszniejsze, że nie zorientujecie się, jaki to wydawca, bo materiały można zrobić bez niczyjej pomocy, wystarczy chcieć. A dobre gry to dobre gry, polityką gardzimy.
Pokazy
Ostatnia kwestia, jaką chciałem poruszyć, jest dla mnie najmniej kategoryczna. Każde targi składają się z dwóch części - otwartej i biznesowej. Ta otwarta to to, co wszyscy kojarzycie z targami, czyli wielkie stoiska, uruchomione gry i hostessy. W biznesowym obszarze zwykle mamy do czynienia z zamkniętymi pokoikami, producentami gier i umówionymi spotkaniami, gdzie prezentowane są konkretne fragmenty i USP (unique selling point) danej produkcji. Te miejsca są podstawą działalności każdego serwisu tekstowego i trudno z tym polemizować. Nie ma kolejek, jest konkret. W przypadku zabawy video zaczyna się jednak problem. 90% tego typu prezentacji nie zawiera hands-ona, a 99% objęta jest zakazem filmowania. Nie jestem w stanie swoim skromnym rozumkiem ogarnąć więc, dlaczego tyle ekip video wpycha się tam ze sprzętem. Znaczy wiadomo - wywiady, patrz punkt pierwszy. W tym czasie na salach wystawowych mamy dziesiątki gier, które najczęściej kręcić można, w które można pograć i sprzedać wszystkim własne wrażenia, z własnej rozgrywki, bez żadnego proszenia się i uwag, żeby wyciąć ten fragment, w którym kurz przechodzi przez marynarkę. Wydawcy bazują na takiej psychologicznej zagrywce, że jeśli coś pokazywane jest w biznesowej cześci, to musi być lepsze. I zwykle jest to inny fragment, ale klasyfikacja lepszy-gorszy traci sens. Popatrzmy na Need for Speeda - na sali można było zagrać w pościg z policją, w biznesie - zobaczyć wyjaśnienie systemu Autolog. Jedno i drugie spoko, ale tylko pierwsze możesz nakręcić. I dotknąć. Otwórzcie oczy swoje, wszyscy tańczący jak im wydawcy zagrają. Nie byliśmy (tvgry.pl) w tym roku na żadnym pokazie - wydawcy nie są gotowi na przyjmowanie tam ekip video.
Tyle moich przemyśleń. Mam nadzieję, że te słowa dały komuś do myślenia, bo naprawdę przykro mi patrzeć na to, co dzieje się na linii wydawcy-media w Polsce. Tymczasem my będziemy dalej robić swoje - trueschool na dobre i na złe. Tegoroczne materiały z targów miały najmniejsze w naszym dorobku "production value", nastawiliśmy się na treść i wydajność (chociaż, lol, chyba jako jedyny serwis na świecie wpadliśmy na to, że jak się kręci gameplay z kamery, to można przechwytywać dźwięk przez wejście słuchawkowe - dobra robota, reszto). I chyba trafiliśmy. Obiecuję Wam, że tak długo, jak będziemy z Marcinem to robić, zawsze znajdziecie u nas najwięcej, najfaniej i nie całkiem na serio. Dzięki.