Czwarta edycja corocznego zlotu polskich fanów Xboxa dobiegła końca. To był mój trzeci wypad na tę imprezę, a zarazem trzeci raz, kiedy organizatorzy złapali sie na podobne haczyki. Jak mówią fora, ludziom się podobało - nie ma więc, co wsadzać kija w mrowisko i marudzić. Niemniej, jako że zapewne przeczytają te słowa osoby bezpośrednio tematem zainteresowane, mam kilka uwag, które mogą się przydać w przyszłości. Czy to na przyszłorocznym Fun Dayu, czy na jakiejś innej imprezie poświęconej grom.
Organizacja czasu
Nawijmy piątek dniem zerowym, sobotę - pierwszym. W pierwszy dzień niewiele się działo. Rano odbył się konkurs wiedzy o Xbox Live, wieczorem długo wyczekiwana sesja prezentacyjna, na której oprócz XBL zaprezentowano też szereg nadchodzących gier. Wydarzenia tej sesji prezentacyjnej wydały mi się zbyt skondensowane w stosunku do luźnej rozpiski całości. Weźmy za przykład prezentację gry Two Worlds II, prowadzoną przez Stana Justa, skądinąd naszego znajomego (pzdr). Staszek dostał jakieś 10-15 minut, podczas gdy był na miejscu od wczesnego popołudnia, a na scenie w godzinach 13-19 jedynym wydarzeniem był nasz Przegląd tygodnia. Nie widzę powodów, by prezentacje gier nie były dłuższe, bardziej wyczerpujące i rozwleczone w czasie - byli na miejscu ludzie prezentujący, były gry, była scena. Nawet, gdyby toczyły sie cały dzień, każdy po godzinie, łączący hands-ona z pogadanką wydawcy - gwarantuję, że miało by komu to oglądać (yy).
Przedpremierowe granie
Sam fakt pokazania ludziom gier przedpremierowych jest dla mnie największym atutem Fun Daya - czy to mówimy o gorąco hype'owanych tytułach (NfS), czy też grach, o których istnieniu większość odwiedzających dowiaduje się na samym zlocie (Captain Blood). Zwiększone zainteresowanie skromnym namiotem z grami dało się wyraźnie zaobserwować w niedzielę, w ciągu skromnych trzech, czterech godzin, kiedy te nowości były tam uruchomione. Zgadza się - trzy dni działania namiotu z grami, a tylko w niedziele rano pokazano tam nowe tytuły. Przez pozostały czas leciało tam Bad Company 2, Rock Band, DJ Hero i parę innych produkcji, w które oczywiście zawsze miło jest pograć, ale które specjalnej adrenaliny już w nikim nie wywołają. Ponownie, nie widzę powodu, żeby nie wykorzystać będących na miejscu płytek z grami. Oczywiście, taki proces wymaga dodatkowej ochrony (wyciek jednego egzemplarza byłby tragiczny w skutkach) i kontroli (zakaz robienia zdjęć w niektórych przypadkach) - ale mówimy o imprezie, której organizacja trwała kilka miesięcy. Widmo pokazywnaia oczywistych tytułów jest obecne na każdych polskich targach pokroju PGA - Fun Day znalazł na to receptę, ale nie potrafi jej jeszcze odpowiednio wyeksploatować.
Akcentowanie
Na Fun Dayu nie poddaje się uczestników specjalnej agitacji - namiot z grami stoi sobie nieco od niechcenia z boku, przemówienia organizatorów słychać góra raz dziennie. Wydaje mi się, że organizatorzy przegapiają tu znakomita okazję do zainteresowania ludzi nowymi rzeczami. Można było zwerbować czołówkę leaderboardsów w niektóre produkcje i zorganizować tutoriale na żywo albo po prostu popisy mistrzów Guitar Hero czy Modern Warfare - zachęcić ludzi do spróbowania swoich sił w grach, które niektórych moga zniechęcać swoimi "barierami wejścia". Można było zorganizować jakiś, nawet skromny, koncert z przearanżowaną muzyką z gier Microsoftu - profesjonalni muzycy problemu by z tym nie mieli. Rany, nawet Kinecta zaprezentowano po cichu, z asekuracją - a naprawdę nie trzeba Kudo Tsunody, żeby tę technologię pokazać. Wreszcie, kto powiedział, że dobierając gry do prezentacji trzeba się kierować naśladownictwem targowej koncepcji? Można było zaprezentować (nawet na scenie) kilka dziwactw i tytułów mniej znanych, nawet sięgnąć do klasyki Xboxa (pierwszego?). Dużo ludzi kojarzy Katamari z nazwy, mało widziało tę grę na żywo. Są ploty o wskrzeszeniu Shenmue na XBLA - czemu nie przypomnieć tej gry w tak zacnym gronie? I tak dalej. To, że ludzie zebrani na Fun Dayu głodni byli atrakcji, widać po frekwencji na naszym skromnym wystąpieniu - częściowo publiczność została zaproszona oczywiście przez nas, mailowo, ale cała reszta przyszła, bo po prostu zobaczyła, że coś się dzieje.
Sprostowanie: oryginalną inicjatywą w rodzaju wymienionych przeze mnie była na Fun Dayu "Tuba", gdzie do głosu doszli między innymi niezależni developerzy - brawo! Szczególnie dla charyzmatycznego Annena :> Inna sprawa, że poranny, niedzielny start tej inicjatywy był dla wielu nieszczęśliwym momentem - sobotnia noc dała się we znaki i nam, ale udało sie dotrzeć.
Hostessy
Ostatni punkt trochę krócej, bo trzymam ten temat w zanadrzu na głębsze zbadanie (sic) w oderwaniu od jakiejkolwiek konkretnej imprezy. Na Fun Daya jechałem z przekonaniem, że MS najlepiej w Polsce czuje ideę roli hostess w pobliżu standów z grami - niestety, rola stałej ekipy dziewczyn zwerbowanych przez tę firmę była w tym roku trzecioplanowa. Nie wiem, co się stało, ale z przedsięwzięcia uleciał entuzjazm, dziewczyny były smutniejsze niż do tej pory, a aparaty/kamery peszyły je zamiast ekscytować.
Tyle wymądrzania się. Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się tym postem dotknięty - impreza była udana, zebranym się podobało i każdy ją będzie mile wspominać. Ja na pewno. Wierzę jednak, że szczera i konstruktywna krytyka cenniejsza jest od kurtuazyjnego klepania się po plecach. I że organizatorzy potrzebują odzewu innego niż "fajnie było, szkoda że padało". Z niecierpliwością czekam na kolejnego Fun Daya, oby był jeszcze fajniejszy.
PS. Zapraszam też do fotorelacji z Fun Daya przygotowanej przez batalię. Trochę więcej konkretów i mniej plepleple niż u mnie.