Zobaczyć ksywkę w prasie - czyli moja kariera w Resecie - K. Gonciarz - 12 września 2010

Zobaczyć ksywkę w prasie - czyli moja kariera w Resecie

Niedawno zorientowałem się, że obchody "dziesięciolecia działalności", heh, spóźniłem o ponad pół roku. Niemniej, ta epifania rzuciła mnie na wody wspomnień i grzebania po pogrążonych w ciemnej piwnicy pudłach ze starymi gazetami. Kurz, półmrok, szczury dropujące złoto. Na tropie własnych śladów - mniej lub bardziej chwalebnych. No i trafiłem na pewien numer Resetu, którego okładka do dziś przywołuje dreszczyk wspomnień. Dziś będzie autotematycznie. O tym, jak jedna linijka tekstu utkwiła mi w pamięci na całe życie.

OK, wiecie dokąd to zmierza. Będę się streszczać. "Kupiliśmy Internet", żeby młody (wówczas ~ 12-letni) Krzysiu udawał, że się uczy, a de facto grał w Diablo. Fascynacja produkcją Blizzarda każdego młodego gniewnego prowadziła wtedy w objęcia jakiegoś klanu. Moim wyborem był Reset Diablo Klan (RDK, w ksywkach na BN - (RES)), zbierający czytelników kultowego miesięcznika o grach. Jego organizacją zajmował się Adam Jagiełło, znany jako Sathorn, z którym później przez lata się kolegowałem się  (kontakt się urwał, ale szacun pozostaje - ktokolwiek widział i wie, niech mu tego posta podlinkuje!). Pewnego dnia napisałem do niego wielce poważnego maila, z obowiązkowej skrzynki na polboxie, o organizacji i atrakcjach, jakie można by przygotować dla członków klanu.  I stała się rzecz niesamowita, zostałem mianowany członkiem rady klanu!

Spersonalizowanie najkultowszy numer.

Sytuacja była dla mnie wówczas śmiertelnie poważna. Trzeba było dbać o netykietę członków klanu, nadzorować korespondencję, raz zorganizować turniej (który skończył się blokadą wszystkich polskich kanałów na battle.necie, nie rozegrano ani jednego spotkania - z braku narzędzi administracyjnych, umożliwiających zapanowanie nad zbieraniną kilkuset graczy), ogólnie pełna profeska. Znaczy nie. Nic z tego nie wymagało powagi ani zaangażowania, w zasadzie nic nie robiłem, ale w oczach 13-latka płytka z grą była tylko portalem do Sanktuarium, w którym mały Krzyś stawał się kimś we własnym świecie ważnym.

Reset Diablo Klan miał swój kącik w piśmie - poza wskazówkami na temat gry były tam ogłoszenia dla klanowiczów.

I wreszcie puenta - moja ksywka na łamach pisma! Po odrzuconych mailach błagających o możliwość pisania, po korespondencji z Hammerem z Resetu i Krupik z Secret Service (raz otarłem się o wrzucenie mojego tekstu na cover CD z SS, ale ostatecznie nigdy nie trafiłem do tej generacji pism o grach, ech), wreszcie stałem się "sławny". W sensie, że ŁAAAARGH MOJA KSYWKA W RESECIEE!!!1!1@#4dD Trzeba wziąć numer do szkoły i pokazać wtajemniczonym kolegom, po czym spijać rep do końca życia. Trudno o większy zaszczyt, niż wmianka w tak poważanym medium. Poważna sprawa, jak wszystko w tym wpisie.

Tak, wymyśliłem sobie ksywkę mając 12 lat i dziś nie mogę na nią patrzeć. Tutaj pierwszy raz "publicznie" pokazano moją literówkę krainy z Warcrafta.

Reset Diablo Klan skończył się szybko, z większością zaangażowanych osób nigdy już nie miałem kontaktu. Rok później, mając 14 lat, trafiłem w końcu do druku. z własnym materiałem Jak i gdzie? O tym napiszę kiedy indziej. I nie mam sumienia zachęcać Was, żebyście wyszukali to sami w archiwalnych pismach. Nie, szkoda Waszego czasu. Wszystko to pamiętam jak dziś.

UWAGA: Jeśli macie jakieś podobne wspomnienia co do "zaistnienia" to podzielcie sie w komentarzach. Może ktoś został wspomniany w tvgry.pl? ;]

K. Gonciarz
12 września 2010 - 01:32