Kontynuuję serię zdjęć z naszego wypadu do Tokio - dziś jeszcze więcej buszowania po sklepach.
Ten sprzęt nie miał powodzenia nawet w koszu z przecenami, więc teraz jest rozdawany po prostu jako darmowe rupiecie.
Ryba z głową babci reklamuje produkty sprzedawane w tym sklepie. Baliśmy się wejść.
Nawet kawa w puszkach ma swojego dedykowanego potwora.
Papierosy sprzedawane są w automatach - w tej ulicznej palarni walczą o klienta.
Każdy szanujący się japoński biznesmen przegląda nowe gry na DSa po wyjściu z pracy.
Co ciekawe, na ulicach sprzedawane są też R4 (karty do piracenia na DSie) - ręka w kadrze to histeryzujący sprzedawca obawiający się obciążających dowodów. Na szczęście wśród tysięcy DSów widzianych w Tokio, nigdy nie spotkaliśmy nikogo bez oryginalnej gry w środku.
Roboty służą tu także jako żywe reklamy - zamiast ludzi obwieszonych kartonami.
Są nawet ozdobną kostką chodnikową. Genialne.
Kontynuujemy zakupy. Del z zainteresowaniem ogląda zestawy śniadaniowe z Hello Kitty...
...a Lordareon kupuje bokserki z "Meta-Mięśniem" (?!)
Pieczywo jest w Japonii niepopularne - nikt nie wie, jak je jeść.
Nie miałam pojęcia co kupuję, ale opakowanie wyglądało fajnie. Ku mojej radości, były to cukierki, po spożyciu których z ust toczyła się niebieska piana.
Bujające się bioderka na USB - jedyne 17 zł.
Ten pan przebrany za małą japońską hostessę również reklamował jakiś interes. Jednak było to coś na tyle podejrzanego, że po pstryknięciu tego zdjęcia gonił nas przez 4 przecznice, więc przymusowo zakończyliśmy zakupy na ten dzień.
Jeśli jeszcze nie widzieliście poprzednich fotek, zapraszam tutaj:
Fotorelacja z Tokio - część #1
Fotorelacja z Tokio - część #2
Ciąg dalszy nastąpi!