W swojej karierze gracza, oglądałem mnóstwo promocyjnych materiałów z całej masy przeróżnych tytułów, w większości przypadków, czas pokazał, że nie miały one wiele wspólnego z rzeczywistością. Guild Wars 2 na szczęście zdaje się kwalifikować do tej mniejszości, w której optymistyczne hasła promujące grę nie tylko zgadzają się ze stanem faktycznym, a wręcz nie są w stanie oddać naprawdę wysokiej jakości projektu.
Prawdę powiedziawszy jakiejś rewolucji w MMO spodziewałem się raczej wraz z nadejściem Star Wars: The Old Republic. Jednak ten akurat tytuł, zdaje się być bardziej klasycznym przedstawicielem gatunku masywnych multiplayerów. Swoją drogą to dobrze. BioWare na wyboistej drodze MMO wykonuje swoje pierwsze kroki, więc lepiej zacząć od wypróbowanych, choć ulepszonych pomysłów.
Wracając jednak do dzieła ArenaNet, to trzeba przyznać, że na każdym kroku zaskakują zupełnie nowatorskie rozwiązania. Począwszy już od etapu tworzenia postaci, który wraz z mechanizmem tzw. osobistej historii wnosi bardzo silny nacisk na fabularną stronę rozgrywki, podkreślając przy tym solidny wątek RPG.
Pisałem już także o artystycznej warstwie gry, o czym zresztą wcześniej wspominał również Soulcatcher. Więc każdy, kto z grubsza zapoznał się z tym materiałem, nie powinien mieć wątpliwości, że gra ma niespotykany klimat i jest po prostu piękna. Najciekawsze jest jednak połączenie fenomenalnej grafiki z silnikiem 3D. Nie mam tu tylko na myśli wiernego oddania rysunków koncepcyjnych w modelach 3D, ale także przenikanie się obu typów grafik. Przykładowo w trakcie dialogów, nasza postać wraz z rozmówcą widoczna jest z boku, a w tle znajduje się grafika odpowiadająca albo danemu miejscu, albo okolicznościom, które doprowadziły do dialogu, lub też obrazują etap osobistej historii, na którym znajduje się aktualnie nasz podopieczny.
Zbaczam jednak trochę z pierwotnie przyjętego kursu. Mój dzisiejszy wpis dotyczyć ma bowiem bardzo ciekawego sposobu prowadzenia zadań, oraz niezwykłej plastyczności świata gry.
Wkraczając do rozgrywki, napotykamy funkcjonujący świat, zamieszkały przez różnych ludzi, każdy ma inne problemy i inaczej reaguje na to co dzieje się w bezpośrednim otoczeniu. W dowolnym momencie możemy napotkać tzw. „eventy” – losowe wydarzenia wpływające na świat gry. Posłużę się tutaj chyba znanym przykładem Centaurów napadających na wioskę (znanym chociażby z manifestu). Otóż może się zdarzyć, że owe stworzenia zaatakują wodociągi dostarczające wiosce wodę. O całym zdarzeniu informują nas okoliczni mieszkańcy, oraz smugi dymu dochodzące gdzieś z oddali. Możemy więc pospieszyć na pomoc i odeprzeć atak. Jeśli nam się to uda, to wieśniacy oczywiście zareagują radością. Jeśli jednak naszym udziałem będzie porażka, to całkiem możliwe, że w najbliższym czasie będziemy mogli się podjąć zadania dostarczenia wody okolicznej trzodzie, oczywiście przy użyciu tradycyjnych wiader. Tak ma się więc to wszystko ładnie kręcić w GW2. Przyznam, że początkowo te zapowiedzi traktowałem z przymrużeniem oka, ale zobaczyłem autentyczny gameplay i zrozumiałem, że zapewnienia autorów są bliskie pełnej realizacji.
Wszystko to odrobinę przypomina „Public Questy” z Warhammera Online, jednak zostało wykonane znacznie staranniej, a przy okazji cechuje się sporą dynamiką. W przypadku Guild Wars 2 nie trzeba szukać grupy, wystarczy znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie, aby partycypować w zabawie. Gra sama ocenia nasz udział i wyznacza stosowne nagrody. Nie będę się tutaj zagłębiał w szczegóły całego mechanizmu, rzecz w tym, że pomysł deweloperów zdaje się działać całkiem sprawnie.
Dzisiejszy wpis obejmuje tylko mały wycinek mojej wiedzy o Guild Wars 2, która zawiera sporo cholernie obiecujących informacji. Z czasem będę się zresztą nimi dzielił, albo za pośrednictwem gry-online.pl, albo gameplay.pl. Cały czas pamiętam oczywiście o moim uwielbieniu do World of Warcraft, ale i tak uważam że GW2 to tytuł, na który zdecydowanie warto czekać.