Roberto Mancini woli Pro Evo! - Brucevsky - 8 października 2010

Roberto Mancini woli Pro Evo!

Znacie historię Manchesteru City? Klubu, w którym od czasu przejęcia przez arabskich inwestorów zaroiło się od gwiazd światowej piłki i który marzy o międzynarodowych sukcesach? Wspomniana drużyna na razie, mimo kolejnych milionów przeznaczonych na transfery, nie zachwyca i notuje dobre, choć nie najlepsze wyniki.

Atmosfera w prowadzonej przez włoskiego szkoleniowca Roberto Manciniego ekipie nie jest najlepsza. Zgodnie z oczekiwaniami ekspertów, za duże stężenie wielkich osobowości i znanych nazwisk zaczyna wychodzić właścicielom, kibicom i przede wszystkim trenerowi bokiem. Najlepszy tego przykład? Ostatnia ostra kłótnia szkoleniowca z napastnikiem reprezentacji Argentyny Carlosem Tevezem, który usłyszał w wyniku „spięcia w szatni” kilka ciepłych słów o własnej matce.

Patrząc na skład Manchesteru City można się złapać za głowę. Nazwiska takie jak Adebayor, Tevez, Balotelli, Bellamy, Santa Cruz, Barry, Kompany, Silva, Vieira, Toure robią wrażenie na osobach nawet średnio interesujących się angielską ligą i piłką nożną w ogóle. A wszyscy grają w jednej drużynie, takim rzeczywistym odpowiedniku zespołów stworzonych przez graczy w trybie Master League w Pro Evolution Soccer. Tylko, że w produkcji Konami taktyka z kupowaniem najlepszych zawodników i tworzeniem z nich składu marzeń miała jeszcze sens.

Roberto Mancini chyba sam w wolnych chwilach lubił pobawić się przy FIFie lub PES-ie, bo inaczej co mogłoby kierować nim przy przyjmowaniu oferty arabskich szejków (oprócz stosów banknotów w teczkach kasy w ciężarówkach wypełnionych forsą)? Tworzenie z przeciętnej drużyny ekipy marzeń z ulubionych zawodników od lat fascynuje graczy i jak widać też trenerów piłkarskich. Niestety, rzeczywistość po raz kolejny udowodniła, że od gier się różni i to, co da się zrobić w kilka sezonów przed telewizorem, na żywo już się nie sprawdza.

W takim Pro Evolution Soccer sadzanie na ławce C.Ronaldo czy Messiego nie ma i nie miało nigdy poważniejszych konsekwencji dla grających. Wybierali oni lepszych lub fajniejszych zawodników i im powierzali określone zadania, sporadycznie odwołując się do wielkich nazwisk, które tworzyły, tak zwaną, szeroką kadrę klubu. W rzeczywistości wystarczy, żeby którykolwiek trener podjął podobną decyzję, a zostałby rozszarpany przez kibiców, dziennikarzy, ekspertów, władze klubu lub samych piłkarzy. Konflikty, groźby, kłótnie w drużynie w grach typu PES lub FIFA są traktowane marginalnie. Na szczęście. Z obrażonymi gwiazdkami się bić w szatni nie musimy.

Twórcy chcą nam przybliżać zawody piłkarza czy menadżera w swoich najnowszych dziełach, ale mamy to szczęście, że robią to na razie rozsądnie. Dzięki temu możemy się bawić, a nie wczuwać w życie trenerów i spotykać z ich problemami. Definicja zabawy przy konsoli jest na razie zachowana. Czy chcielibyście, aby to się zmieniło? Bo Roberto Mancini pewnie chętnie zamieniłby teraz prawdziwą Premier League na jej wirtualny odpowiednik, gdzie robi wszystko jak chce i gdzie Teveza właśnie wywalił do trzeciej jedenastki oraz zaproponował na wymianę za Andreę Pirlo z Milanu.

Brucevsky
8 października 2010 - 15:11