Liczba tytułów artystycznych pojawiających się na sklepowych półkach i stopień zaangażowania w promocję takich gier większych wydawców wzbudzają u mnie optymizm. Oczywiście, wciąż daleka droga jest do klasyfikowania takich produkcji na miejscach równych marketingowym i bardzo grywalnym hitom pokroju God of War 3.
Na szczęście jednak twórcy coraz częściej decydują się kreatywnie rozwijać, a i próbują motywować do tego użytkowników konsol. Dzięki temu wszyscy mamy większy wybór, a nasze hobby zyskuje kolejnego asa w rękawie wobec krytyków próbujących za wszelką cenę nazywać gry tanią rozrywką dla mas i zboczków.
Weźmy choćby ostatnie działania Sony, które poświęciło trochę czasu i pieniędzy na produkcje w stylu Little Big Planet czy ModNation Racers. Obie gry pobudzają wyobraźnie i pozwalają domorosłym artystom zafascynowanym wirtualną rozrywką rozwijać trochę skrzydła. Możliwości sieciowe pozwalają na bieżąco kontrolować i oceniać działalność innych graczy-artystów, a także budować style i społeczności. Nawet twórcy, z Danem Sochanem zaangażowanym w ModNation Racers na czele, nie boją się dzisiaj nazywać odbiorców swoich gier artystami, którzy za pomocą niby prostych edytorów dają upust swojej wyobraźni. Ich kreacje cieszą nas wszystkich, bo pozwalają dłużej, efektowniej i jeszcze przyjemniej spędzać czas przy danym tytule.
Microsoft w swojej ofercie Xbox Live Arcade ma wiele tytułów, które zachwycają oryginalnością, wykonaniem, prezencją. Mnie ostatnio szczególnie mocno podoba się Insanely Twisted Shadow Planet, które powstaje w bliskiej współpracy z artystą, jakim jest niewątpliwie Michel Gagne. Sposób w jaki studio FuelCell Games przeniosło dzieła i projekty rysownika do wirtualnej rzeczywistości zapiera dech w piersiach, podobnie jak sam fakt stworzenia tak niesamowitej gry na tak prostym i oklepanym schemacie. Artyzm wylewa się z tej produkcji na każdym kroku i nie sposób być wobec Planety Cienia obojętnym.
Nie można oczywiście nie wspomnieć o Nintendo, które może nie tak efektownie, ale za to efektywnie promuje talenty swoich użytkowników. Wspominając choćby nieszczęsne WiiMusic, a kończąc na jednym z kilku "symulatorów" różnych instrumentów do gry nie sposób nie zauważyć tendencji firmy do inwestowania w projekty rozwijające graczy. Niby założenie głupie, bo na gitarze czy pianinie można by pograć w rzeczywistości, a nie za pomocą DS-a czy Wiilota, ale fakt faktem, zainteresowani mogą spróbować rozwinąć w sobie smykałkę do muzyki.
Wysmakowana rzeźnia w God of War 3 to nie wszystko, co mają dzisiaj do zaoferowania konsole, komputery i gry. Warto o tym pamiętać, gdy meloman, znajomy krytyk sztuki czy pasjonat duńskiej kinematografii będzie znowu próbował wyśmiać nas za dziecinność, prostotę czy wulgarność naszego hobby. Nie tylko Marcusem Fenixem, Kratosem i Mario nasza rozrywka stoi, przykładowe argumenty ku temu mamy powyżej.