Yamauchi strzela samobója - Brucevsky - 25 października 2010

Yamauchi strzela samobója

Proces tworzenia gry jest skomplikowany, w to nie wątpię. Ale porównywanie go do działań NASA przy którymkolwiek projekcie kosmicznym jest już tzw. przegięciem pałki.

Ojciec Gran Turismo Kazunori Yamauchi musiał coś wymyślić, podać jakiś powód kolejnego przesunięcia premiery piątej części serii. Już stworzył tyle bajek, że miały mu też prawo skończyć się racjonalne pomysły. I niestety Japończyk potężnie kopnął prosto do własnej bramki.

Według twórcy, przedłużające się prace nad Gran Turismo 5 są wynikiem następujących czynników:

1. Autorzy postawili sobie wysoko poprzeczkę i dopóki nie zrealizują danych założeń, gry nie wydadzą.

2. Producenci chcą dokonać takiej samej rewolucji z piątą częścią, jak ta której dokonali pod koniec zeszłego wieku zaczynając Gran Turismo.

3. Proces tworzenia Gran Turismo 5 jest tak skomplikowany jak program Apollo autorstwa NASA.

Teoretycznie, powyższe wypowiedzi można by zostawić bez komentarza, ale jednak pokuszę się o wyrażenie swojego skromnego zdania. Pan Yamauchi deklarując punkt 2 strzelił sobie w stopę, bowiem teraz każde podobieństwo do 2, 3 czy 4 odsłony serii będzie uznawane za wadę. Za takową będzie też uznawane podobieństwo do Forza Motorsport czy rozwiązań z jakichkolwiek gier wyścigowych.

Pierwsza część Gran Turismo zmieniła obraz gier wyścigowych na konsolach. To było jednak wówczas możliwe. Dzisiaj chyba koła na nowo się nie wymyśli i można tylko założenia modyfikować, bowiem gry wyścigowe rozwinęły się niesamowicie i wypełniły chyba wszystkie dostępne luki. Kazunori Yamauchi, który od lat siedzi w rynku gier i zna jego realia powinien to wiedzieć. Wydane dema i pokazane zapowiedzi tylko podkopują jeszcze opinie o Polyphony, które chyba coś sobie wymarzyło, ale nie jest najwidoczniej w stanie tego osiągnąć.

Wchodzimy w nadświetlną!

Pan Yamauchi powinien przestać też fantazjować, bo z całym szacunkiem dla twórców gier, do autorów projektów kosmicznych im jeszcze daleko. Ewentualnie zapraszam na rozmowę z panem Molyneux.

Brucevsky
25 października 2010 - 12:27