Square-Enix rewolucjonistą! - Brucevsky - 27 października 2010

Square-Enix rewolucjonistą!

Odkopując wiadomości z rynku gier z ostatniego okresu automatycznie uruchomiłem swój zmysł spekulanta. Nadchodzi koniec nowych premier, Panowie i Panie! - zakrzyknąłby furiat. Ale my podejdziemy do tematu na spokojnie.

Sekcja poświęcona grom Namco Bandai w ostatnim roku fiskalnym, mimo premiery Tekken 6, poniosła ponad 70 milionowe straty. To całkiem sporo, jak na fakt, że premierę miała jedna z mocniejszych marek firmy, a i swoje trzy grosze do dochodów dorzuciły licencjonowane komercyjne tytuły oparte na animacjach Dragon Ball i Ben 10. Szefowie korporacji już od jakiegoś czasu zapowiadają restrukturyzację, która poprawi wyniki w kolejnych latach. Czy jednak nie prościej będzie jak Namco Bandai pójdzie w ślady Square-Enix?

Ostatnio ten japoński koncern odnosi większe sukcesy nie dzięki swoim najnowszych pozycjom, a dzięki dawnym hitom odświeżanym w internetowym sklepie Sony. Wystarczy wspomnieć choćby o rankingach sprzedaży, które na łącznie kilkanaście tygodni  zdominowały siódma i ósma część Final Fantasy. Gry już dość stare, o niezachwycającej grafice, ale porywającej ścieżce dźwiękowej i sentymentalnej fabule. Nie sposób dzisiaj znaleźć na zagranicznych blogach opinii o charakterze innym, niż te entuzjastyczne. Wszyscy są zachwyceni działaniami Square-Enix, a ja zaczynam się zastanawiać czy japoński koncern wyznaczy nowe standardy?

Jakby nie patrzeć, lista hitów choćby z pierwszego PlayStation, które można odświeżyć jest ogromna i praktycznie każdy wydawca mógłby coś zaoferować graczom. A jest jeszcze możliwość zadziałania w stylu znanym z konsoli GameCube, czyli przygotowania starej gry w nowej oprawie i usprawnionym systemie, jak choćby zrobiono z pierwszym Resident Evil. Gdyby tylko ta część trafiła w odpowiednim czasie na PlayStation 2 to nikt nie miałby wątpliwości, że to kasowy sukces. Tak się jednak nie stało i niewielu Jill i Chrisem tak naprawdę grało, choć szumu w swoim czasie produkcja zrobiła sporo. Dobrych opinii też zresztą zebrała bardzo wiele, co potwierdza średnia ocen z GameRankings na poziomie prawie 90%. Opcji odniesienia sukcesu na starych dziełach jest więc sporo, pytanie czy każdy będzie chciał z nich skorzystać. I czy gracze chcieliby je otrzymać.

Liczba osób, które wciąż chciałyby zagrać w odświeżoną wersję Final Fantasy VII może przyprawić o dreszcze wszystkich analityków, którzy chcieliby przekalkulować ewentualny zysk tej produkcji. Square-Enix ma w praktyce asa w rękawie, którego w najtrudniejszym momencie może wyciągnąć, aby znacznie poprawić kondycję firmy. Jeśli Namco Bandai będzie odnosiło podobne straty w kolejnych latach to chyba ktoś będzie musiał się zastanowić nad pójściem w podobną stronę. Może się niedługo okazać, że zaledwie 50-60% wydawanych gier będzie nowych pod względem koncepcji. Reszta będzie, w najlepszym przypadku, nowymi historiami lubianych bohaterów w znanych światach.

Pomysł nie jest zły i przy zagwarantowaniu odpowiedniej jakości ze strony producentów mógłby przynieść nam więcej pożytku, niż strat. Oczywiście, trzeba się liczyć z tym, że na ileś tam RE trafi się też remake w stylu MGS: Twin Snakes, ale trzeba to wrzucić w ewentualne koszty. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Chcielibyście jeszcze raz przeżyć przygodę Clouda Strife’a, Claire Redfield, Ashleya Riota w „odświeżonej” wersji?

Brucevsky
27 października 2010 - 15:56