Teza zawarta w tytule jest dosyć powszechna, co nie znaczy, że w jakikolwiek sposób bliska prawdy. Aby rozstrzygnąć tą kwestię trzeba by przeanalizować całą masę danych, do których za diabła nie mam dostępu. Pewne rzeczy można jednak rozważyć, co też niniejszym zamierzam zrobić. Poruszanie tego tematu, to w zasadzie pchanie palucha w szprychy, bo z różnych powodów gracze na tą karkołomną kwestię reagują niezwykle żywiołowo, ale co mi tam, palców mam dziesięć.
Przyjrzyjmy się kilku bardzo prostym faktom. Xbox 360 trafił na rynek w listopadzie 2005 roku, PlayStation 3 rok później, też w okolicach świątecznych. W obu przypadkach, jak na tamte czasy, był to niezwykle mocny sprzęt, z nadwyżką spełniający wszystkie potrzeby deweloperów, a co za tym idzie graczy. Od tego czasu minęło pięć lat, sprzęt się zestarzał, ale nadal nieźle sobie radzi z najnowszymi produkcjami. Może nie tak rewelacyjnie jak 5 lat temu. Zamiast 60 klatek na sekundę, mamy teraz z reguły 30, a czasem nawet mniej, ale działa to wszystko całkiem zgrabnie i posiadacze konsol nie mają wielkiego powodu do narzekań.
Nie ulega także wątpliwości, że przez te 5 ostatnich lat, jakość gier znacząco wzrosła, a nie wymagało to dodatkowych inwestycji w konsole. Nagle okazało się, że można grać w coraz ładniejsze gry, bez potrzeby pakowania, rok w rok, dodatkowej kasy w sprzęt.
Jaki z tego wniosek? Ano taki, że deweloperzy nie mogli już liczyć na to, że jak zrobią kiepski silnik w grze, to będą mogli powiedzieć, że to technologia nie nadąża za ich wiekopomnym dziełem. Triumf konsol oznaczał zatem, że to nie gracze muszą się przystosować do wygórowanych wymagań projektantów gier, ale to, że teraz producenci muszą się trzymać wyznaczonych standardów. Osobiście uważam, że to największy sukces platform do grania, a także kamień milowy w produkcji gier.
Ten krótki wywód daje pewną odpowiedź na stawiane w tytule pytanie. Czy konsole powstrzymują rozwój technologii? Z jednej strony tak. Zdecydowanie mniej pieniędzy gracze inwestują w rozbudowę sprzętu. Nie jest więc żadną niespodzianką to, że skoro zwalnia sprzedaż, to zwalnia i produkcja, a co za tym idzie, mniej jest kasy na rozwój technologii. Na szczęście jest też druga strona. Teraz deweloperzy musza znacznie więcej uwagi poświęcić swoim projektom. Silniki musza być dopracowane i zoptymalizowane. Obecnie jakość produktu zależy głównie od pracy programistów, a nie tego co gracz posiada „pod maską” swojego PC-eta. Nastąpił zatem spory rozwój w technologii projektowania gier.
Oczywiście na koniec pozostaje jeszcze pytanie, czy lepszym rozwiązaniem jest rozwój sprzętu, finansowany w zasadzie przez graczy, czy też metod projektowych, które w dużym stopniu finansują deweloperzy? Na to wiążącej odpowiedzi nie mam, ale z punktu widzenia gracza skłaniam się raczej do tej drugiej opcji.
Osobiście uważam, że konsole mają bardzo korzystny wpływ na rynek gier. Przy czym zaznaczam, że mówię to jako absolutny zwolennik PC-etów. Z różnych powodów konsolowy kontroler jest dla mnie niemożliwy do opanowania, a przy okazji posiada za mało klawiszy, by obsłużyć takie gry jakie preferuję.
Ciekaw jestem również Waszego zdania na ten temat. Jak zaznaczyłem na początku, nie ma szans na rzetelną ocenę, szczególnie kiedy dane są bardzo trudne do zdobycia i pewnie jeszcze trudniejsze by były w interpretacji. Mogę sobie tylko spekulować na podstawie tego co widziałem, a co widziałem, to opisałem.