Dla kogoś kto ubóstwia serię Prince of Persia, a zwłaszcza świetną trylogię Piasków czasu, spotkanie z Assassin’s Creed musiało zapowiadać się na fascynująco. Od dawna chciałem zobaczyć produkt, który oferowałby mechanikę rodem z przygód Księcia i jednocześnie pozwalałby eksplorować teren w dowolny, a nie w ściśle zaprogramowany przez twórców gry sposób. Opowieść o asasynach, czyli znakomicie wyszkolonych zabójcach, przynosiła nadzieję, że zmiana warty na stanowisku naczelnego akrobaty Ubisoftu dokona się szybko i bezboleśnie.
Początkowo wszystko grało jak należy. Swoboda z jaką Altair – główny bohater gry – poruszał się po starożytnych miastach Bliskiego Wschodu, była naprawdę godna podziwu. Również przyzwoity scenariusz o wyraźnie antychrześcijańskim podtekście, budził nadzieję, że doczekaliśmy się produkcji naprawdę oryginalnej i wyjątkowej. Niestety, bardzo dobre wrażenie, jakie Assassin’s Creed wywołał przy pierwszym kontakcie, stosunkowo szybko zaczęło się rozmywać, a to, co w zamierzeniu jej twórców miało być największą zaletą tej produkcji, z godziny na godzinę coraz bardziej zaczęło irytować.
Autorom ewidentnie zabrakło pomysłu, by rozgrywkę w Assassin’s Creed odpowiednio urozmaicić. Wszystkie ważniejsze misje w tej grze związane są z zabójstwami, a każde z nich przebiega w identyczny sposób – najpierw Altair musi zdobyć odpowiednią liczbę śladów, by zidentyfikować cel, a następnie dokonać mordu i zbiec, zanim zdezorientowani strażnicy zdążą się ocknąć i dopaść zabójcę. Po kilku takich zadaniach orientujemy się, że Altair wykonuje tak naprawdę serię powtarzalnych minigier, które z czasem coraz mocniej irytują. A że oprócz tego w Assassin’s Creed nie ma właściwie co robić, to i nuda wkrada się tutaj niezwykle szybko.
Nie można w Assassin’s Creed nie pochylić się nad świetnym projektem kolejno odwiedzanych miast, znakomicie zrealizowanymi elementami akrobatycznymi czy momentami zbyt prostą, ale za to szalenie efektowną walką. Na plus należy zaliczyć tu także fabułę, budzącego dużą sympatię głównego bohatera i fenomenalny klimat, podkreślany przez zapadającą w pamięć ścieżkę dźwiękową Jesper Kyda. Nie da się jednak zapomnieć, że gra stosunkowo szybko rzuca wszystkie karty na stół, zmuszając użytkownika do wykonywania wciąż tych samych czynności i nie zaskakując go w późniejszej fazie rozgrywki niczym nowym. Assassin’s Creed to produkt z niesamowitym potencjałem, który w pewnym sensie został niestety rozmieniony na drobne.