Skończyłem właśnie God of War: Ghost of Sparta. Że fajna gra, to już pewnie sobie przeczytaliście gdzieś indziej, albo nawet i tutaj, kto wie, ja nie wiem, i nie czytałem, bo mnie nie było. Ale. Pomijając szablonowe dywagacje na temat nowego tie-inu z Kratosem, jedna rzecz nie daje mi spokoju. I choć sprawa jest obecna w całej serii, jak sięgam pamyślą wstecz, dopiero teraz stanęła przede mną w świetle jupiterów. Męki Tantala. Uważajcie, oto wielkie pytanie.
Z kim walczy Kratos?
Nie chodzi mi o bossów, cut-scenki, byciem bogiem, pierogiem, wojownikiem i piernikiem - to jest w tej serii akurat sprawnie wyjaśnione i nakreślone. Nie, chodzi mi o te wszystkie szkielety, meduzy, minotaury, cyklopy i golemy, które wypełniają 90% czasu spędzonego z padem bądź PSP w ręku. Kim oni, do stu tysięcy nienaostrzonych noży, są? Skąd przyszli, kto nimi dowodzi, czemu wyskakują spod ziemi i dlaczego atakują mnie bez względu na to, czy jako Kratos jestem człowiekiem, bogiem, żywym czy umarłym? Wiem, że beat'em upy i, na prawie dziedziczenia, slashery nie należą do gatunków sensownych merytorycznie, ale mój olimpijski spokój się wyczerpuje. Świat God of War sypie się na naszych oczach, bardziej dosłownie niż w przenośni, a każdą odwiedzaną lokację zalewają generyczne-mitologiczne przeszkadzajki. W każdej części podobne. W jedynce mogliby to być poplecznicy Aresa i strażnicy Puszki Pandory, w dwójce - strażnicy Sióstr Przeznaczenia/Zeusa, w trójce - strażnicy każdego-boga-po-kolei, w Duchu Sparty - strażnicy Atlantydy, Tanatosa, kogokolwiek bądź. Świat mitologii był bardziej zglobalizowany niż nasz, skoro każda strona konfliktu dysponuje dokładnie taki samym wojskiem. Cyklopy są takim kałachem wśród bogów Olimpu - każdy załatwia dostawę swoim chłopakom. No chyba że stoi za tym jakaś wyższa siła.
A tak naprawdę to taka głupotka i drażnienie się. Ale następnym razem jak zaatakuje Was cyklop, zapytajcie go ode mnie o co kaman.