Się nie znasz ojciec! Nie pyskuj synek! - Brucevsky - 16 lutego 2011

Się nie znasz ojciec! Nie pyskuj synek!



To prawdopodobnie zwykły polski dom jakich wiele. Pan Marek, zapracowany ojciec rodziny po trzydziestce, wraca do domu do ukochanej żony Marii i synka Jacka po ośmiu godzinach niesatysfakcjonującej i poniżającej jego wewnętrzne ego robocie. Rodzina czeka, obiad czeka i telewizor z podpiętą konsolą także. Nadeszła chwila relaksu.

Niestety spokój zostaje zmącony, gdy pan Marek siada po pomidorówce na kanapie, odpala Dead Space 2 i chcąc nie chcąc wdaje się w dyskusje ze swoim synem-graczem. Jacek niedługo skończy przygodę Isaaka, bo ma na to więcej czasu po szkole. Ojcu zasadzi spojlera, ale i wbije szpilę w jego „gracz-doświadczenie”. Zmęczony psychicznie Marek da upust swoim emocjom w liście do ulubionego periodyku.

List do redakcji od pana Marka

Witajcie Redaktorzy mojego ulubionego pisma o grach!

Czytam Was od kilku lat, choć stażem z grami jestem już dobre dwie dekady. Pamiętam swoją pierwszą Amigę, pamiętam jak uwielbiałem w dzieciństwie serię Adventure Island na Pegasusie i jakiego szoku doznałem odpalając Resident Evil na PSX-ie. Teraz mam mniej czasu na ulubione hobby, ale staram się być na bieżąco z wielkimi hitami. Aktualnie bawię się przy Dead Space 2. Muszę Wam powiedzieć, że na razie jestem rozczarowany. Liczyłem na klimat, horror pełną gębą, a dostałem strzelaninę z elementami strachu. Ten sam numer wyciął mi kilka lat temu Capcom, gdy kupiłem Resident Evil 3 licząc na powtórkę z rozrywki z części pierwszej. Tam też Jill zamieniła się moim zdaniem z „survivora” w „żołnierza”, i sam jeden Nemesis tego nie zmienił. Tak w ogóle, nie podoba mi się kierunek w jakim idą niektóre gatunki. Nie ma już typowych survival-horrorów, albo tak popularnych jakiś czas temu platformówek 3D w takiej liczbie. Twórcy stawiają na akcję, akcję i jeszcze raz akcję. Syndrom Modern Warfare dotyka nowych gier, a mnie to męczy. Za dużo filmowości. Co gorsza, na podstawie obserwacji opinii mojego syna widzę, że to właściwa droga. Jego taka zabawa satysfakcjonuje. A ja chciałbym niekiedy wrócić do tych trudnych chwil, które przeżywałem choćby jako Chris Redfield w pierwszej odsłonie Resident Evil. Wąskie przejście z dobermanami, „caution” na pasku zdrowia i kilka naboi do strzelby. Trzeba było się namyślić, a adrenalina płynęła w żyłach dobre kilka minut. Stare dobre czasy.

Pozdrawiam, Marek

Niespodziewanie jednak do ulubionego pisma o grach napisał też rozgoryczony postawą ojca Jacek…

List do redakcji od Jacka

Cześć redakcjo!

 Piszę do Was, aby podzielić się swoją opinią na temat gier, a konkretnie Dead Space 2. Ojciec ostatnio kupił ją zaraz po premierze i teraz obaj kończymy kasować Nekromorfy. Nie rozumiem tylko czemu on tak narzeka. Według niego ta gra nie jest straszna i nie wywołuje żadnych emocji! Przecież to bezsensu. Niekiedy mnie to irytuje, gdy przypomina on jakieś stare gry i mówi, że kiedyś było lepiej. Jasne, że niby Medal of Honor: Underground było fajniejszą zabawką, niż Modern Warfare. Zero emocji, ciągły problem z apteczkami i głupi przeciwnicy. Nie rozumiem też tego jego sentymentu do Resident Evil. Skończyliśmy w kooperacji „Piątkę” i ja bawiłem się nieźle. Trochę momentami siadało tempo, ale ogólnie przyjemnie rozwalało się kolejnych zainfekowanych trupków. On jednak zrzędził, że to strzelanina ze znanymi postaciami, a nie prawdziwy „RES’. Teraz to samo jest przy Dead Space 2. Ja podziwiam widoki, grafikę, system, a ojciec mi zrzędzi, że to strzelanina, a nie horror. Kurcze, czego on chce? Czasami zastanawiam się, po co w ogóle on kupuje nowe gry, skoro wszystkie dobre według niego już dawno wydano. Co o tym sądzicie?

3majcie się, Jacek

Nim redakcja otrzyma e-maile od naszych bohaterów, a oni sami zobaczą odpowiedzi redaktorów minie jeszcze wiele dni. Pełnych kolejnych dyskusji o grach. Jak choćby ta tutaj…

M – Ja pierdzielę, może i te zagadki z diamentami w Resident Evil były głupie, ale chociaż były. A tutaj ciągle strzelam do tych Nekromorfów, Call of Duty normalnie. Nic nie dało się wymyślić?
J – O rany, Ty znowu ojciec to samo. Masz akcje, masz emocje, a Ty chciałbyś backtracking i głupoty. Odpal sobie emulator PSX-a na PC, nie graj tutaj i nie narzekaj.
M – Się nie znasz.
J – Aha, jasne, panie ekspert.
M – Nawet nie skończyłeś dwójki Residenta, a się tutaj wymądrzasz.
J – Ale skończyłem Dead Space’a i jestem na bieżąco z trendami...

Czyż nie uroczo? Jeszcze kilkanaście lat temu tylko nieliczni z nas mogli dyskutować z rodzicami o najnowszych grach. Dzisiaj ten przywilej ma mnóstwo młodych ludzi. I co z tego wynika? Gry zbliżają czy są zarzewiem kolejnego rodzinnego konfliktu? Macie jakieś przykłady z własnego doświadczenia?

Brucevsky
16 lutego 2011 - 18:21