Spartakus – pozytywny zastrzyk wirusa - Brucevsky - 22 marca 2011

Spartakus – pozytywny zastrzyk wirusa

Do serialowej gorączki mi jeszcze daleko. Podczas gdy tłumy zachwycały się kolejnymi odcinkami Zagubionych, chwaliły na forach Detektywa Monka czy poświęcały czas na Supernatural, ja wolałem oglądać filmy i szukać rozrywek gdzie indziej.

W końcu jednak ciekawość wzięła górę i zachęcony przez bliskich dałem się skusić. Wypadło akurat na to, że pierwszym serialem obejrzanym od lat, od początku do końca, był pierwszy sezon Spartakusa. A że nigdy nie byłem fanem przeglądów kina bałkańskiego i w filmowych produkcjach szukam najczęściej rozrywki to i produkcja z Andy’m Whitfieldem przypadła mi niesamowicie do gustu.

Mogę się zgodzić, że miejscami tych wszystkich zwolnień czasu, przerysowanej brutalności czy seksu jest za dużo, ale w ogólnym rozrachunku jestem w stanie to zrozumieć. Cienkiej granicy smaku twórcy według mnie jednak nie przekroczyli i kolejne odcinki nie zamieniły się w "Piłę w częściach" albo niemiecki film przyrodniczy. Nie wiem czemu więc akurat gros głosów krytycznych tak mocno uczepił się akurat tych elementów. Spartakus zachęcił mnie do oglądania seriali, bo miał niegłupią historię, ciekawych bohaterów i był w lubianych przeze mnie klimatach antycznej Grecji i Rzymu. I za to akurat tę produkcję cenię.

Może to być wynikiem braku obcowania z podobnymi tytułami, braku doświadczenia w serialach, ale z takiego laickiego punktu widzenia Spartakus jako serial jest dla mnie świetny. Dawno nie spotkałem się z sytuacją, w której danego bohatera mógłbym w danym momencie lubić, a kilkadziesiąt minut później, kilka odcinków później, jednak stracić do niego szacunek. Może i dla starych serialowych wilków wszystko to było oklepane i przewidywalne, ale z punktu widzenia człowieka, który Lost puścił bokiem, wszystko wydaje się świeże i ciekawe. Znów, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Czytałem głosy krytyczne, że Spartakus przekręca prawdziwą historię herosa. Ja tam tego serialu nie traktuję jak produkcji dokumentalnej czy historycznej, a bardziej wytwór fantazji z zapożyczonymi bohaterami antycznymi. Nie rozumiem też krytyki wobec głównego bohatera. Miałki i bez wyrazu? Andy miałki? No nie wiem, sam nigdy bym na to nie wpadł i dlatego się nie zgodzę.

Podsumowując, Spartakus wstrzyknął mi serialowego wirusa i mam nadzieję, że szybko znajdę kolejny dobry tytuł, który zapewni mi rozrywkę na jeszcze chłodne wieczory. Katalog możliwości mam spory, a co wybrałem na pewno opiszę tutaj przy kolejnej okazji.

Brucevsky
22 marca 2011 - 09:34