Hype – ulegamy mu czy wręcz przeciwnie? - Antares - 21 maja 2011

Hype – ulegamy mu, czy wręcz przeciwnie?

Hype – to angielskie słowo-klucz, niemające swojego odpowiednika w języku polskim, praktycznie zawsze przywoływane jest w dyskusjach na temat wysokobudżetowych gier wideo. Zjawisko „pompowania balona”, czyli zaplanowane tworzenie atmosfery podekscytowania wokół danego tytułu, stało się obecnie podstawą promocji znakomitej większości wchodzących na rynek produkcji. Dochodzi przez nie do absurdalnych marketingowych zagrywek pokroju publikowania „zwiastunów nadchodzących zwiastunów”. Najlepsi specjaliści spędzają długie godziny po to żebyśmy uwierzyli, iż nadchodząca gra jest tym, o czym marzymy nawet, jeśli o tym nie wiemy... Patrząc na wyniki sprzedaży najbardziej „hajpowanych” produkcji wydaje się, że z takiej strategii obecnie mógłby zrezygnować tylko głupiec. Pytanie; co z ludźmi, którzy są świadomymi konsumentami? Graczami, którzy czytają więcej niż jedną recenzję, przeglądają materiały z rozgrywki, grają w wersje demonstracyjne? Czy tworzony wokół danej produkcji hype nie jest dla nich czynnikiem wręcz odpychającym? Drodzy Czytelnicy, jak jest w Waszym przypadku? Zdarzyło Wam się ulec atmosferze podekscytowania jakąś grą po to, by później się rozczarować i rzucić ją w kąt?

Życzę CDP, by powyższy obrazek się kiedyś ziścił

Przez ostatni tydzień bałem się otworzyć lodówkę- wieści o „Wiedźminie 2” atakowały mnie zewsząd. Sam od początku byłem, i jestem nadal, bardzo pozytywnie nastawiony do tego tytułu. Cieszyłem się również, że w polskich środkach masowego przekazu, z zasady negatywnie nastawionych do gier, mówi się o produkcji CD Projekt. Mimo to, coraz bardziej temat zaczynał mnie denerwować. W ciągu ostatniego tygodnia miałem nieodparte wrażenie, że im bardziej zbliżał się dzień premiery, tym bardziej komentarze dotyczące gry się polaryzowały. Było to widać nawet na gameplayu – w ciągu dwóch dni pojawiło się kilka skrajnie odmiennych wpisów. Shinek skrytykował opieszałość wydawcy w temacie przygotowania i premiery edycji kolekcjonerskiej podkreślając przy tym, że sama gra go nie interesuje. Nie przeszkodziło to pojawieniu się komentarzy, które w mało delikatny sposób przekazywały myśl „autor się nie zna, przecież wszyscy oczekują na tę wspaniałą produkcję”. Pierwsze zagraniczne recenzje „Wieśka” zdają się rozwiewać wątpliwości, czy gra jest dobra lub nie. W serwisie Eurogamer nasza narodowa duma otrzymała ocenę 9/10 podczas, gdy „L.A Noir” od Rockstar uplasował się stopień niżej.  Co by się jednak stało, gdyby okazało się inaczej?

Krzysztof Gonciarz powiedział w swoim „beczlogu”, że część graczy krytykujących „Wiedźmina 2” zapewne denerwuje fakt, że gry wychodzą z niszy dla wtajemniczonych pasjonatów, stając się produktem przystępnym dla przeciętnego Kowalskiego. Zastanawiając się nad tym stwierdzeniem, doszedłem do wniosku, że rynkiem elektronicznej rozrywki rządzą takie same prawa, jak w przypadku innych tworów kultury takich jak muzyka, czy film. Ilu utalentowanych artystów jest uznawanych za komercyjnych i miałkich tylko dlatego, że ich płyty sprzedają się w milionach egzemplarzy? Prosty przykład- sam słucham gatunków muzycznych nienależących do tzw. muzyki środka, lecz muszę się przyznać do wyjątkowej słabości wobec artystki Katy Perry. Kobieta, która może poszczycić się mocnym głosem i umiejętnością gry na gitarze mogłaby zapewne zrobić karierę i w klimatach cięższych brzmień. Wybrała jednak muzykę popularną. Czy powoduje to, że jest gorsza od muzyków metalowych? Oczywiście gusta są różne, ale pod kątem szeroko rozumianego talentu, nie mam najmniejszej wątpliwości, że Katy należy do najlepszej ligi. To samo dotyczy gier; wszystko wskazuje na to, że „Wiedźmin 2” to dobra produkcja. Paradoksalnie jednak, wielu wymagających graczy może się do niej zrazić przez rozdmuchaną kampanię reklamową. Im bardziej produkt jest przedstawiany, jako idealny, tym bardziej denerwują nas wszelkie, nawet najdrobniejsze potknięcia. Oczywiście wszystkie te posunięcia były przemyślane i najprawdopodobniej przełożą się na znaczne zwiększenie zysków. Boję się pomyśleć, jak głośna będzie premiera części trzeciej.

Każda okazja, by wrzucić jej foto jest dobra ;)

Pamiętajmy też, że wyniki sprzedaży i oceny nie świadczą o tym, czy w swoim gatunku dane gry wiodą prym. Wielu okrzyknęło już „Wiedźmina 2” grą roku, lub przynajmniej RPG roku. Śmiem twierdzić, że nie powinno się wydawać takich osądów w drugim kwartale, obojętnie czy mówimy o produkcji polskiej, z której jesteśmy naprawdę dumni, czy którejś zagranicznej. W tym roku pojawi się długo oczekiwana i poważna konkurencja. Uprzedzam, że nie mam na myśli nowej odsłony „Elder Scrolls”, która to pewnie będzie mogła się pochwalić większym budżetem przeznaczonym na marketing w skali międzynarodowej, niż nasz rodzimy hit. Pisząc o konkurencji spoglądam w stronę japońskiego studio From Software oraz amerykańskiego wydawcy Atlus, który od wielu lat dostarcza graczom prawdziwe perełki, najczęściej opisywane przez recenzentów w samych superlatywach, lecz niemogące stawać w szranki na polu wyników sprzedaży z zachodnimi tytułami. „Dark Souls”, bo tak będzie się nazywać najnowsza produkcja japończyków (wydawcą będzie tym razem Namco-Bandai), to kontynuacja „Demon’s Souls” – gry dostępnej wyłącznie na PlayStation 3, przez wielu miłośników klimatów miecza i magii nazwanej najlepszą grą RPG tej generacji konsol. From Software w bardzo umiejętny sposób połączyło współczesne rozwiązania technologiczne z duchem klasycznych wymagających Dungeon Crawlerów z lat osiemdziesiątych. Ot to, co każdy „erpegowiec” ceni najbardziej, podane w nieprzyzwoicie wręcz czystej postaci. Co ciekawe, twórcy „Wiedźmina 2” nie ukrywają, że japoński tytuł był jednym ze źródeł inspiracji naszej narodowej dumy. Tomasz Gop powiedział w jednym z wywiadów: „Nie mogę powiedzieć konkretnie, czy nasz tytuł ma coś z Heavy Rain, Demon's Souls lub Arkham Asylum, lecz są to produkcje, które zainspirowały nas w ciągu ostatnich kilku lat ". Choćby dlatego, z czystej przyzwoitości poczekałbym nad ocenianiem, która gra zasługuje na miano „RPG Roku”. Inna sprawa, że w moich oczach takie zestawienia są tylko symboliczne i mało znaczące – najważniejsze, by dana produkcja podobała się swoim nabywcom.

"Demon's Souls" - najlepszy RPG obecnej generacji konsol?

Na koniec powyższych rozważań, spróbuję się sam ustosunkować do zadanego na początku tekstu pytania. Tak - zdarza mi się nieco ulegać „hajpowi”, jeśli mam przesłanki by wierzyć, że na danej produkcji się nie zawiodę. Wiele razy rozczarowywałem się wyczekiwanymi grami, lecz nic nie jest tak przyjemne jak sytuacja, gdy „wymarzona” produkcja okazuje się spełniać nasze przedpremierowe wyobrażenia. Takie uczucie miałem choćby po premierach kolejnych dodatków do „World of Warcraft”. W przypadku, gdy dana produkcja wydaje mi się niepewna, tworzony wokół niej hype działa na mnie, jako czynnik odstraszający. Wolę wtedy sięgnąć po tytuły niskobudżetowe, gdyż wśród nich często można znaleźć takie, które są naprawdę świetne, a zaginęły w gąszczu „gier na 9”. Ergo, nie promocja i marketing świadczy o tym, czy dana gra jest dobra. Najważniejsze są nasze prywatne odczucia, w końcu to my „głosujemy portfelem”, prawda?

Dzisiejszy, najdłuższy jak dotąd mój wpis na gameplay.pl, sponsorują miodowe piwo Łomża oraz soundtrack z gry „Radiant Historia” – kolejnej perełki od Atlus, o której mam nadzieję, że napiszę już wkrótce.

*Bardzo dziękuję czytelnikowi 'hedasw' za odnalezienie i wyjaśnienie błędu, który wkradł się do tekstu.

Antares
21 maja 2011 - 00:26