Wspomnień czar #4 Gorky 17 - Strider - 5 sierpnia 2011

Wspomnień czar #4 Gorky 17

"Polska gra komputerowa". "Polska dobra gra komputerowa". Mniej więcej od czasu premiery Painkillera tego typu określenia nie są niczym niezwykłym. Polski rynek twórców gier nie jest może bardzo rozbudowany, ale funkcjonuje coraz prężniej i daje naprawdę dobre widoki na przyszłość. Jednak jeszcze wcale nie tak dawno stwierdzenie "polska gra komputerowa" powodowało najpierw wybuch histerycznego śmiechu, a następnie głęboki smutek wśród grających rodaków, wywołany tym, że nasz rynek wygląda tak, jak niestety wygląda. Nawet w tych mrocznych czasach zdarzały się jednak wyjątki, czego chlubnym przykładem jest chociażby Gorky 17 (na Zachodzie grę wydano pod zmienionym tytułem: Odium), całkiem niezła strategia turowa, należąca do serii gier z najbardziej skopaną numeracją w historii (najpierw wydano wspomnianą Gorky 17, później Gorky Zero, a serię kończyła Gorky 02).

                Fabuła Gorky 17 rozpoczyna się w roku 2009, w tajnym ośrodku badawczym na terenie Rosji, gdzie prowadzone są testy mające na celu stworzenie doskonałego, zmodyfikowanego genetycznie żołnierza. Jak zwykle jednak w tego typu historiach bywa: coś idzie nie tak, a wojsko zrównuje całą okolicę z ziemią, aby uzyskać pewność, że nic niepożądanego nie zacznie się w przyszłości rozłazić po świecie.

Rok później, Polska. Na terenie naszego kraju NATO odkrywa ośrodek laboratoryjny, łudząco podobny do tego w zniszczonym Gorky 17. Na miejsce dla zbadania sprawy wysłany zostaje oddział specjalny wraz z kilkoma naukowcami jednak, jak to zwykle w horrorach bywa, łączność z nimi zostaje zerwana. W celu ratowania pierwszej grupy i rozwikłania tajemnicy miasteczka wysłany zostaje trzyosobowy oddział komandosów pod dowództwem Cole'a Sullivana (czyli my). Fabuła nie jest specjalnie porywająca i odkrywcza, śledzi się ją jednak dość przyjemnie i jest jakimś tam motywatorem do wygrywania kolejnych bitew.

Gorky 17 to klasyczna strategia turowa. Pod swoją komendą mamy trzech żołnierzy (od czasu do czasu trafia się jeszcze jakiś cywil/ lekarz, ale są to raczej postacie epizodyczne), którymi dość swobodnie poruszamy się po mapie, rozwiązując proste zagadki które umożliwią nam przejście do dalszych etapów gry. Czasami trzeba coś wysadzić w powietrze, czasanu użyć skanera linii papilarnych etc. Nic, czego nie widzielibyśmy w innych tytułach.

Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak w momencie, gdy przychodzi nam zmierzyć się w bezpośredniej konfrontacji z potwornymi autochtonami, zamieszkującymi eksplorowane przez nas miasto. Walka toczy się na obszarze wyglądającym z grubsza identycznie jak ten po którym się przemieszczaliśmy - zdarza się, że na powiększonej mapie "bitewnej" pojawi się kilka dodatkowych drzew, jednak są to wyjątki od reguły. Ważne jest to o tyle, że w Gorky 17 nie występują losowe bitwy - wszystkie starcia z potworami zostały z góry ustalone przez twórców - a gracz dość szybko zaczyna wyczuwać, że wykonując jeszcze 2-3 kroki wpadnie w kolejną zasadzkę i z góry obmyśla przebieg walki. Fakt, niewiele to daje (z reguły znajdujemy się na zupełnie innych pozycjach niż przypuszczaliśmy), ale przy pierwszym podejściu do gry daje nieco dodatkowej zabawy. Przynajmniej na początku.

Walka toczy się na mapie podzielonej na kwadraty, po której wrogie strony przemieszczają się na zmianę - w Gorky 17 nie występuje coś takiego jak "iniciatywa" określająca kolejność ruchu, w trakcie swojej kolejki przemieszczamy naszych podopiecznych w dowolnej kolejności. Zakres ruchów postaci nie jest szczególnie rozbudowany: przemieszczenie się, atak, użycie przedmiotu, obrona, odwrócenie się (ta ostatnia opcja możliwa jest nawet po wykonaniu ataku; pozwala to zminimalizować obrażenia, bowiem  za atak z boku, lub w plecy przeciwnika dodaje się dodatkową premię do zadanych obrażeń).

Prawdziwą rewelacją w Gorky 17 jest jednak klimat. W tej grze człowiek naprawdę zaczyna się z każdą minutą coraz bardziej denerwować, że następna konfrontacja zakończy jego przygodę. Efekt ten twórcy uzyskali w dość prosty sposób: amunicja do każdej broni jest BARDZO ograniczona i do końca rozgrywki towarzyszy nam nawyk namiętnego szperania po wszystkich zakamarkach miasta w poszukiwaniu czegokolwiek, co będziemy w stanie wykorzystać do ochrony naszej kruchej egzystencji. Strach przed tym, że w następnej walce możemy zostać jedynie z kijem baseballowym i siekierą w ręce, szybko wykształca w graczu odruchy chomikowania w plecaku wszystkiego, co zadaje odrobinę większe obrażenia niż standardowe uzbrojenie naszych wojaków. W moim przypadku skończyło się to na tym, że w momencie gdy pojawił się ostatni boss, nie dostał nawet okazji do zaatakowania bohaterów - po wpakowaniu w niego wszystkich, zbieranych przez kilkanaście godzin gry "zabaweczek", padł, nim zdążył się do nich dowlec.

Klimatu dopełnia przygrywająca nam w trakcie eksploracji spokojna muzyka, w trakcie walki zmieniająca się na odpowiednio podniosłą i podkreślającą podniosłość tego, co dzieje się na ekranie (jednak bez przesady: brak tutaj patosu, znanego z innych gier).

Bardzo chciałbym napisać kilka ciepłych słów na temat oprawy graficznej, ale w przeciwieństwie do fabuły, klimatu i muzyki zestarzała się ona wręcz nieprzyzwoicie. Od lat gram w tytuły, w których pikseloza aż wyziera z ekranu i zupełnie mi to nie przeszkadza, jednak w przypadku Gorky 17 muszę przyznać, że grafika prezentuje się dziś po prostu słabo. Twarze naszych żołnierzy to kolorowa, bezkształtna masa, przeciwnicy są "kwadratowi", a nowsze karty graficzne nie zawsze w prawidłowy sposób radzą sobie z grą, czasami w pokraczny sposób deformując obraz widoczny na ekranie (u mnie zdarzało się to relatywnie rzadko, a obraz szybko wracał do normy ale grę testowałem na naprawdę starym komputerze).

Pomimo powyższego zastrzeżenia, Gorky 17 to wciąż pozycja, w którą zagrać powinien każdy fan strategii turowych - upływ lat zupełnie nie wpłynął na rewelacyjny klimat tego tytułu. Jego największą wadą jest jednak fakt, że to typowa "jednorazówka" - deklarowanej przez twórców nieliniowości w grze nie uświadczyłem, po 4 latach ponownie siadając do G17 nie byłem ani razu zaskoczonym, zniknął też gdzieś upiorny klimat zaszczucia. No bo jak tu się bać pustego magazynka, skoro pamiętam, że w następnym magazynie w wystarczającym stopniu się dozbroję? Niemniej, jeśli nigdy dotąd nie mieliście okazji w Gorky 17 grać, to powinniście szybko nadrobić zaległości. Przy pierwszym podejściu to nawet dziś naprawdę dobra gra.

Strider
5 sierpnia 2011 - 07:56