Razielowa piwoteka to cykl opowiadający o rozmaitych browarach, które miałem okazję posmakować. W każdej części zawarte będą suche dane, moje odczucia i specjalny bonus w postaci ankiety. Zapraszam zatem wszystkich zainteresowanych do czytania i komentowania.
Witam ponownie. W piątej odsłonie macie okazję poczytać sobie o Corneliusie Honig Weizen będącym piwem pszenicznym miodowym. Tak się składa, że kilka dni temu skusiłem się na ten produkt i wiecie co? Nie żałuję, czegoś takiego nigdy wcześniej nie próbowałem!
Kształt butelki przypomina te znane z czasów PRL'u. Nie zdziwiłbym się jeśli ten zamierzony efekt miałby wzbudzić w wielu ludziach uczucie nostalgii. Etykieta bardzo dobra, nie odkleja się, nie marszczy, a ponadto bardzo ładnie wygląda i przede wszystkim pasuje do charakteru tego piwa. Wyraźnie widać żółte odcienie oraz płatki miodu symbolizujące z czym mamy do czynienia. Jedyne do czego mam malutkie zastrzeżenia to projekt kapsla. Otóż nie dość, że w każdym piwie browaru Cornelius jest on taki sam to na dodatek jest w moim odczuciu bezpłciowy.
Na dnie butelki trudno nie zauważyć panujący tam osad z drożdzy, w końcu nie od parady mamy informacje o tym, że opisywane piwo jest niefiltrowane. Dla przykładu to samo spotykamy w przypadku Ciechana miodowego. Po wlaniu do kufla nikogo zatem nie powinna dziwić mętność tego piwa. Barwa ciemniejsza niż w przypadku innych piw pszenicznych czy miodowych, zapewne dlatego, iż Honig Weizen jest połączeniem obu. Kolor zdecydowany, wpadający w oko i sprawiający, że każdemu piwoszowi na samą myśl cieknie ślinka. Pianka niestety tak dobrego wrażenia nie robi. Może nie znika od razu, ale do dużych nie należy, co jest tym bardziej dziwne jeśli chodzi o "pszeniczniaki". One zwykle lubią się pienić, a w tym przypadku tego nie było, przynajmniej w tym stopniu.
Na pierwszy rzut nosa czuć zapach typowy dla pszenicznych piw, miód odgrywa zatem rolę drugorzędną. Dzięki temu nietypowemu połączeniu czujemy świeży i orzeźwiający zapach. Polecam samemu wypróbować! Szczerze powiedziawszy wyczułem również zapach suszonych owoców. Generalnie uważam, że nie da się tego opisać i najlepiej byłoby przekonać się o tym na własnej skórze.
Mamy tu świetny przykład zdrowego browaru - owe piwo jest niefiltrowane i nie użyto do jego produkcji konserwantów. Szkoda tylko, że jest pasteryzowane. Tak czy inaczej, na zdrowie! Do dna! A skoro już się tak rozpędziłem to muszę niektórym z Was ostudzić zapał. Opisywanego Corneliusa lepiej smakować pomału i delikatnie, bo generalnie do tego zostało ono stworzone. Dla tych co wolą się ścigać proponuje jakiegoś sikacza, tańszy, a smaku również nie poczujecie w tak ekspresowym tempie.
Wrócmy jednak do smaku, a ten miło mnie zaskoczył. Pierwsze wrażenie jest takie jakbyśmy próbowali typowego, ale bardzo dobrego "pszeniczniaka". Jednak daje o sobie znać pewna różnica, a nawet dwie. Honig Weizen jest gęstszy od typowych przedstawicieli tego gatunku, a także choć w małym stopniu czuć w nim posmak miodu w efekcie czego otrzymujemy kwaskowo-słodki napój alkoholowy. Niskie nasycenie powoduje zaś, że po kilku łykach nie odczuwamy wzdęcia jakie towarzyszy nam najczęściej przy koncernowych trunkach.
Muszę przyznać, że takie połączenie obfituje w niepowtarzalne i smaczne piwo, dlatego polecam je każdemu kto jest otwarty na coś innego niż lagery. W szczególności, że cena jest naprawdę atrakcyjna i wynosi nieco ponad 4zł.
Masz inne ode mnie zdanie? Super, przecież oto chodzi! Z przyjemnością dowiem się co sądzisz o opisywanym przeze mnie piwie. Wymieniajcie się zatem własnymi doświadczeniami i przygodami! Jeśli macie propozycje odnośnie kolejnych części tego cyklu - piszcie o tym w swoich komentarzach do czego bardzo gorąco zachęcam.
Zapraszam również do wzięcia udziału w ankiecie, którą poniżej widzicie.
Cornelius Honig Weizen
Cena: ok. 4.20zł.
Zaw. Alk.: 5%
Ekstrakt: 12.5*
Gatunek: Jasne / Pszeniczne / Miodowe / Pasteryzowane
+ interesująca barwa
+ uczciwa cena
+ niepowtarzalny smak
+ przyjemny zapach
+ odpowiednio niskie nasycenie
+ porządna etykieta
- skromna piana
P.S. Przedstawione ilustracje należą do Łysacka.