Obcy inspirował wiele gier wideo epoki 8 oraz 16-bitów. W czasach, gdy przestrzeganie praw autorskich w przemyśle elektronicznej rozrywki było sprawą drugorzędną, a wiele legend przemysłu bardzo mocno inspirowało się filmami/komiksami (czasami zbytnio – patrz Shinobi) Obcy był po prostu na fali. Design inspirowany dziełami Gigera pojawiał się w takich grach jak Contra, Alien Crush, czy nawet Metroid.
Klimatu tym grom dodawała świetna oprawa, nieśmiertelne dwa wymiary oraz gameplay – prosty, acz ponadczasowy. Wraz z ewolucją sprzętu zaczęły pojawiać się „duże” gry na „prawdziwej” licencji Obcych, a 8-bitowe spotkania z xenomorphami zaginęły. Z pewnymi małymi wyjątkami.
Bowiem na szczęście był jeszcze Gameboy oraz Gameboy Color, które oferowały gry na licencji kosmicznego terroru, niestety zazwyczaj szeroko pomijane przez szerszą publikę. Anie powinny! O ile Alien 3 na czarno-białego Gameboya to „mixed bag”, tak T.E pokazał inną jakość jako trudna, ciekawa i arcade’owa gra czerpiąca inspirację z filmów, jednak nie adaptująca ich bezpośrednio.
8-bitowa przenośna konsola Nintendo nie wydaje się najlepszym miejscem na przenoszenie klimatu Obcych. Dodatkowo w konwencji gry zbliżonej regułami do Smash TV mogłoby się wydawać, że na małym ekranie, i tylko z dwoma przyciskami akcji to nie może wypalić. Jednak – wypaliło.
T.E przedstawia historię znaną z wielu gier osadzonych w uniwersum Obcego – na statek dryfujący głęboko w kosmosie wdarły się xenomorphy. Tytułowy Thanatos (przypuszczalnie statek tej samej klasy co Sulaco) wysyła sygnał pomocy, na który odpowiada grupa marines. Ze względu na ogrom zniszczeń i skażenia naszym zadaniem jest zrobić wszystko, żeby zaraza nie wydostała się poza jego obszar oraz wspomóc załogę. W niesamowicie ciężkiej sytuacji znajduje się piątka żołnierzy o różnych statystykach, zgrabnie przekładających się na grę.
Ciekawym rozwiązaniem jest system żyć – każdy marines w momencie śmierci zostaje pochwycony przez Obcych. Wybieramy kolejnego z żołnierzy i jeżeli odnajdziemy oraz uratujemy poprzednika w ściśle limitowanym czasie ten powraca do drużyny. W innym przypadku nasza ekipa się uszczupla, a wraz ze śmiercią wszystkich marines gra się kończy.
Gameplay T.E polega na wykonywaniu misji polegających głównie na dotarciu w dane miejsce lub zebraniu danego elementu. Sekcje statku są stosunkowo duże i opanowane przez całe stada różnorodnych obcych. Autorzy obok typowych dla serii olbrzymów, facehuggerów oraz chestbusterów przygotowali inne rodzaje kosmicznego zagrożenia. Mamy obcych ogromnych oraz malutkich, plujących kwasem i atakujących tylko z bliska. Wrogowie są groźni, pomimo momentami szwankującego A.I potrafią napsuć nieźle krwi. Szczególnie, że apteczki oraz amunicja do lepszej broni są ściśle limitowane. Nie zabrakło taktyki otoczenia ofiary (tj. gracza), walk z ogromną, lecz słabo mobilną królową i wariującego radaru.
Arsenał to również klasyka gatunku zaczerpnięta żywcem z Aliens Jamesa Camerona – smartgun, handgun, miotacz ognia. Warto zaznaczyć, że każdy z marines posiada dwa sloty na broń oraz radar, co w przypadku broni oburęcznych odziera nas z tego niezwykle przydatnego elementu ekwipunku. Dodatkowo w grze możemy zasiąść za sterami robota dźwigowego i powalczyć z xenomorphami prawie jak Ripley.
Autorzy oddali graczom do dyspozycji trzy tryby trudności oraz trzy typy sterowania, pomiędzy którymi możemy się przełączać w real-time: locked, free oraz strafe. Locked jest średnio przydatną możliwością stania w miejscu przy strzelaniu w dowolną ze stron, free oferuje poruszanie się i strzelanie w tym samym kierunku, a strafe – strafe’owanie wraz z atakowaniem wrogów.
Dobra mieszanka strafe oraz free przydają się szczególnie na poziomie hard, a wrogowie atakujący ze wszystkich kierunków zmuszają gracza do inteligentnej gry. Sterowanie sprawdza się bardzo dobrze, nie odstając od klasyków takich jak Robotron mimo znacznych ograniczeń przenośnej konsoli w tej kwestii. Alien wykorzystuje system passwordów, hołdując starej szkole – kilka kodów znajdziecie na końcu tekstu. Gra jest wymagająca i nie prowadzi gracza za rękę, za to mocno angażuje – godnie odnajdując się wśród 8-bitowej klasyki z konsol stacjonarnych, w przeciwwadze dla wielu słabych licencjonowanych gier na Gameboya.
Klaustrofobiczna kamera, poczucie zaszczucia i doskonały OST gry wprowadzają powiew grozy do tej przenośnej gry. Muzyka jest fantastyczna, momentami odpala się level tylko dla wysłuchiwania danego utworu. Stworzona przez nieznanego mi artystę spełnia swoje zadanie ponad wszelką miarę budując atmosferę niepokoju, pustki oraz niechybnej porażki czekającej na ludzi w spotkaniu z gatunkiem jeszcze od nich brutalniejszym.
Nie zawodzi również grafika doskonale oddająca atmosferę tego uniwersum – paleta mrocznych kolorów, brązy, czerń i niebieski, dobra animacja (świetnie wyglądają umierający obcy) i kilku wrogów naraz na ekranie bez żadnej czkawki tworzą wrażenie jednej z najpiękniejszych gier na platformie.
Mały ekran Gameboya w połączeniu z widokiem od góry nie daje komfortu dla grającego – nie widzimy co się dzieje wokół nas i błyskawiczne reagowanie jest niemożliwe. Nasze pole widzenia jest ograniczone, nasz radar (o ile jest wyekwipowany) służy nam za oczy w nieznanym, a taka konwencja jest realnie bardziej stresująca niż tytuły FPS z Obcym. Zarazem nie czyni to gry toporną – ponieważ świetne sterowanie i gameplay komponują się z całą konwencją tytułu.
Dzięki poczuciu zaszczucia, świetnej, mrocznej muzyce, niewielkiemu polu widzenia oraz presji czasu obecnej w końcowych etapach i w razie ratowania innego z żołnierzy Alien T.E potrafi zmęczyć, wystraszyć, czy wreszcie dać satysfakcję jak niewiele gier w historii przenośnych konsol.
8/10
Kody na żywych marines do poszczególnych leveli:
Level 2 BP100280D
Level 3 BP1JL9J0C
Level 4 BP20Q9J08
Level 5 BP2J49J01
Level 6 BP30N9J0F
Level 7 BP3JJ9J0H
Level 8 BP40V9J0B
Level 9 BP4J49J02
Level 10 BP50Q9J0F
Level 11 BP5JD9J0F
Level 12 BP60VRS0B
Level 13a BP1JSRS0W
Level 13b BP202RS0S
Level 13c BP2JNRS0Q