Krzyk 4 Dom snów Pozwól mi wejść Naznaczony maraton filmowy - Cayack - 31 października 2011

Krzyk 4, Dom snów, Pozwól mi wejść, Naznaczony maraton filmowy

Przed kilkoma dniami zadałem Wam pytanie, czy bywacie na maratonach filmowych. Wspomniałem, że ja na najbliższy się wybieram i tak też zrobiłem. Po odespaniu blisko 40 godzin bez snu (tuż po powrocie jakoś ciężko zabierało mi się do pisania, ciekawe dlaczego), pora na podsumowanie tego wydarzenia. W repertuarze znalazły się Krzyk 4, Dom snów, Pozwól mi wejść oraz Naznaczony. Na początek kilka zdań komentarza na temat każdego z nich.

Krzyk 4 – zdecydowanie najsłabszy z całej stawki. Na początku jedna z epizodycznych bohaterek wymawia zdanie w stylu „tego typu filmy były dobre w latach 90”. Święta racja! Dziś tego typu kino nie ma już racji bytu, w każdym razie do mnie zupełnie nie trafia. Sztampa goni sztampę, ale wszystko przebija końcówka. Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Nie spodziewałem się rewelacji, ale tak niski poziom zaskoczył nawet mnie. Jako parodia daje radę.

Dom snów – na pewno nie był to horror, bardziej mix thrilleru z dramatem. Odrobinę przewidywalny, ale sprawnie zrealizowany. W obliczu tragedii ludzki umysł potrafi płatać figle. Ten film chciałem obejrzeć tak czy inaczej, no i nie zawiódłbym się. Craig wypadł w swojej roli przekonująco, z kolei Weisz nie miała wiele do zagrania. Może poruszyć. Interesujący. Mija szybko.

Pozwól mi wejść – jedyny film który miał coś wspólnego z wampirami, a konkretnie jedną wampirkę. Standardowe właściwości – żywienie się krwią, podwyższona sprawność, nie wychodzenie z ukrycia za dnia. Brutalność. Co świetnie kontrastuje z postacią 12-letniej dziewczynki, wydającej się niegroźną. Pozwól mi wejść to także historia o niezwykłej przyjaźni między dwoma wyrzutkami – wampirzycą i młodym chłopcem, który w szkole lekko nie miał. Ani w domu. Relacja między tymi bohaterami czyni tę historię inną, niż większości znanych nam filmów o wampirach. Warto sprawdzić, pozytywne zaskoczenie.

Naznaczony – tylko na nim się przestraszyłem. Bardziej to wynikało ze sprawnego operowania dźwiękiem, mniej obrazem, ale i tak się liczy. Był też dla mnie bardziej interesujący od pozostałych z tego względu, że swego czasu wgryzałem się w temat podróży astralnych i wychodzenia z ciała (OOBE – out of body experience). Pewne motywy twórcy wykorzystali, pewne pominęli, inne dorzucili od siebie, by film mógł być horrorem – na to muszę przymknąć oko. Koniec końców wyszło z tego dobre kino, które potrafi przestraszyć. A to zdarzyło mi się po raz pierwszy od długiego czasu. Zadowala też końcówka. Najlepszy z wymienionych.

Tyle o filmach. Co poza tym? Na Krzyku, który był emitowany jako pierwszy, przez moment razem z filmem wyświetlane były żółte paski, ale szybko się z tym uporano i później już problemów nie było - przynajmniej technicznych. Jak zawsze przybyła masa ludzi, ktoś postanowił pozwiedzać wszystkie sale, ktoś komuś zajął miejsce. Alkohol lał się w salach (z rekwirującą go w przerwach ochroną), dym puszczał się w toaletach. Wszędzie popcorn. Raz na jakiś czas ktoś głośno komentował/krzyczał. Kumplowi przeszkadzały znajdujące się nieopodal wonne konsekwencje czyjejś słabej głowy, na szczęście mnie to nie dotyczyło. Nic przyjemnego, ale też nic, czego bym się nie spodziewał. Mimo tego, w pewnym momencie zwątpiłem. Ale kto wie, czy następnym razem też nie zawitam na nocny maraton filmowy. Wiele będzie zależało od repertuaru. Tutaj noc uratował Insidious - był puszczany jako ostatni, efektem czego ostatnie wrażenia mam pozytywne. Ale mogło i powinno być lepiej (na poprzednich maratonach chyba było). Wciąż łudzę się, że widownia ewoluuje i nieprzyjemnych incydentów będzie mniej. Wtedy wizyta na nocnym maratonie filmowym będzie znacznie przyjemniejsza. Póki co trzeba albo zostać w domu, albo wszystkie te mankamenty przeboleć. Mogę zrozumieć tych, którzy wybierają pierwsze rozwiązanie.

Jeśli widzieliście powyższe filmy (na maratonie lub pojedynczo), to dajcie znać który najbardziej do Was trafił.

Cayack
31 października 2011 - 00:25