Spełniona obietnica - recenzja Ys: The Oath in Felghana - Pita - 9 listopada 2011

Spełniona obietnica - recenzja Ys: The Oath in Felghana

Motyw poszukiwacza przygód jest jednym z najczęściej spotykanych w grach wideo, ale niewiele firm wykorzystuje go w sposób tak udany i urokliwy jak seria Ys. Przygody Adola Christina najłatwiej jest określić jako mieszankę Zeldy oraz Metroida, przyprawioną jednak o wystarczającą ilość własnych cech, żeby mogła spokojnie stać obok tych wielkich serii. Falcom tworzy gry niezwykle dopracowane oraz w udany sposób wykorzystujące na nowo zasady gatunku – i choć Ys: Oath in Felghana jest z pozoru kolejnym japońskim RPGiem akcji, to spod skrzydeł żadnego inne zespołu nie wyszła jeszcze taka gra.

Historia Adola

Pita: Adol Chritstin tym razem wybiera się na wyspy tytułowej Felghany, gdzie czeka go wielka przygoda związana z jego przyjaciółmi oraz pewnym tajemniczym rodzeństwem. O ile fabuła Ysa gra niewielką rolę i jest raczej przeciętna, tak kreacja części postaci przywodzi na myśl bardzo przyjemne anime – są sympatyczne, charakterystyczne i świetnie zaprojektowane. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj Chester Stoddart, enigmatyczny oraz odważny młodzieniec, skrywający wielką tajemnicę. Nie będę jednak ukrywał, że fantastyczne rysunki bardzo przykuwają uwagę również do postaci żeńskich – seksownej sklepikarki Cynthii oraz nieśmiałej Eleny. Panie zachęcają do nieludzkich wysiłków, a i zapewne czerwonowłosy bohater ze względu na takie towarzystwo jest wszetecznym grzesznikiem, jako że okazja czyni złodzieja (?). Sam Adol, chociaż jest niemym protagonistą, świetnie dowodzi dewizy, że czyn jest wart więcej niźli tysiąc słów i nie sposób go nie lubić, bo to zawadiaka jakich w grach wideo niewielu. Jego niemość prowadzi do zabawnych sytuacji, ponieważ za Adola „mówi” narrator co jest urocze, charakterystyczne i śmieszne. Widocznie sam protagonista jest zbyt zajęty, żeby gadać.

Adol ma bowiem co czynić. Oath to fantastycznie zaprojektowany RPG akcji, z lokacjami przypominającymi mieszankę nowych Castlevanii oraz Metroida – są duże, pełne sekretów, poplątane oraz odkrywają przed nami nowe miejsca, w miarę jak zdobywamy nowe zdolności. Adol z czasem dostaje choćby możliwość chodzenia po lawie i szybowania, ciężkie buty, dzięki którym się nie ślizga po lodzie, szybszy bieg,  czy podwójny skok – każda nowa zdobycz nie tylko przekłada się na możliwość dalszej podróży i odkrywanie sekretów w poznanych już lokacjach, ale też znacznie urozmaica i polepsza gameplay. Po prostu dopakowany Adol to poezja. Gra zyskuje z każdą nową umiejętnością herosa, otwierając nie tylko nowe ścieżki, ale zwiększając tempo oraz płynność rozgrywki.

Ula: Bardzo podoba mi się dynamika „Felghany”. Z tej części serii pochodzi też moja ulubiona Ysowa lokacja, czyli Valestein Castle, który nie dość, że ciekawie się zapętla, to jeszcze oferuje świetną muzykę, zarówno w wersji z gry, jak i super arrange. Uwielbiam też animacje Adola ;P

Gdzie dziewki ratuje

Pita: Dopracowane sterowanie wraz z dużą ilością skakania i walki oferują nam ciągłe emocje, szczególnie że Oath to niebywale dynamiczna gra. Falcom stworzył serię, która udowadnia, że szybkość MA znaczenie – Adol biega z prędkością jakiej nie powstydziłby się Sonic, machając ciągle mieczem i ciskając magią tonami, zaś wrogowie potrafią pojawić się błyskawicznie przed nami. Oto właśnie chodzi! – tutaj ciągle coś się dzieje, akcja jest stała! Co lepsze – Adol nie może kupować przedmiotów leczniczych, lecząc się albo odpalanym atakiem specjalnym (kiedy to staje się jeszcze szybszy), albo znajdźkami wypadającymi z wrogów. To także wpływa na tempo gry, która ciągle oferuje coś nowego.

Co tutaj ukrywać – wiele podobnych gier było dla mnie po prostu zbyt wolnych, zaś Falcom stworzyło grę, w której nie tylko eksploracja oraz walka są szybkie, ale również odartą ze wszystkich motywów spowalniających zabawę w podobnych tytułach. Nie trzeba grindować. Nie trzeba kupować co kilka chwil nowego ekwipunku. Nie trzeba cofać się kilkanaście razy przez te same lokacje. Większość dialogów się nie dłuży, i Adol nie musi wykonywać tony bezsensownych zadań. Jest chyżo, bezkompromisowo z ciągłym trzymaniem doskonałego pacingu. Świetna sprawa. Ale co tam – poza prędkością i fantastyczną, prostą walką, gra posiada jeszcze trzy niesamowite cechy: design leveli, bossów oraz muzykę.

Wydanie na PSP jest naprawdę dopasione!


Ula: W „Ysach” (poza siódemką) ciekawe jest to, że wystarczy spojrzeć na ilość slotów w menu żeby zorientować się ile sztuk broni i innego ekwipunku można jeszcze zgarnąć w grze ;) Według mnie ma to swój urok, szczególnie, że osobiście nie przepadam za syntezą, levelowaniem czy naprawianiem zużytego ekwipunku. Poza tym od razu wiadomo, że każdy zebrany przedmiot odgrywa w grze istotną rolę.

I smoki siecze

Pita: Wspominane już przeze mnie etapy powodują nie tylko ogromny uśmiech na twarzy grającego, ale zaskakują kompozycją, wykorzystaniem kliszowych środowisk w dobry sposób oraz mieszaniem elementów gier platformowych i wszelkiej maści hack & slashów. Metroidvania wykonana w środowisku 3D i 2.5D, ze wspaniałym rozmieszczeniem skrótów, platform, pułapek i wrogów jest przykładem na to, jak projekty leveli są ważne w każdej dobrej grze. Dzięki nim przemierzamy środowiska z przyjemnością i świetnie je wspominamy.

Zresztą Zamek (należy mu się duże Z bardziej niż lordowi Z) z Felghany jest jedną z moich ulubionych lokacji w grach wideo. Wchodzimy do hali pełnej wrogów, przedzieramy się po ogromnych schodach, wykonujemy niejeden brawurowy skok. Pojedynkujemy się z nieumarłymi, wreszcie wchodząc do wieży zegarowej, gdzie czeka nas masa zagadek logiczno-zręcznościowych. Biegamy, niszczymy i wojujemy do momentu aż docieramy na szczyt gdzie czeka nas boss. Dzieje się. Naprawdę się dzieje.

Bossowie – jeżeli widzieliście już ogromnych, dynamicznych i ciekawych bossów, na których trzeba mieć sposób to wiedzcie, że Oath i tak na 90% ma ciekawszych. Niesamowite projekty bossów, wychodzących z założenia gier 8-bitowych – znajdź sposób na mnie – udowadniają, że ten koncept wciąż się sprawdza. I sprawdza się fantastycznie. Żaden z szefów nie jest tani ani bezmyślnie zaprojektowany – każdego da się rozwalić za pierwszym podejściem, tyle że to trudne. Jeszcze lepszy jest fakt, że wraz z wyższymi poziomami trudności zwiększają różnorodność oraz ilość swoich ataków. Doskonała robota to stworzyć bossów bez bogatego podłoża ze strony fabuły, których mimo to zapamiętamy. Falcomowi się udało.

Ula: Jeżeli chodzi o bossów wszelkiej maści, to jestem niesamowitą lamą, co nie przeszkadza mi stwierdzać, że bossowie z „Felghany” naprawdę zapadają w pamięć i potrafią nieźle napsuć krwi, nawet jeśli ktoś nie gra tak kiepsko jak ja. Bardzo użytecznym rozwiązaniem jest moim zdaniem propozycja obniżenia poziomu bossa w przypadku kilku następujących po sobie porażek (korzystało się, korzystało…). Mimo swoich niedostatków walkę z końcowym bossem uznaję za jedną z lepszych spośród wszystkich, jakie zdarzyło mi się do tej pory stoczyć.

W zamku, w  plenerze

Pita: Muzyka zaś w tej grze to…sztuka. Chwyta za serce. Bawi. Zagrzewa do walki. Słucham jej chętnie na każdym możliwym sprzęcie i w dowolnym miejscu. Rockowe brzmienia, ciężkie gitary, ale również sporo inspiracji muzyką klasyczną tworzą piorunującą mieszankę, która robi jeszcze większe wrażenie jeżeli osadzimy ją w kontekście. Idealnie pasuje również do przenośnej konsolki i słuchawek, nawet pomimo faktu, że oryginał został wydany na PC. Co ważne mamy aż trzy wersje OSTu – jedną zupełnię nową oraz dwie staro szkolne, pochodzące z poprzednich wersji gry. Oath to remake, ale niemalże w niczym nie przypominający swojego oryginału poza doskonałą muzyką oraz kawałkami fabuły. Trzy ścieżki dźwiękowe to świetny pomysł!

Poza świetnym art-stylem oraz doskonałą oprawą muzyczną Oath oferuje doprawdy śliczną grafikę. Postaci są pomniejszone do super-deformer, ale absolutnie nie przeszkadza to w rozkoszowaniu się dopracowaną oprawą graficzną, ponieważ Oath ze względu na inteligentnie przemyślane rozwiązania jest jedną z przyjemniejszych dla oka gier na PSP – minimalistycznie zaprojektowaną, schludną i zawsze płynną. Voice-acting w wersji anglojęzycznej jest przeciętny, ale grałem na undubie z doskonałym japońskim VA, co polecam każdemu*.


Ula: Muzyka z „Felghany” regularnie rozbrzmiewa w moich głośnikach, jak zresztą muzyka z całej serii „Ys”. Najbardziej lubię kawałek z ekranu tytułowego i ze sklepu, kawałki z zamku oraz muzykę z zakończenia. Przez długi czas chodził mi też po głowie nietypowy na tym soundtracku utwór przypominający piosenki z filmu „Rocky” ;P, szczególnie wersja wokalna.

Aż do następnej przygody

Pita: Felghana to fantastyczna, niemalże perfekcyjna gra, która swoją niepozorną długość nadrabia prostotą, świetnym designem i dopracowaniem każdego aspektu. A jest jeszcze New Game +. Są galerie. Są różnorodne poziomy trudności. Podróż Adola to naprawdę ponadczasowa gra i moje numero duo na PSP (po Tactics Ogre), którego wstyd nie znać jeżeli kocha się gatunek RPGów. Adol pokazuje, że nie ważne są słowa, ważne są czyny. [9.5]

Ula: „Ys: The Oath in Felghana” to obok “Okami” i “Niera” mój ulubiony tytuł action RPG.[10]

Warto sprawdzić:

Świetny wpis o całej serii Ys

Inna recenzja Oath

*Zanim ktoś zarzuci mi piractwo – posiadam oryginalną kopię, ale gram na undubie ;)

Pita
9 listopada 2011 - 16:21