Wyjazd integracyjny to film mający dwie twarze. Wybierając się na niego wiedziałem, czego się spodziewać. W założeniach podobny do To nie tak jak myślisz kotku, gdzie pierwszy skrzypce grali występujący i tutaj Tomasz Kot, Jan Frycz, Katarzyna Figura i Sławomir Orzechowski. I rzeczywiście, Wyjazd jest podobny, ale dopiero w drugiej części. W pierwszej tymczasowy lider polskiego box-office'u zapowiadał coś lepszego, niestety później zostajemy brutalnie sprowadzeni na ziemię.
Początek jest zachęcający. Film nie jest podobny do Kac Vegas, inaczej niż można by wywnioskować z trailera. Nie żeby Kac Vegas mi się nie podobało - ubawiłem się na nim znacznie lepiej niż na Wyjeździe integracyjnym, po prostu nie chciałem kopiowania treści. Mamy grupę osób przygotowujących się do tytułowego wyjazdu integracyjnego. Padają hasła o pracy i nawiązywaniu kontaktów handlowych, by za moment alkohol lał się strumieniami w autobusie wiozącym pracowników na miejsce docelowe. Mamy indian śpiewających polskie piosenki (m. in. W aucie), norweską parę podróżująca przez 30 lat z osłem i przesadzone, mocno stereotypowe postaci głównych bohaterów. Przekleństwa wykorzystano z wyczuciem, a w hotelu faktycznie dzieje się obiecywana "sodoma i gomoria".
Pierwsze sceny dają radę, później zamienia się to w tradycyjny humor z bieganiem po hotelu bez ciuchów/w ciuchach odwrotnych do płci noszącego i Kasią Figurą w lateksie. Dobrych pomysłów starczyło niestety tylko na pół filmu. Sam motyw kaca jest ledwie śladowy.
Jednym z problemów polskich komedii jest to, że wiecznie musimy oglądać te same twarze. Nie muszę nic pisać o wyczynach aktorskich, bo każdy zdążył już się nauczyć, na co stać Kota, Karolaka czy Frycza. Nie znaczy to, że było źle. Po prostu chciałoby się raz na jakiś czas spojrzeć na inną gębę. Na szczęście, na buzię Kasi Glinki patrzy się wyjątkowo przyjemnie, choć sama postać nie porywa.
Ścieżka muzyczna została dobrana z rozsądkiem. Mamy tu przekrój imprezowych hitów z ostatnich lat i tych odrobinę wcześniejszych. Pojawia się zatem Who let the dogs out, Sexualna, Barbra Streisand a nawet Bania u cygana. Nowa jest tylko premierowa kompozycja Kombii, jak na złość najsłabsza ze wszystkiego, co możemy posłuchać w filmie.
Dygresja dla graczy. W filmie zagrało dwóch królów dubbingu, Jarosław Boberek oraz Mirosław Zbrojewicz. Są to jednak epizodyczne role. Łącznie na ekranie pojawili się może przez 5 minut, a i ta liczba wydaje mi się zawyżona.
Wyjazd integracyjny dobrze ukazuje obraz współczesnej polskiej komedii. Nie jest to dno, nie jest to też poziom Seksmisji czy Chłopaki nie płaczą. Zwyczajny średniak. Znów mamy te same twarze i gagi, które już były. Ale żeby być sprawiedliwym muszę przyznać, że kilkukrotnie zdarzyło mi się zaśmiać. Film ma swoje momenty, ale no właśnie - tylko momenty. Przez to nie wychyla się ponad przeciętną. Jeśli macie iść na niego do kina, to nie warto. Lepiej poczekać aż będzie w tv, a i wtedy oglądanie go nie musi być priorytetem.
5/10