fsm ocenia: Batman: Arkham City
Zaliczone 55% całości i niemal 20 godzin grania. Tak wygląda moja ogólna statystyka po zakończeniu tegorocznych zmagań w Batman: Arkham City. Czas na bat-recenzję, która będzie krótka i treściwa. Po dłuższe peany zapraszam do Tommika (który napisał elaborat i dołożył na deser ocenę 99/100) lub do recenzji na Gry-OnLine (tam wersję xboksową Stranger ocenił na 9,5). W porównaniu z kolegami ja będę surowy niesłychanie. Bat-surowy! Ode mnie "tylko" 93 punkty. I drugie miejsce w prywatnym rankingu na grę roku.
Strategicznie wymierzony bat-cios w jajca. Nie da się z nim dyskutować.
Arkham Asylum było zaskakujące, świeże, świetne i powaliło wszystkich. Arkham City miało bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę i tym razem udało się do niej jedynie/aż doskoczyć. Sequel jest równie dobry, jak poprzednik. No dobra, może ociupinkę lepszy. O taki mały, malutki plusik.
Świszczące, ostre batarangi:
- tłusto odpicowany Unreal Engine 3 oznaczający śliczną grafikę i rozsądne wymagania sprzętowe,
- akcja, choreografia, walki, gadżety, combosy,
- bardzo fajnie poprowadzona historia z czymś w rodzaju odpowiednio pokazanego (choć niespecjalnie zaskakującego) twistu fabularnego,
- jak zwykle doskonały voice-acting (a Batmanowi udało mi się jeden raz rozbawić - nie pamiętam, jakim tekstem, ale uśmiechnałem się),
- przytłaczająca masa wszystkiego (moje 20h i nieco ponad połowa poznanej zawartości gry oznaczają, że w nowego Batmana można zapewne bez znużenia grać tak samo długo, jak w Wiedźmina),
- zasmucający mnie brak Scarecrowa odegnano dwiema świetnymi, równie "schizowymi" sekwencjami,
- uroczo gibka Kobieta Kot jako bonusowa postać,
- i czadowy Robin w dodatkowych wyzwaniach (ach, bijatyki z 20 wrogami... dzięki, za przeproszeniem, pale Robina czułem się jak Neo kontra Smithowie w drugim Matriksie).
Niecelne, wyszczerbione batarangi:
- techniczne niedoróbki, których się nie spodziewałem (mając w pamięci rewelacyjne AA),
- zbyt proste (na normalnym poziomie trudności) walki z bossami,
- za duża ilość złoczyńców zaowocowała zbyt małą ilością czasu im poświęconego... wolałbym mniej, ale "bardziej".
Podsumowując - gra jest bom-ba, kto nie kupił ten trą-ba! :)
fsm28 grudnia 2011 - 09:52