Dead Space 2 - o tym jak się cały obśliniłem - fsm - 12 stycznia 2012

Dead Space 2 - o tym, jak się cały obśliniłem

fsm ocenia: Dead Space 2
85

Dosłownie jakieś pół godziny temu ukończyłem zmagania w Dead Space 2. Grę zakupiłem podczas świątecznej wyprzedaży na Steamie i była to fantastyczna decyzja. Na tyle fantastyczna, że muszę Wam czym prędzej napisać dlaczego i zachęcić do nabycia tej pozycji (szczególnie, że podczas tego weekendu obydwa Dead Space'y na Steamie są jeszcze tańsze, niż w czasie świąt!). A zatem...

Jedynka bardzo mi się podobała i wypełniła lukę, z której istnienia nie zdawałem sobie sprawy - oto nadeszła klimatyczna i strasząca gra o naparzaniu do wrednych potworów w kosmosie. Na dwójkę czekałem, czekałem, ale początek minionego roku z jakichś względów był zawalony sprawami i grę odłożyłem na "kiedyś tam" (a po przeczytaniu kilku recenzji, w których opisywano nieco zmarnowany potencjał, tylko się w słuszności tej decyzji utwierdziłem). Los jednak chciał, bym tego znakomitego tytułu nie przepuścił i tak oto Dead Space 2 przecisnął się światłowodem z USA na mój twardy dysk. 

Urocza martwa Nicole i jej kamerow...yyy, latarkowe oczy.

Najważniejsze na początek - dwójka przesuwa akcen z horroru na akcję. Owszem, klimatu nie brakuje, atmosfera jest ciężka, można się też przestraszyć tu czy tam (choć głównie nagle pojawiających się necromorphów), ale tak naprawdę najwięcej czasu zjada niesłychanie rajcujące rozczłonkowywanie obleśnych maszkar. De facto Dead Space 2 to jedna z najlepszych strzelanek 2011 roku. Szkoda? Trochę tak, ale jeśli człek bawi się świetnie, to chyba nie będzie się czepiał? Szczególnie, że kilka lokacji to prawdziwe mistrzostwo spod znaku s-f horror (początek w zakładzie dla obłąkanych, kościół unitologów czy [MAŁY SPOILER!] choćby ponownie odwiedzana, "uziemiona" Ishimura), a nawiedzająca Isaaca jego martwa dziewczyna Nicole, która wydaje odgłosy niczym czarnowłosa kobieta z Klątwy, również dokłada się do atmosfery (pod warunkiem, że nie zareagujecie śmiechem na jej latarkowe oczy i usta). Ale poza tym strzelamy, idziemy, znajdujemy sprzęt, kupujemy nowy, ulepszamy stary, zmieniamy kombinezony, zwiedzamy dużo bardziej różnorodne niż w DS1 miejscówki i pomału odkrywamy kolejne karty opowieści.

Historia jest ciekawa, oferuje małe zaskoczenie (mniej-więcej w 1/3 czasu jej trwania) i, choć może jest ciut gorsza niż ta z jedynki, satysfakcjonuje do samego końca. Końca, o którym przeczytałem, że zawodzi. Być może to kwestia nastawienia i niemal rocznego opóźnienia w graniu, ale fakt, że zostawiono piękną furtkę dla Dead Space 3 (bonusowy dialog po napisach końcowych) i nie wyjaśniono wcale tak dużo zupełnie mnie nie zabolał. Mało tego - ostatnie 40 minut to tak intensywne i efektowne doświadczenie, że zastanawiałbym się, czy nie uznać ich za lepsze niż te z DS1. Naprawdę kawał dobrej roboty! Przy okazji technicznie gra sprawuje się bez zarzutu, wygląda świetnie, jest doskonale zoptymalizowana i atakuje gracza przewspaniałym audio (porządny voice-acting - gadający Isaac jest cool - i idealna muzyka).

Twardy facet i eksplozja w tle. Oł je.

A o co chodzi z obślinianiem się? Narzeczona mówi mi, że czasami podczas wyjątkowo ekscytującego grania zapominam połykać ślinę, co owocuje głośnym siorbaniem. Ostatnie posiedzenie wymusiło na niej podejście i zamknięcie mi buzi siłą, bo tak ją drażniły wydawane przeze mnie odgłosy. To chyba najlepsza rekomendacja :)

fsm
12 stycznia 2012 - 20:10