Recenzja Saints Row: The Third - już nie klon GTA - barth89 - 28 stycznia 2012

Recenzja Saints Row: The Third - już nie klon GTA

barth89 ocenia: Saints Row: The Third
90

Seria Saints Row od zawsze traktowana była jako "coś podobnego do GTA". Nie chodziło nawet o samą mechanikę (widok z perspektywy trzeciej osoby, otwarte miasto, wykorzystywanie do przemieszczania się wszelkiego rodzaju pojazdów, mnóstwo misji pobocznych etc.), ale też o styl - luzacki, nafaszerowany niesmacznymi żarcikami, czasem nawet kontrowersyjny. To był klon GTA. Tyle, że to było dawno temu i już nieprawda. Seria Grand Theft Auto idzie w swoją, bardziej stonowaną i poważną stronę, Święci natomiast stworzyli własną mafię - totalnie odjechaną, nieprzewidywalną, zabawną, kontrowersyjną,  a przede wszystkim niesłychanie grywalną i jedyną w swoim rodzaju, która czerpie pełnymi garściami nie tylko z różnych gatunków, ale też innych tytułów.

PLUSY

  • Akcja, która dosłownie wylewa się z ekranu. Gry mają to do siebie, że dają się zapamiętać nie tylko dzięki historii, którą opowiadają, ale też dzięki poszczególnym misjom wyróżniających się na tle innych. Trzecia część Saints Row nie ma takich momentów. Cała gra to jeden wielki moment! Każda misja ma w sobie to coś, każda w czymś jest inna od poprzedniej, każda ma na siebie jakiś pomysł. Raz niszczymy śmigłowce, atakujemy bazę wroga czy udajemy się do klubu sado-maso, by innym razem walczyć z hordami zombie i ratować prostytutki z pokładu statku. W tej grze chyba jedyną rzeczą, której nie uświadczycie jest nuda.
  • Nieprzewidywalna fabuła. Przedstawiona w grze historia zmienia się (dzięki akcji, o której wspomniałem wyżej) jak w kalejdoskopie. Mamy porwania, morderstwa, akcje ratunkowe... W najmniej oczekiwanym momencie może zdarzyć się coś co sprawi, że zmienimy nasze nastawienie do danego bohatera. Żeby tego było mało - uświadczymy grze wyborów moralnych
  • Masa gadżetów, sprzętu i pojazdów. Na ulicach Steelport możemy siać zamęt zabawkami takimi jak: wielkie gumowe dildo, laserowy wskaźnik dla rakiet lotnictwa, wielka pięść zmieniająca przeciwników w krwawą papkę, pocisk Predator, wyrzutnia wywołująca podmuch czy piła łańcuchowa (a jest tego znacznie więcej), ale także bardziej standardowymi pukawkami jak pistolety zwykłe i maszynowe, karabiny, wyrzutnie rakiet i granatów, strzelby, karabiny snajperskie... Z każdej grupy mamy do wyboru kilka rodzajów broni, więc na małą ilość narzędzi eksterminacji nie możemy narzekać. Także pojazdy nie zdążą nam się znudzić. Przecznice przemierzymy za kółkiem tak typowych pojazdów (samochody osobowe, terenowe, dostawcze, ciężarowe, motocykle, samochodziki lotniskowe, zamiatacze ulic), jak i tych mniej standardowych (pojazdy wojskowe z zamontowanym karabinem maszynowym, czołgi, pojazdy opancerzone, łazik kosmiczny), a kończąc na totalnie odjechanych (czołg rodem z filmu TRON, ścigacz kosmiczny). Od ziemi pomogą nam się oderwać helikoptery (telewizyjne, transportowe i szturmowe, których jest kilka rodzajów), ścigacze kosmiczne, pionowzloty i typowe awionetki i odrzutowce. Przyznam, że jeśli chodzi o ilość pojazdów to najnowszej grze z serii Saints Row dorównuje jedynie GTA: San Andreas. Ilość, bo ich zróżnicowaniem i odjechaniem GTA nie ma nawet startu do gry Volition.
  • Nietuzinkowy styl. Właściwie cała gra jest nietuzinkowa. Twórcy Saints Row: The Third udowodnili, że można stworzyć grę, która nie boi się ACTA i ściąga od każdego ile wlezie, a przy tym jest jedyna w swoim rodzaju. Znajdziemy nawiązania do serii Modern Warfare i Battlefield, Street Fighter, Mass Effect, Crysis i wielu innych gier czy filmów (np. TRON, Gwiezdne Wojny). Nowe Saints Row to "Ściągany" wśród gier. Kiedy zagrałem w trzecie Saints Row od razu uznałem, że Volition to studio z największym poczuciem humoru i dystansem w stosunku do wszystkiego co nas otacza. Bo co innego można powiedzieć o ludziach, którzy pozwalają nam bić przechodniów po genitaliach czy wykonywać na nich finishery rodem z wrestlingu?
  • Zapadające w pamięć postacie. W głównego bohatera wcielamy się my (jest on taki, jakiego tylko go sobie wymarzymy), więc siłą rzeczy musimy się z nim w jakimś stopniu utożsamiać. Imiona pozostałych bohaterów: wiecznie napstroszonej i żądnej zemsty Shaundi, luzackiego Pierce'a, alfonsa Zimosa czy wielkiego Killbane'a na długo pozostaną w naszej pamięci i zdecydowanie ciężko będzie bohaterom innych gier ich wyprzeć.
  • Ilość rzeczy do roboty. Pomijając główny wątek poboczny gra studia Volition oferuje nam cała gamę zajęć, dzięki którym możemy na pewien czas właściwie zapomnieć o fabule - likwidacja wrogich gangów i przejmowanie miasta, udział w teleturnieju Profesora Genkiego (przechodząc przez kolejne pokoje musimy likwidować po drodze przeciwników-maskotki i strzelać do tarcz, pamiętając, by nie strzelić do tarczy z pandą - nikt przecież nie lubi zabijania słodkich pand), sianie zamętu na ulicach miasta (spowodowanie szkód za określoną sumę), ochrona dilera dostarczającego towar klientom, wymuszanie pieniędzy z ubezpieczenia (musimy zupełnie przypadkiem wpadać pod samochody), likwodowanie określonych celów, rozwożenie prostytutek i zapewnienie wrażeń ich klientom, zbieranie dmuchanych lalek i robienie sobie wspólnych zdjęć z rozentuzjazmowanymi fanami... to tylko niektóre z naszych "obowiązków".
  • Rozbudowane elementy RPG. Ulepszać możemy właściwie wszystko. Broń, pojazdy, swoje umiejętności, statystyki broni, gang... Do tego do własnych preferencji możemy dostosować wygląd swój, pojazdów i gangu. Zresztą edytor postaci jest na tyle rozbudowany, że stworzyć możemy właściwie każdego (wszystko?), a ilość strojów i elementów garderoby tylko rozbudza naszą wyobraźnię. Możemy też zamieszkać w jednej z kilku siedzib, które (tak, zgadliście) również możemy ulepszać. Potrzebna nam pomoc? Zadzwońmy po kumpli, którzy wszędzie za nami pójdą lub dostarczą nam każdy pojazd z garażu/lotniska.
  • Oprawa audiowizualna. Fioletowa stylistyka jest miła dla oka, a jakość grafiki zdecydowanie trzyma poziom i odpowiada dzisiejszym standardom. Muzyka zasługuje na pochwałę przede wszystkim dzięki jej zróżnidowaniu - każdy znajdzie coś dla siebie (nawet miłośnik muzyki poważnej). Nie ma to jak walić ludzi po głowach fioletowym dildo, będąc przebranym za kosmonautę przy akompaniamencie orkiestry operowej. Takie rzeczy tylko w Steelport.
W Saints Row: The Third nie zabraknie nam zwariowanego sprzętu, pojazdów, przebrań i szeroko pojętego humoru.

MINUSY

  • Multiplayer wstawiony na siłę. Niby pozwala nam spędzić z grą jeszcze trochę więcej czasu i pograć ze znajomymi, ale jest to zabawa na jeden raz. Twórcy zdecydowanie nie mieli pomysłu na tryb multi, a chcieli go umieścić w grze.
  • Gra momentami przycina. Optymalizacja stoi na wysokim poziomie i raczej nie ma z nią problemów, ale gra cierpi na dolegliwość jej poprzedniczki - animacja przycina się podczas jazdy samochodem. Wkurzające i męczące.

Na koniec powiem, że gra spokojnie jest w stanie zapewnić 30h gry i czasu z nią spędzonego nie można uznać za stracony. Właściwie wszystko co znajdziemy w grze można potraktować jako jej atut. Saints Row: The Third zaskakuje, wciąga, bawi i daje nam całe miasto, w którym możemy bawić się na przeróżne sposoby. Jest tym, czym powinna być każda gra wideo - solidną dawką rozrywki. Jeśli dodacie do tego szczyp... jaką tam szczyptę - całą łopatę humoru, możecie być pewni, że będzie to jedna z Waszych ulubionych gier. Ja szczerze polecam wszystkim, a gra otrzymuje ode mnie 90/100(wyższą ocenę rezerwuję na czwartą część gry o Świętych, która z pewnością powstanie).

barth89
28 stycznia 2012 - 16:30