Shank jest jak meksykańskie burrito. Bierzesz kęsa i cała potrawa przestaje być jakąkolwiek tajemnicą. Zżerasz całość i oświadczasz, że jednak smakowało, mimo że to proste i niewyszukane. Dzieło studia Klei Entertainment jest właśnie takim fast-foodem. Pysznym, ale także koszmarnie krótkim, ze sporymi wadami. Mimo wyraźnych rys nie zaliczę czasu spędzonego przy tłuczeniu wrogów do straconych. Co więcej, gdyby nie dodatkowe obowiązki, Shanka przeszedłbym na jednym posiedzeniu. Dawno nie grałem w równie ciekawego beat'em'upa.
IN PLUS:
Bardzo ładna oprawa audiowizualna, solidnie narysowane tła oraz animacja głównego bohatera. Gra charakteryzuje się komiksową kreską w wydaniu dla dorosłych tzn. do momentu kiedy ludziki się nie odezwą lub nie przystąpią do działania jest miło i sielankowo. Potem idylla przemienia się w soczystą rzeźnię.
Bardzo duży ładunek relaksacyjny. Shank zdecydowanie odpręża, jest nieskomplikowany, rozrywkowy.
Świetne, klimatyczne przerywniki filmowe.
Postać Shanka, czyli mix Freddy'ego Rodrigueza, Chucka Norrisa, Antonio Banderasa oraz Michaela Dudikoffa. W tym herosie podoba mi się przede wszystkim to, że nie patyczkuje się z wrogiem tylko robi swoje tzn. odcina kończyny, zabija, przeklina, a w rzadkich przypadkach spuszcza po prostu oklep.
Jak na skromną i krótką bijatykę spory wybór broni – pistolety, strzelba, Uzi, maczety, łańcuchy, noże, miecze samurajskie itd. Można pocisnąć przeciwników na wiele sposobów.
Pretekstowa, ale przez to genialna fabuła oparta na motywie zemsty.
To chyba jedyna gra, gdzie wysypujące się jak z rękawa grupy wrogów nie są anonimowe. Każdy ma jakieś imię!
Zakres combosów i ciosów samych w sobie. Shankiem można wyczyniać cuda jeżeli opanuje się trochę specyficzny system sterowania.
Całkiem dużo walk z bossami, którzy różnią się od siebie.
IN MINUS:
Shank jest przeraźliwie krótki. Przez kolejne rozdziały przemykamy w mgnieniu oka. Na normalnym poziomie trudności ukończenie głównej fabuły nie powinno zająć więcej niż 3,5 godziny. Na osłodę pozostaje Kooperacja.
System sterowania jest trochę zbyt rozbudowany jak na zwykłego beat'em'upa, każdy klawisz odpowiada za inną czynność, a przydałby się większy automatyzm (zwłaszcza gdy używamy Uzi).
Walki z bossami są barwne, ale jednak rozczarowujące, łatwe i korzystają ze schematów. Jedynie ostatnia potyczka sprawia trochę trudności.
Po zobaczeniu loga EA na początku utraciłem wiarę w gry „niezależne” ;)