Na łamach europejskiego PlayStation Store pojawiła się gra Journey, stworzona przez studio thatgamecompany. Produkcja była dostępna od tygodnia dla abonentów PlayStation Plus, ale dopiero teraz mogą kupić ją wszyscy. Niektórzy nazwą Podróż, bo tak brzmi polska nazwa gry, pretensjonalną i przeintelektualizowaną. Inni wypłaczą dzisiaj sporo zdrowych łez. Po dwukrotnym przejściu, czy raczej przeżyciu podróży, nie mam wątpliwości, że to gra wybitna.
Gry wybitne zasługują na recenzję i głębszą analizę – na pewno zajmę się tym w najbliższych dniach. Na razie jednak przedstawiam parę ogólniejszych informacji oraz ciekawostek na temat przeszłości i specyfiki tej produkcji. Mam nadzieję, że pozwoli to osiągnąć dwie rzeczy. Z jednej stron zainteresować parę osób tematem, a z drugiej rozwiać pewne wątpliwości. W końcu tytuły z pogranicza gier i sztuki nie są skierowane do wszystkich odbiorców.
Kto stworzył Podróż?
Journey jest trzecim (i ostatnim) po flOw i Flower projektem studia thatgamecompany stworzonym dla firmy Sony. Produkcja powstawała długo (jak na swoje rozmiary), ale to nie powinno nikogo dziwić. Na każdą ze swoich gier deweloper poświęcał sporo czasu.
Studio założone przez Jenovę Chena, Kellee Santiago i parę innych osób cechuje się perfekcjonizmem i artystycznym podejściem do tematu gier. Jednocześnie deweloper stara się zachować stosunkowo niewielkie rozmiary, aby zachować kreatywność, świeżość i płynny przepływ pomysłów.
Głównymi pomysłodawcami i projektantami gry są wspomniani Jenova Chen, Kelle Santiago, Robin Hunicke i inni deweloperzy z thatgamecompany. Muzykę przygotował Austin Wintory (z orkiestrą). Fragmentów możecie posłuchać na soundcloudzie. Osoby, które zapiszą się na newsletter artysty na jego stronie, otrzymają podobno specjalne wersje kawałków.
Jak powstała gra?
Pierwowzorem Journey był projekt określany jako Dragon, czyli „smok”. Niewielki prototyp gry 2D we flashu powstał w studiu thatgamecompany i został „przetestowany” na paru ochotnikach. Generalnie chodziło o to, że deweloper chciał spróbować swoich sił w gatunku MMO lub po prostu gry multiplayer.
Znamy tylko zarys tej produkcji – grupa graczy zmagała się w niej z wielką bestią. Uczestnicy zabawy mieli okazję współpracować i razem wpaść na pewien pomysł, jak odciągnąć przeciwnika od innych osób. To nie zdarzało się jednak często. Jenova Chen zażartował nawet w jednym z wywiadów, że obserwując zachowania testerów Dragon poczuł ogromne rozczarowanie tym, kim jesteśmy jako przedstawiciele ludzkości.
Spore znaczenie w procesie produkcji miała wycieczka na lokalną plażę, która w pewnym zakresie przypominała pustynne wydmy. Twórcy zdali sobie sprawę, że wdrapanie się nawet na kilkumetrową górę piasku jest niezwykle trudne.tThatgamecompany chciało ogromnego i jednocześnie ciekawego świata – z tego względu wizytówką gry jest pustynia.
O czym jest podróż?
W Journey wcielamy się w śmiałka, który ma jeden prosty cel – dotrzeć do góry znajdującej się na horyzoncie. Sama rozgrywka jest wyjątkowo prostolinijna i koncentruje się na przemierzaniu kolejnych odcinków trasy i wykorzystywaniu pewnych elementów otoczenia. Interakcje z otoczeniem ograniczają się do minimum, ale mimo wszystko są obecne. Często zmagamy się też z różnymi przeciwnościami losu.
Twórcy poświęcili sporo czasu na zbudowanie odpowiedniej symboliki. Przykładowo, zanim artyści wpadli na pomysł wykorzystania wspomnianej góry, zakładali, że na horyzoncie będziemy oglądać masyw skalny z wąwozem. W grze jest też bardzo mało tekstu – ogranicza się on do wskazówek odnośnie sterowania. Do budowania opowieści autorzy wykorzystują przede wszystkim znacznie bardziej uniwersalny język obrazkowy w stylu hieroglifów.
Czy Journey jest grą?
Niedawny przypadek Dear Esther, produkcji zrecenzowanej całkiem zgrabnie przez Mruqe’a, pokazał, że granica między grą a „nie-grą” (z braku lepszego określenia) jest dość wąska. Nie mam jednak wątpliwości, że Podróż/Journey należy do pierwszej kategorii. Rozgrywka jest prosta, ale jednak występuje – znajdziemy tu elementy platformowe, namiastkę eksploracji (szukanie dodatków) , łatwe zagadki, oraz... nietypową kooperację.
No właśnie, jak jest z tą kooperacją? Gra łączy automatycznie w pary osoby przemierzające jej świat. Nie możemy wybrać z kim chcemy zagrać, ani komunikować się w tradycyjny sposób (np. przy pomocy chatów). Zamiast tego, otrzymujemy proste metody porozumiewania się i możemy, ale nie musimy współpracować (wszystko da się zrobić w pojedynkę).
Jaki jest sens takiego co-opa? Mówiąc krótko, anonimowa „niema” rozgrywka i jasno wyrażony cel tworzą między graczami więzi, których próżno szukać w klasycznych tytułach z trybem multiplayer. To z kolei doskonały środek do budowania i tak emocjonalnego charakteru gry.
Jak długa jest Podróż?
Jedną z największych wad Journey dla wielu osób może być jej długość. Pierwsze przejście całej gry zajmuje około 2 godzin. Kolejne podejścia będą krótsze. Twórcy produkcji ukryli w niej jednak kilka znajdziek, powiązanych z trofeami, i przygotowali parę kosmetycznych niespodzianek dla osób, które wielokrotnie wybiorą się w podróż. Samo doświadczenie jest na tyle potężne, że warto podjąć je więcej niż raz lub... przetestować na osobach, które zwykle nie interesują się grami.
Podróż jest grą wizualnie oszałamiającą i zróżnicowaną (tak, zaczyna się od pustyni, ale potem...). Nie chodzi tu oczywiście o liczbę polygonów, realistyczne efekty, czy jakość tekstur. Thatgamecompany łączy świetną wizję artystyczną z doskonałym wykonaniem. Dzięki temu Journey przypomina naprawdę dobrą i przemyślaną animację artystyczną. Gra pokazuje jak powinno korzystać się z oryginalnych koncepcji do budowania spójnych wizualnie światów.
Czy warto zagrać?
TAK. Jeśli lubicie artystyczne gry z przesłaniem – będziecie mnożyć interpretacje tego, co zaszło i dostawać spazmów na samą myśl o genialności niektórych zabiegów. Jeśli macie obojętny stosunek do artystycznych gier – będziecie ekscytować się złocistym piaskiem i innymi niespodziankami. Jeśli nienawidzicie artystycznych gier – musicie zagrać, żeby mieć podstawę do krytykowania Journey. Jak widać, gra chyba dla wszystkich – gorąco polecam.