eJay ocenia: Anomaly: Warzone Earth
Jednym z najbardziej wymęczonych gatunków wśród gier jest tzw. tower defense. O co biega, z czym to się je, gryzie i połyka – każdy wie, bo to chleb powszedni branży i jeden z najbardziej oczywistych kierunków, obranych przez twórców niezależnych w ostatnich latach. Świeżutki team 11 bit Studios złożony z osób, które mają w swoich cefałkach udokumentowaną pracę przy Teenagent czy Gorky 17 również postanowił wypłynąć na szerokie wody sprawdzonym pomysłem. Miło mi zakomunikować, że to właśnie Polacy spowodowali, iż na widok kolejnego tower defense nie ziewnąłem ani razu. Być może jest to spowodowane poziomem wykonania, a może... odwróconymi zasadami. Tak czy siak Anomaly: Warzone Earth to gra naprawdę dobra i przemyślana.
Na początek garść plusów:
- Jak na niskobudżetowy tytuł Anomaly wygląda zacnie, chodzi płynnie i prezentuje się bardzo estetycznie. Wszystkie ikony, menusy, animacje, efekty specjalne są dopracowane. Widać, iż nad tym elementem pieczę sprawował weteran.
- Wciąga jak dobry odkurzacz. Najpierw dla testów odpaliłem dwie misje. Spodobało się. Na drugi dzień gdy uruchomiłem grę to skończyłem bodajże na misji numer 8. Proste zasady, przejrzystość i różnorodność zadań – gameplay nie opiera się wyłącznie na wyznaczaniu trasy i kupowaniu jak popadnie nowych pojazdów.
- Opcja konstruowania i uzupełniania oddziału – mechanizm najbanalniejszy z możliwych i przez to sprawiający dużą radochę. Za zdobytą kasę kupujemy nowe jednostki lub udoskonalamy już istniejące. Co najfajniejsze, każdy z pojazdów jest w zasadzie ważny bo zarówno czołgi jak i BWP mają swoje wady (wytrzymałość tych pierwszych kosztem szybkostrzelności i odwrotnie). Bardzo ciekawą z taktycznego punktu widzenia jednostką jest tzw. Tarcza czyli generator pola siłowego, które może absorbować część strzałów wroga.
- Różnorodność przeciwników – wciąż piszemy tu o statycznych wieżyczkach Obcych, ale niektóre z nich dają naprawdę w kość. Czy będzie to wróg pochłaniający energię pancerza promieniem czy dezaktywujący gotowość bojową twojego oddziału (zdecydowanie najbardziej wkurzający typ), trzeba się nieźle napocić aby zrealizować cel misji.
- Długość – na upartego Anomaly mogło być o godzinkę lub dwie dłuższe, ale nie wolno zapomnieć o jednym. To wciąż skromny tytuł, aspirujący do miana „bardziej indie”. Uważam, że 5-6 godzin to uczciwa porcja rozrywki.
- Specjalne skille – od zwykłego naprawiania pojazdów po bombardowania. Świetnym rozwiązaniem są limity czasowe. Gra staję się przez to trudniejsza, wymaga kombinowania i poświęceń niektórych jednostek.
- Rankingi globalne – nie musiały być, a są. Fajny, wzmacniający rywalizację patent.
- Dodatkowe tryby, unlocki w trakcie kampanii – miłe dla oka i przedłużające żywotność.
Anomaly: Warzone Earth potrafi również w kilku kwestiach rozczarować:
- Poziom trudności jest średnio zbalansowany. Pierwsze scenariusze są bułką z masłem, jednakże później rozpoczyna się ni z gruchy ni z pietruchy prawdziwy hardkor.
- Fabuła to wypracowanie czwartoklasisty pt. „Obcy atakują Ziemię” z tak słabym zwrotem akcji, że aż śmiesznym.
- Sztywna kamera top-down, aż chciałoby się zrobić na to wszystko zooma i zobaczyć eksplozje oraz wymiany ognia z bliska. Nic z tego :(
- Brak jednostek piechoty. Przydałby się jakiś konkretny zespół złożony z samych piechurów, który mógłby pełnić rolę ochronną (jak Tarcza) i odpowiadać ogniem.
- Słaba misja finałowa, która tak naprawdę nie różni się za wiele od poprzednich. Jest po prostu boss, którego trzeba załatwić konwencjonalnymi metodami.
- Brak możliwości zapisania stanu gry na checkpoincie. Crash kompa pod koniec misji powoduje, że tą trzeba rozpocząć od nowa.
Podsumowując, z drobnymi wadami Anomaly: Warzone Earth udowadnia, że w tower defense wciąż może się dziać. Trzeba podejść do sprawy trochę inaczej i czasem przeciągnąć linę na tą drugą stronę. Serdecznie polecam i zachęcam do zainstalowania gry. Była dostępna w ostatnim Humble Bundle za grosze, a i na Steamie można ją często dorwać w promocji.
eJay28 marca 2012 - 19:24