Moja kariera w FIFA 12: tylko nie Yagudin! - Brucevsky - 5 maja 2012

Moja kariera w FIFA 12: tylko nie Yagudin!

Tryb kariery w FIFA12 potrafi wciągnąć i zaoferować niesamowitą zabawę. Postanowiłem połączyć swoje pasje i relacjonować Wam na bieżąco swoje postępy w grze. Przy okazji jest szansa, aby podyskutować o piłce i produkcji EA Sports.

Za każdym razem, gdy włączam telewizor i trafiam na transmisję z meczu Chateaourux to nie wiem co powiedzieć. Ten zespół jest ... dziwny. Walczy jak lew o punkt z PSG, a potem biega bez ambicji ze Stade Brest. Trener powinien chyba popracować nad przygotowaniem mentalnym swoich podopiecznych - Stéphane Guivarc'h w programie „Ligue 1+”.

Pokonanie Borussi Dortmund i remis z Juventusem Turyn muszą nastrajać optymistycznie, zgadzacie się? Nie powinno więc żadnego z kibiców dziwić, że rozpoczynałem sezon pełen wiary w umiejętności swoich podopiecznych. W końcu większość najbliższych przeciwników nie mogła równać się poziomem z reprezentantem Niemiec czy ligi włoskiej. Nastroju nie pogorszył wcale pierwszy mecz, w którym zremisowaliśmy na trudnym obiekcie Saint-Etienne 1:1. Bramkę zdobył Bittencourt, a solidny występ zaliczył Toquero, więc mogłem cieszyć się z formy nowych nabytków, które szybko wkomponowują się w wyjściową jedenastkę.

Nieco gorzej poczułem się po remisie z Toulouse, w którym jedynym dobrym piłkarzem w Chateaourux był broniący bramki Fernandez. Formacja ataku zagrała fatalnie, a tylko duża doza szczęścia sprawiła, że rywale nie wykorzystali nieporadności linii pomocy i błędów obrony. Chyba nieco zbyt pewnie podeszliśmy do tego meczu. Nie powiedziałbym, że zlekceważyliśmy rywala, ale czegoś nam jednak zabrakło – powiedział w pomeczowym wywiadzie Zuiverloon.

Potknięcie na szczęście rozbudziło kadrę Chateauroux, którą czekały teraz dwa ważne spotkania z Marsylią i Lyonem. Dzięki temu zdobyliśmy w nich aż cztery punkty, a do siatki trafili Fort i Borven. W tym momencie byliśmy w środku stawki, wciąż bez porażki i po kilku trudniejszych przeszkodach. Na co mogliśmy liczyć? Proste, na walkę o europejskie puchary. Teraz po prostu wystarczyło pokonać niżej notowanych oponentów i dopisać sobie kilka zwycięstw, aby umocnić się w czubie tabeli...

Zadanie to przerosło jednak Chateauroux. Mimo letnich transferów wciąż gnębi nas ten sam problem, brak skuteczności. W obronie prezentujemy się zdecydowanie lepiej i tracimy najmniej bramek w całej lidze, ale pod względem liczby strzelonych goli też jesteśmy w ogonie stawki. Borven na razie szuka dyspozycji sprzed roku,  Dupuis leczy kontuzję, Toquero brakuje szczęścia, Fort gra ambitnie, ale wciąż ma spore braki. Na domiar złego zaciął się Rodriguez, a Lekić i Billie Nielsen bardziej kreują akcje niż je wykańczają. Kryzys dopadł też naszego czarodzieja z linii pomocy, Nuneza, który więcej piłek traci niż potrafi przekazać dalej.

W efekcie tych problemów w ofensywie z kolejnymi rywalami zagraliśmy marnie. Jedynym wyjątkiem była potyczka z Evian, w której błysnął Borven i zdobył dwa gole. Oba nieco szczęśliwe, z dystansu, strzelone zza zasłony stworzonej przez obrońców. Na dodatek nieubłaganie zbliżał się mecz w drugiej rundzie Pucharu Ligi z Rennes. Szybki rzut oka na tabelę mówił wiele. Zagramy z aktualnymi liderem, który rozjechał swoje poprzednie przeszkody. A wygrać musieliśmy, bo zarząd chciał nas widzieć co najmniej w 1/16 finału. W efekcie w poprzedzającym pucharowe zmagania spotkaniu z Auxerre zagrały rezerwy, które przegrały gładko 0:2.

Jesteśmy zmobilizowani i chcemy pokazać się z jak najlepszej strony – Borven. Trener powiedział nam jasno, że awans w tym meczu jest naszym celem. Trzeba więc go zrealizować – Nunez. Zmotywowani piłkarze dali z siebie wszystko i wygraliśmy 3:0. Wynik otworzył strzałem głową Strandberg, potem dwukrotnie z kontry dobili przeciwnika Borven i Toquero. Misja została wykonana. Niestety, nie obeszło się bez ofiar. Kosztownych. Już po kilku minutach po jednym z powietrznych pojedynków na murawę nieszczęśliwie upadł nasz lider linii obrony i człowiek, którego poczynania śledzi od kilku tygodni cały świat. Yagudin złamał kość ogonową i nie zagra przez pięć miesięcy.

W obliczu urazu najlepszego defensora w klubie na środku obrony na stałe zagościł duet Strandberg-Gentiletti (71-68 OVR), co wcale jakoś mnie nie uspokajało. Z jednej strony wiem, że obaj są piłkarzami solidnymi, ale z drugiej wiem też, że od Yagudina wyraźnie odstają.  Szybko jednak okazało się, że linia obrony wcale nie jest naszym problemem. Cały czas mamy ogromne kłopoty w ataku, co potwierdził kolejny mecz bez strzelonego gola. Tym razem zakończyło się to bezbramkowym remisem z Nancy, a oglądając starania swoich podopiecznych czułem zniechęcenie, zmęczenie i frustrację. To się musi zmienić, bo coraz bardziej Chateauroux męczy się na boisku, a ja przed telewizorem.

W następnym odcinku czeka nas prawdopodobnie seans spirytystyczny. Chyba trzeba będzie przywołać ducha PES-a...

Brucevsky
5 maja 2012 - 11:16